Reklama

Mocni mimo warunków, stabilni mimo wpadek. To jest Sparta

redakcja

Autor:redakcja

25 marca 2018, 00:14 • 12 min czytania 16 komentarzy

Czechy. Kraj, w którym piłka nożna toczy nieustanny bój o miano sportu numer jeden z hokejem. Miejsce, gdzie mimo wielu futbolowych sukcesów na przestrzeni lat, wciąż trudno kibica przyciągnąć na stadion, ba – skłonić do wykupienia możliwości oglądania spotkań krajowej ligi w domu. Rynek, na którym za prawa do transmisji spotkań płaci się klubom zaledwie 5 milionów koron (około 200 tysięcy euro) za sezon. Jak w takich warunkach pozostać konkurencyjnym nie tylko w kraju, ale i – przede wszystkim – w Europie?

Mocni mimo warunków, stabilni mimo wpadek. To jest Sparta

Spytajcie przy ulicy Milady Horákovéj.

To właśnie tutaj swoją siedzibę ma najbardziej utytułowany czeski klub i zdecydowanie najbardziej rozpoznawalna piłkarska marka poza granicami Republiki Czeskiej.

Sparta Praga.

33 krajowe mistrzostwa, 14 zwycięstw w krajowym pucharze, 2 w superpucharze. Półfinał Pucharu Europy w 1992 roku, półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów w 1973, a w ostatnich latach – między innymi ćwierćfinał Ligi Europy dwa lata temu, na drodze do którego wyższość Sparty musiały uznawać kolejno: Thun w eliminacjach, Asteras Tripolis i APOEL w fazie grupowej, FK Krasnodar w 1/16 i Lazio w 1/8 finału. Sposób na Czechów znalazł dopiero Villarreal.

Reklama

Było to osiągnięcie tym donioślejsze, że w ćwierćfinałowym starciu z El Submarino Amarillo, hiszpańską Żółtą Łodzią Podwodną, w podstawowym składzie Sparty znalazło się aż dziewięciu Czechów. A były i mecze, w których zespół z Pragi korzystał z zaledwie jednego zagranicznego zawodnika. Gdy Sparta ogrywała Lazio w Rzymie 3:0, robiła to z dziesięcioma krajowymi graczami w wyjściowym składzie, wspartymi tylko na lewej obronie przez znanego z Zagłębia Lubin Costę Nhamoinesu. Nie trzeba chyba dodawać, że zarówno gole, jak i asysty należały w stu procentach do Czechów?

Zrzut ekranu 2018-03-24 o 10.06.38

– Każdy, z kim się w tamtym okresie spotykaliśmy, pytał: jak to w ogóle możliwe? Jak można dojść aż do ćwierćfinału Ligi Europy z tak dużą liczbą krajowych zawodników? To był swego rodzaju cud. Stało za tym mnóstwo ciężkiej pracy, ale wciąż była to rzecz niespotykana – wspomina Ondřej Kasík, rzecznik prasowy Sparty i mój przewodnik za jej kulisami.

Tamten sukces, osiągnięty dzięki rodzimym zawodnikom był pokłosiem perfekcyjnego zgrania dwóch aspektów – krajowego skautingu, a także szkolenia.

– Naszą ambicją jest regularne sprowadzanie najbardziej utalentowanych chłopaków do naszej akademii. Nie do pierwszej drużyny, ponieważ pracowanie nad transferem 22-letniego piłkarza kosztuje już sporo pieniędzy i jest przez to dużo trudniejsze. Jeśli jednak możesz mieć tego samego zawodnika w wieku 16 lat, nie kosztuje on aż tak wiele i możesz jeszcze nad nim popracować, nauczyć go zawczasu stylu gry pierwszej drużyny. Dlatego nie jesteśmy szczególnie zainteresowani czeskim rynkiem jako takim. Bo próbujemy wyłapać najbardziej utalentowanych graczy z regionu zanim ci staną się dobrymi ligowcami. Najlepiej robi to chyba Red Bull Salzburg – gromadzą najlepszych młodych graczy u siebie, mają swój sposób rozwijania ich i wprowadzania do pierwszego zespołu przez drugoligowe Liefering. To do takiego modelu staramy się dążyć – tłumaczy Kasík.

