– Wysłaliśmy z moim prawnikiem wezwanie do zapłaty i klub praktycznie od razu uregulował wszystkie zaległości. Poślizgi w wypłatach dla piłkarzy zdarzają się w całej Europie, dlatego nie ma co z tego robić sensacji, bo sprawa jest załatwiona. Czy informacje o ofertach ze Steauy i Legii były plotkami? Do mnie nie dotarły żadne oferty z tych klubów. Zresztą, po końcu sezonu wyłączyłem telefon, wyjechałem na urlop do Polski, bo chciałem odpocząć. Jeśli jakiś klub będzie chciał mnie pozyskać, to musi wykupić mnie z Vaslui – powiedział Piotr Celeban na łamach „Super Expressu”.
Od pewnego czasu, kiedy czytamy wywiady udzielane przez Celebana, to dochodzimy do wniosku, że „ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział”. My nie ssiemy informacji z palca, nie zmyślamy i kiedy pisaliśmy, że Celeban wypowiedział kontrakt z Vaslui, to mieliśmy ku temu podstawy. Tymczasem teraz piłkarz robi z nas idiotów.
Prawda jest taka, że Celeban jednostronnie wypowiedział kontrakt, dokładnie tak samo, jak zrobił to kiedyś Duszan Kuciak, obu w sporze z tym samym klubem reprezentował nawet ten sam prawnik. Procedury trwałyby jakiś czas, ale koniec sprawy byłby łatwy do przewidzenia. – Piotr wysłał do Vaslui pismo z informacją o rozwiązaniu kontraktu. Oczywiście, rumuński klub później przelał mu pieniądze, co jednak nie miało znaczenia. Gdyby chciał odejść, odszedłby za darmo, jako wolny zawodnik. Dał się jednak udobruchać i postanowił zostać – mówi menedżer Celebana, Szymon Pacanowski z grupy „Fabryka Futbolu”.
W Rumunii Celeban już wcześniej miał bardzo wysoki kontrakt, przekraczający 300 tysięcy euro rocznie. Teraz jeszcze dostanie sporą podwyżkę.
Został w Vaslui przede wszystkim dla pieniędzy, ale także dlatego, że Legia wycofała swoją ofertę. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, Celeban czekał na sygnał, że ma przyjechać do Warszawy i podpisać kontrakt (jako wolny zawodnik). Jednak wtedy stołeczny klub wziął na celownik Inigo Lopeza i zrezygnował z Celebana (Lopez zwodził Legię długo i ostatecznie wybrał PAOK Saloniki). – Długo rozmawialiśmy, natomiast ostatecznie Legia zdecydowała się na inne rozwiązania – mówi Pacanowski.