Radosław Mroczkowski znów ma mocno pod górę. Już w poprzednim sezonie jego możliwości były mocno ograniczone, musiał stawiać na młodzież, do tego niespecjalnie pomagał mu klub – głównie nie płacąc piłkarzom, o co trener miał spore pretensje, ale dopiero nadchodzący rok – możemy stwierdzić to już dziś – będzie dla łodzian prawdziwym wyzwaniem.
W ostatnich tygodniach Widzew stracił już sześciu piłkarzy, którzy w pierwszym składzie albo grali, albo się o niego ocierali: Gavricia, Dudka, Bartoszewicza, Ben Dhifallaha i Stępińskiego. Właśnie dołączył do nich kolejny, Łukasz Broź, najskuteczniejszy obrońca Ekstraklasy, jeden z najbardziej doświadczonych w szatni, na którym w ostatnich latach opierała się drużyna. Widzew oddaje go dziś za darmo, bez żadnego żalu, a wręcz z uśmiechem. Michał Wlaźlik, członek zarządu klubu, komentuje na Twitterze: – Rozstaliśmy się, wygrywając na tym wszyscy.
Mroczkowskiemu najprawdopodobniej wypada więc ośmiu piłkarzy (bo odejść może też Phibel i nie wiadomo co z Pawłowskim), z których – w mniejszym lub większym wymiarze – korzystał w minionym sezonie. A przecież choćby Broź, Bartoszewicz, Stępiński czy wspomniany Phibel to byli ci, na których zespół się opierał. Zostają Mielcarz, słabszy z sezonu na sezon Kaczmarek, Abbes i… cała reszta poniżej 25. roku życia, z samą młodzieżą na czele. – U młodych piłkarzy niekiedy brakowało mi tego charakteru. Rozumiem, że dla wielu to coś nowego, że w Ekstraklasie stawiają pierwsze kroki, ale nie możesz myśleć „zagrałem dwa niezłe mecze i jest super”. Nie jest super, bo musisz pracować dalej, mieć ciągłe parcie na swój rozwój – oceniał w wywiadzie dla Weszło (kliknij tutaj) tę widzewską młodzież Phibel.
Połowa drużyny już się rozsypała i Widzew potrzebuje dogłębnej przebudowy. Problem jednak w tym, że Mroczkowski ma związane ręce. Po pierwsze, klub kompletnie nie ma pieniędzy na wzmocnienia i niewiele może zaoferować. Po drugie, zakaz transferowy i limit płacowy (klub wciąż się odwołuje) w wysokości pięciu tysięcy złotych to ogromne utrudnienia. Utrudnienia tak duże, że Mroczkowski ściąga na testy kogo tylko się da. W poniedziałek przyjechało ośmiu niezbyt – delikatnie ujmując – znanych zawodników, a trzech z nich wyjechało już w środę. Od środy w Łodzi był 21-latek z Gruzji, ale w piątek już go nie było. I tak w kółko. Ruch jak na dworcu.