I bynajmniej nie są to słowa rzucone na wiatr. W kadrze pierwszego zespołu na dzień dzisiejszy jest 14 Czechów, z czego przez akademię Sparty przeszło aż 8. Modelowym przykładem piłkarza, o jakim mówi Kasík jest niesamowicie utalentowany 18-letni napastnik Vaclav Drchal. W wieku 16 lat Sparta wzięła go za grosze z Ceskich Budejovic, antycypując, że jako 21-, może 22-latek byłby już pewnie wart kilkaset tysięcy euro.

Reklama

Do wspomnianego przez Kasíka wzoru z Salzburga ma Spartę zbliżyć reforma czeskiej ligi, dzięki której klubowe rezerwy będą mogły występować w trzeciej lidze. Reforma spowodowana tym, że kompletnym niewypałem okazał się projekt ligi juniorów, w której kluby mogły wystawiać pięciu zawodników powyżej 23. roku życia. Poziom bowiem, zamiast się podnosić, regularnie się obniżał, a wiele klubów traktowało te rozgrywki jak zło konieczne. Teraz ci, dla których na pierwszą drużynę będzie jeszcze nieco za wcześnie, będą mogli otrzaskać się na poziomie trzecioligowym, już wśród seniorów.

Rozgrywki rozgrywkami, ale magia dzieje się gdzie indziej. W akademii Sparty, której położenie jest co najmniej oryginalne. Klub podpisał bowiem umowę z miastem Praga na użytkowanie wnętrza stadionu Strahov. Znajdującego się w stanie rozkładu giganta, mogącego w czasach swojej świetności pomieścić według różnych źródeł od 220 do 250 tysięcy widzów. Stadionu, którego wielkość najłatwiej uzmysłowić mówiąc, że wewnątrz zmieściłoby się dziewięć pełnowymiarowych boisk. Który jest też czwartym największym pod względem liczby miejsc na widowni obiektem sportowym świata, ulegając jedynie trzem gigantycznym torom wyściowym: Indianapolis Motor Speedway, Circuit de la Sarthe i Tokyo Racecourse.

Sparta - Strahov

Obecnie znajduje się tam zaś osiem boisk piłkarskich (w tym jedno pod balonem), a także parking i budynek akademii.

SPARTA 1

– Z samym stadionem, z trybunami, które wyglądają jak wyglądają, nie możemy nic zrobić, bo budynek jest chroniony prawem. Ale znajduje się on praktycznie w centrum miasta. Blisko głównego stadionu, blisko najważniejszych budynków, w okolicy jest wiele szkół. Tak, to zdecydowanie nie jest zwyczajne miejsce na zorganizowanie akademii, ale daje nam ogromne możliwości. Gdybyśmy zbudowali akademię na obrzeżach miasta, bo w centrum nie ma innego miejsca, gdzie można by to było zrobić, byłoby to trudne dla młodych piłkarzy. Jak się tam szybko dostać, jak wrócić… Tutaj mają nas pod ręką – wyjaśnia Kasík.

Dostępność to jednak dziś niejedyny argument stojący za wyborem akademii Sparty, gdy jest się nastolatkiem z talentem do gry w piłkę. Swoje dla renomy szkolenia w klubie z Generali Arena zrobił też niesamowity rocznik 1992.

– Zespół z tego rocznika był piekielnie mocny. Po raz pierwszy w historii czeskiej drużyny narodowej zdarzyła się sytuacja, że na mecz pierwszej reprezentacji zostało powołanych pięciu zawodników nie tyle z tej samej akademii, co z tego samego rocznika tejże akademii. Pięciu chłopaków, których rodzice zapisali do jednego klubu w wieku kilku lat, którzy wspólnie dorastali, którzy grali ze sobą od najmłodszych lat, spotkało się na zgrupowaniu dorosłej reprezentacji.

Byli to obecni w Sparcie od 5.-6. roku życia Jiří Skalák, Martin Frýdek, Pavel Kadeřábek i Jakub Brabec. Niewiele później dołączył do nich w akademii Ladislav Krejčí, który pierwsze piłkarskie kroczki stawiał w małym praskim FK Podolí. Dziś to piłkarze odpowiednio: Brighton & Hove Albion, Sparty, Hoffenheim, Genku i Bolonii.

W większości nie grają już w Sparcie, zdążyli bowiem wykonać krok w przód. Stołeczny klub, gdy przychodzi konkretna oferta, daleki jest od rzucania swoim piłkarzom kłód pod nogi.

