Piotr Blandford przekonywał kiedyś internautów, że każdy z nich jest zwycięzcą i choć był bardzo zdeterminowany, to jednak pewnie miałby problem, by trafić z przekazem do reprezentantów Gibraltaru. Oni wiedzą, że zwycięzcami nie są, właściwie co mecz dostają w czapkę, gdziekolwiek z kimkolwiek grają. Nie, zwykły trener mentalny tutaj nie mógł pomóc, potrzebny był ktoś większego kalibru: kadra Łotwy z ekstraklasowiczami w składzie, która przegrała wczoraj z Gibraltarem.
Dla przedstawicieli malutkiego kraju – sześć i pół tysiąca kilometrów kwadratowych powierzchni – to naprawdę spory wyczyn, bo udało im się do tej pory wygrać ledwie raz, z Maltą, w czerwcu 2014 roku. Od tamtego czasu notowali tak mało imponującą serię:
Polska 0:7
Irlandia 0:7
Gruzja 0:3
Niemcy 0:4
Szkocja 1:6
Chorwacja 0:4
Niemcy 0:7
Irlandia 0:4
Polska 1:8
Gruzja 0:4
Szkocja 0:6
Liechtenstein 0:0
Łotwa 0:5
Portugalia 0:5
Grecja 1:4
Estonia 0:4
Belgia 0:6
Cypr 1:3
Bośnia i Hercegowina 0:5
Cypr 1:2
Belgia 0:9
Bośnia i Hercegowina 0:4
Estonia 0:6
Grecja 0:4
Cóż, o ile wysokie porażki z tuzami i średniakami europejskiej piłki nie rażą w oczy, o tyle bęcki od Cypru, Gruzji, Estonii czy Łotwy wskazywały Gibraltarowi miejsce w szeregu. No ale najwyraźniej zemsta smakuje najlepiej na zimno, bo blisko dwa lata po spotkaniu z Łotyszami, tym razem udało się tego przeciwnika ograć.
Piszemy o tym z dwóch powodów: po pierwsze warto odnotować duży krok do przodu gibraltarskiej piłki, po drugie nie możemy przeoczyć, że rękę podali jej przedstawiciele polskiej ligi. Rzućcie okiem na skład Łotyszy:
Znajdziemy w nim dwóch przedstawicieli ekstraklasy i jednego pierwszej ligi:
Igors Tarasovs – Śląsk Wrocław
Pavels Steinbors – Arka Gdynia
Valerijs Sabala – Podbeskidzie Bielsko-Biała
Ten ostatni grał cała pierwszą połowę i nie znalazł sposobu na gibraltarską obronę, drugi wpuścił bramkę w 88. minucie, pierwszy zszedł w końcówce spotkania, ale jeszcze przed golem. Jasne, poza triem z ekstraklasy w tej ogromnej wpadce udział wzięło wielu innych piłkarzy, natomiast co tu dużo kryć, nie jesteśmy szczególnie zaskoczeni, że akurat ta kadra dostała w czapę od Gibraltaru. Ekstraklasowicze oraz zawodnik pierwszej ligi wyjeżdżają rozegrać mecz towarzyski i przegrywają z kompletnym outsiderem. Ech, niby mamy przerwę od piłki klubowej, a symptomy słabości tej naszej dostajemy, nawet gdy nie gra.
Kto nie widział, niech ogląda historyczny moment:
Fot. FotoPyk