Reklama

Co się stało? Też chciałbym to wiedzieć, Stefan!

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2018, 21:53 • 3 min czytania 3 komentarze

Pogoda w Gliwicach wydawała się zachęcająca, ale gdzieś tak po godzinie siedzenia na trybunach mogło się zrobić zimno. Jeżeli ktoś uznał, że nie warto brać kurtki i czapki, mógł się na tym srogo przejechać – zwłaszcza że piłkarze Piasta i Termaliki nie za bardzo rozgrzewali obserwatorów. Gospodarze na boisku byli tylko w pierwszej połowie, w drugiej ciała wyszły z szatni, duchy gdzieś zostały.

Co się stało? Też chciałbym to wiedzieć, Stefan!

Gliwicka publiczność nie brała udziału w ogólnopolskim proteście kibiców. Na boisku nie pojawiły się żadne serpentyny. Z tego względu zaczęto grać już o 18:03, podczas gdy niektóre mecze rozpoczęły się dopiero kilkanaście minut później. W efekcie przy Okrzei przerwa między połówkami trwała… pół godziny! Wszystko po to, żeby drugie odsłony rozpoczęły się już jednocześnie, co i tak nie do końca się udało. Tak długi odpoczynek najwyraźniej kompletnie wybił z rytmu zawodników Waldemara Fornalika, którzy przed przerwą wyraźnie górowali nad rywalami. Szybko strzelili gola, gdy w zamieszaniu w polu karnym Tomasz Jodłowiec – być może trochę przypadkowo – świetnie podał do Jakuba Czerwińskiego, a ten przerzucił piłkę nad Dariuszem Trelą. Rozpaczliwa interwencja obrońców na linii już nic nie dała.

Piast mógł nawet prowadzić wcześniej, gdy ładnie lewą stroną pociągnął Patryk Dziczek (po raz pierwszy wiosną w wyjściowym składzie), ale strzelił obok słupka. Już przy stanie 1:0 stuprocentową sytuację po zagraniu Joela Valencii zmarnował Jodłowiec, który nawet nie trafił czysto w piłkę. Szansę miał też Gerard Badia (obronił Trela). “Słoniki” biły głową w mur, jednak po jedynej udanej akcji w tym okresie mogły wyrównać. Po zagraniu z prawej strony Bartosza Szeligi zamykający Rafał Grzelak trafił w słupek.

Po półgodzinnej przerwie Piast przestał grać. Nie stworzył sobie żadnej sytuacji, a przewagę miała Termalica. Też długo nic wielkiego nie potrafiła sobie wypracować. W końcu jednak sam przed Jakubem Szmatułą stanął Roman Gergel. Słowak ten pojedynek jeszcze przegrał. Szmatuła nic nie mógł już zrobić w doliczonym czasie. Samuel Stefanik poprawiał swój strzał, rykoszet od Jodłowca i rezerwowy Vladislavs Gutkovskis niespodziewanie znalazł się sam na sam. Nie zmarnował tego. Gliwiczanie pretensje mogą mieć tylko do siebie, bo w drugiej połowie w ofensywie prezentowali się żenująco. W efekcie przewaga nad strefą spadkową stopniała do jednego punktu – bo Lechia Gdańsk rozbiła Arkę Gdynia – a z jedenastego miejsca (dawało cztery mecze u siebie w fazie finałowej) zrobiło się trzynaste.

Waldemar Fornalik na pomeczowej konferencji mimo utraty zwycięstwa w takich okolicznościach potrafił – tak, tak – zażartować! Pytany przez dziennikarza, dlaczego od 60. minuty jego drużyna totalnie oddała inicjatywę, stwierdził: – Odpowiem cytatem z Kilera: “też chciałbym to wiedzieć, Stefan!”. Jeszcze chwila i ksywka “smutny Waldemar” przestanie być aktualna.

Reklama

Co nas jeszcze zaciekawiło? Z Niecieczy przyjechało kilkudziesięciu kibiców – w tym sporo dzieci – i naprawdę dawali radę w tej skromnej grupie. Nieraz robili większy hałas niż dość liczna jak na gliwickie standardy publiczność.

Na stadionie nawaliło nagłośnienie, dlatego przed meczem spiker na chwilę odezwał się tylko przez kibicowski megafon. Nie podał składów, nie przekazał żadnych komunikatów. Dopiero przed drugą połową udało się naprawić usterkę. Powstawały już teorie, że zaczął strajkować.

Piast w tym roku nadal nie wygrał u siebie. Termalica po zwycięstwie nad Cracovią znośną drugą połową potwierdziła, że notuje powolny progres. I to tyle, wracamy do domu.

[event_results 438024]

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

3 komentarze

Loading...