Celne kopnięcia z dystansu – sztuka, wbrew pozorom, jeszcze nie na wymarciu

redakcja

Autor:redakcja

01 lipca 2013, 10:46 • 2 min czytania

Będąc zupełnie spaczonym Ekstraklasą, śledząc ją tydzień po tygodniu i osiem razy w każdej kolejce, można dojść do przykrego wniosku, że dzisiejsi piłkarze najlepiej radzą sobie z wbijaniem goli z pięciu metrów na pustą, a już na pewno z obrębu pola karnego. Bramki jak ta pamiętna Kaźmierczaka z Ruchem Chorzów zdarzają się raz na pół roku. Z rzutu wolnego jeszcze czasem coś wpadnie, ale takich jak kiedyś Leszek Pisz, który po prostu podchodził do piłki ustawionej dalej niż na szesnastym metrze i trafiał do siatki z regularnością, takich dzisiaj już nie ma.

Celne kopnięcia z dystansu – sztuka, wbrew pozorom, jeszcze nie na wymarciu
Reklama

Aż przypomniał nam się fragment rozmowy z Piszem, który kiedyś mówił nam tak:

– Za Janasa nieraz zdarzało się, że drużyna jechała autobusem do lasu na koniec Warszawy, a ja w tym czasie zostawałem z bramkarzami i ćwiczyłem wolne. Strzelałem i strzelałem, do znudzenia.

Reklama

Trener bramkarzy nie był potrzebny.
– Raczej był, bo mało łapali. Po takim treningu dochodziłem do siebie przez dwa – trzy dni. Mięsień czworogłowy miałem tak nabity, że ból był potężny. Ale nigdy nie kładłem się na stół masażysty. Nigdy. Tylko wcierka przedmeczowa.

Po co to wszystko piszemy? Chyba po to, by zauważyć, że zakończony wczoraj Puchar Konfederacji trochę nam ten deficyt wynagrodził. Jednak na świecie ktoś to jeszcze potrafi. A teraz już możecie po prostu oglądać, przypominać sobie tych kilka fajnych momentów, których dostarczono nam w ostatnich dniach.

Andrea Pirlo z Meksykiem.

Luis Suarez z Hiszpanią.

Neymar z Włochami.

Diamanti z Urugwajem.

Cavani z Włochami.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama