Dobiega właśnie końca nasz ranking na najlepszych piłkarzy Ekstraklasy. Została nam klasyfikacja napastników, która była od początku dość klarowna. Nie mógł jej wygrać kto inny niż Robert Demjan.

1. ROBERT DEMJAN
Wybór jakiegokolwiek innego napastnika byłby po prostu niesprawiedliwy, w końcu to Słowak został królem strzelców, grając w bardzo słabej drużynie. Tyle tylko że… nie mamy pewności, czy Demjan faktycznie jest klasowym snajperem, a nie tylko jednorazowym wystrzałem. Fakt, w tym sezonie wychodziło mu wszystko i bramki zdobywał z prawie każdej pozycji z zadziwiającą na dodatek skutecznością, ale czy kiedykolwiek będzie w stanie to powtórzyć? Nigdy wcześniej w karierze nie przebił sześciu goli na sezon, a teraz, po udanych rozgrywkach, ma strzelać seryjnie w Belgii? Mamy mieszane uczucia, ale niech mu się wiedzie, bo to ostatnia okazja dla jednego z najlepszych piłkarzy Ekstraklasy, by zarobić godne pieniądze i posmakować poważniejszego futbolu.
2. MAREK SAGANOWSKI
Skoro można powiedzieć, że ma przebieg piętnastoletniej taksówki, to od razu należy zaznaczyć, że mowa o mercedesie, w którym wymieniono wszystkie elementy, oprócz klocków hamulcowych. Bo Saganowski ma 35 lat i na boisku nigdy się nie zatrzymuje. Wyhamował dopiero po kłopotach kardiologicznych, które odebrały mu całą drugą połówkę rundy jesiennej (tuż przed zgrupowaniem reprezentacji Polski przed meczem z Anglią), a pod znakiem zapytania postawiły dalszą karierę. Ale wrócił i z każdym kolejnym spotkaniem radził sobie lepiej. W Kielcach, gdzie legioniści inaugurowali rundę, pełne 90 minut grzał ławkę. Jak było na zakończenie? Hat-trick ze Śląskiem i mistrzostwo Polski. Saganowski na pewno nie powiedział ostatniego słowa.
3. WLADIMER DWALISZWILI
Czołg. W naszym rankingu uplasował się na najniższym stopniu podium, mimo że dwa ostatnie okresy przygotowawcze spędził niczym przedstawiciel związków zawodowych, protestując przeciw niedotrzymywaniu finansowych zobowiązań przez Polonię. Jesienią, choć wyraźnie brakowało mu szybkości i dynamiki, korzystał z formy duetu Wszołek-Teodorczyk, z pomocą których strzelił kilka goli. Wiosną, już w Legii, zaczął od ławki rezerwowych, co jednak nie przeszkadzało mu trafiać do siatki raz za razem, zwłaszcza w Pucharze Polski. Po odsunięciu Ljuboi, trener Urban coraz częściej ustawiał go w środku ataku lub za wysuniętym napastnikiem, a nie jak początkowo – na lewym skrzydle, dzięki czemu Gruzin błyszczał. I pewnie byłoby tak dalej, gdyby nie infekcja wirusowa z końcówki sezonu, która mocnym stemplem odbiła się na jego dyspozycji.
4. MACIEJ KORZYM
Jeszcze nie tak dawno bazował wyłącznie na szerokich barkach, dlatego pisaliśmy, że powinien był przepychać szafy. W minionym sezonie jego sposób gry bardzo się zmienił – więcej grał przodem do bramki przeciwnika, częściej strzelał z dystansu, natomiast stawiając nie tylko na walkę, Korzym został napastnikiem, który umie się poruszać w szesnastce. Efekt? Gol za golem, zwłaszcza na początku rundy wiosennej. Już teraz poradziłby sobie w czołowym polskim klubie, a jeśli w kolejnych rozgrywkach zanotuje podobny progres, upomni się o niego selekcjoner. Chyba nie ma kibica, który nie chciałby mieć go w swojej drużynie. Bo Korzym to fajny piłkarz i jeszcze fajniejszy człowiek.
5. BARTOSZ ŚLUSARSKI
Z pewnością najbardziej niedoceniany piłkarz w gronie czołówki klasyfikacji strzelców. A to minął Janukiewicza i mając przed sobą pustą bramkę, pocelował w boczną siatkę, później próbował doprowadzić do starcia jeden na jednego, ale z jednym z kibiców, nie zaś z rywalem, by wreszcie irytować seryjnie marnowanymi dogodnymi sytuacjami. Ale nie będziemy się czepiać, omawiając minione rozgrywki całościowo. 23 mecze i 11 goli to wynik najlepszy w długiej przecież karierze Ślusarskiego, co więcej – aż o 9 bramek lepszy, w porównaniu z sezonem wcześniejszym. Kiedy zimą Lech pozyskał Teodorczyka, wydawało się, że były polonista wygrał rywalizację o miejsce w składzie, na długo zanim wyszedł na swój pierwszy trening. Tyle że Rumak bardzo szybko wrócił do sprawdzonego rozwiązania.
6. ARKADIUSZ MILIK
Na temat Milika słyszeliśmy jednak bardzo ciekawą opinię, która nas odrobinę martwi… Mianowicie – ten zawodnik – także według skautów poważnych klubów – gra zbyt dojrzale jak na swój wiek i przez to – choć brzmi to na pozór absurdalnie – może nie rozwijać się w odpowiednim tempie. Sami nie wiemy, co o tym myśleć, liczymy jednak, że Arkowi uda się w Bayerze po jakimś czasie zastąpić Stefana Kiesslinga. Jedno jest natomiast pewne – Milikowi udało się tak szybko przebić nie tylko dzięki umiejętnościom, ale przede wszystkim – warunkom fizycznym, bo od rówieśników był zdecydowanie lepiej zbudowany i przygotowany do dorosłej gry. A że do tego dołożył niezłą technikę i dochodzenie do sytuacji…
7. DANIJEL LJUBOJA
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci ligi w ostatnich latach, choć z każdym kolejnym miesiącem przekonywaliśmy się, że zachwyty nad Danijelem były chyba jednak odrobinę przesadzone. Fakt, broniły go liczby (12 goli w sezonie nikt mu nie odbierze), ale ciężko podchodzić poważnie do gościa, który notorycznie grał pod siebie, a na treningi przychodził niewyspany, bo dzień noc wcześniej testował Enklawę lub Plac Zbawiciela. Z drugiej strony ten sam imprezowicz potrafił strzelić kapitalną bramkę lub popisać się asystą, o jakiej inny ligowiec by nawet nie pomarzyłâ€¦ Cóż, na temat Serba mamy bardzo ambiwalentne odczucia i chyba zgadzamy się z Mariuszem Piekarskim, który stwierdził, że to dobry piłkarz, ale dla… laików.
8. MICHAL PAPADOPULOS
Gdy informowano media o pozyskaniu Papadopulosa, mówiono o byłym napastniku Bayeru Leverkusen i Arsenalu. Spodziewaliśmy się, że wysoki Czech ma z tymi klubami wspólnego tyle, ile Król z Realem Madryt. Czyli że zna kogoś, kto był i opowiedział mu to i owo. Ale zaskoczył na plus, systematycznie zdobywając kolejne bramki, dzięki którym rozczarowujące na całej linii Zagłębie, jako tako punktowało. Przy okazji stał się kołem ratunkowym dla trenera Hapala, gdy temu zarzucaliśmy nieudane i przepłacone transfery piłkarzy zza naszej południowej granicy. W Lubinie skorzystali z pierwszej nadarzającej sie okazji, by przedłużyć z Papadopulosem wygasający w czerwcu kontakt, a kto o czymś świadczy.
9. MARIUSZ STĘPIŁƒSKI
Czy nie wyjechał za szybko, czy nie powinien jeszcze poczekać – te pytania będą się powtarzały – tak czujemy – przez najbliższych kilkanaście miesięcy. Trudno bowiem przypuszczać, by Stępiński po dobrym, choć nie wybitnym sezonie z miejsca zaczął podbijać Bundesligę. Można się też zastanawiać, czy lepsza jest ławka w o niebo silniejszej lidze niż regularna gra w Ekstraklasie… To wszystko już tylko gdybanie, a Mariusza czeka teraz prawdziwy test. My też będziemy mogli się przekonać, czy jeden z największych talentów w Polsce, którego szuka piłka w polu karnym i który potrafi świetnie wykończyć akcję (choć ma problemy z pułapkami ofsajdowymi), poradzi sobie w Niemczech. U Stępińskiego podoba nam się natomiast jedna cecha, na którą zwrócił uwagę Grzegorz Mielcarski – większość piłek od napastników przyjmuje stojąc przodem do bramki przeciwnika. A to u nas rzadkość.
10. SMOK WAWELSKI
Wbrew pozorom – nie chodzi o Tomasza Kulawika. Dlaczego postawiliśmy na Smoka? Krótkie wyjaśnienie – żaden z pozostałych napastników nie zasłużył nawet na dziesiąte miejsce. Ani Gikiewicz, ani Duda, ani Docekal, ani żaden inny Grzelczak czy Teodorczyk.