– Kiedy ktoś daje u nas z siebie  wszystko i wiemy, że jego umiejętności pozwalają marzyć o grze w lidze mocniejszej niż czeska, zarząd klubu nie blokuje transferu, nie stara się zachować zawodnika za wszelką cenę, byle mieć go u siebie przez 5-6 lat. Kiedy młody zawodnik gra przez dwa, trzy, cztery lata dla Sparty, jego jakość nieustannie idzie w górę i w końcu przychodzi za niego korzystna finansowo oferta, nie ma powodu, by ją odrzucać. Najlepsi czescy piłkarze powinni wyjeżdżać, by grać w piłkę w najsilniejszych ligach. Jeśli się nie sprawdzą, zawsze mogą wrócić po jakimś czasie, bogatsi o to doświadczenie. I świadomi, że powinni być wdzięczni za możliwość gry dla Sparty.

GER, 1. FBL, FC Augsburg vs TSG 1899 Hoffenheim

Pavel Kaderábek, wychowanek Sparty grający obecnie w Hoffenheim / fot. NewsPix.pl

Jak jednak łatwo zauważyć, ostatnie miesiące to już nie kontynuacja pięknej bajki o pokonaniu Lazio w Rzymie i awansie do ćwierćfinału Ligi Europy. Sparta dziś zajmuje dopiero 6. miejsce w czeskiej lidze. Nie tylko za Pilznem i Slavią, ale też za Slovanem, Sigmą i Jabloncem. Z pucharów odpadła po zaledwie jednym dwumeczu i dwóch porażkach z Crveną Zvezdą. Stała się poniekąd ofiarą zmiany wcześniejszej filozofii – nigdy wcześniej do klubu nie trafiało tak wielu piłkarzy z tak różnych krajów, jak przez ostatnie dwa lata.

Zmiany o tyle zastanawiającej, że decyzja o modyfikacji kierunku, w jakim zmierza klub, została dokonana niedługo po wspomnianym niesamowitym sezonie w Europa League. Którego architektem byli przecież w znakomitej większości piłkarze czescy.

– W klubie pojawiło się poczucie, że zdecydowanie potrzebujemy wsparcia zawodników zagranicznych. Oczywiście każdy tutaj chciałby, żeby zespół tworzyło jedenastu Czechów, ale chcieliśmy na sukcesie sezonu 2015/16 wylać fundamenty pod prawdziwie europejski klub. Pójść jeszcze mocniej do przodu dzięki wsparciu zawodników z innych krajów. Spójrz na najmocniejsze europejskie kluby – ile tam znajdziesz różnych kultur, narodowości. Pierwszy raz zatrudniliśmy też trenera z kraju tak odległego kulturowo, Andreę Stramaccioniego z Włoch. No ale wyniki są póki co takie, jakie są, Stramaccioniego w klubie już nie ma.

SPARTA 2

Podjęto ryzyko, choć o tyle kontrolowane, że wciąż nie wydano wszystkiego, co przez ostatnie trzy okienka zarobiono dzięki sprzedaży piłkarzy. W czym ogromny udział miało odejście Bořka Dočkala do Henan Jianye za 8,5 miliona euro.

29341363_1779929432058270_807780557_n

Część transferowych zarobków – co logiczne – musiała jednak zostać przeznaczona na bieżące funkcjonowanie klubu, więc wciąż szał wzmocnień trzeba nazywać do pewnego stopnia ryzykownym. Już teraz można powiedzieć, że przyświecający ruchom do klubu główny cel nie zostanie spełniony. Sparta nie zdobędzie tytułu w HET Lidze, nie skorzysta więc z faktu, że w przyszłym roku mistrz Czech uzyska bezpośrednią kwalifikację do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W chwili obecnej musi się wręcz obawiać, czy załapie się choćby do Ligi Europy.

Zrzut ekranu 2018-03-24 o 13.42.2016 punktów straty do liderującej Viktorii Pilzno (która ma w dodatku o jeden mecz rozegrany mniej) na 9 meczów przed końcem sezonu. Przepaść.

Co może nieco dziwić, gdy pytam Kasíka, jak bolesne mogą być konsekwencje braku awansu do przyszłorocznych pucharów, wcale nie wymienia na pierwszym miejscu kwestii finansowych.

– Kiedy nie jesteśmy częścią Ligi Europy, Ligi Mistrzów, eliminacji do Ligi Mistrzów, to zawsze oddziałuje negatywnie na klub pod kątem sportowym. Gdy przez dwanaście miesięcy nie masz okazji, by mierzyć się z klubami z Niemiec, Włoch, Anglii, to ma wpływ na rozwój drużyny i poszczególnych piłkarzy. Grając tylko w lidze czeskiej, możesz swoją klasę sprawdzić tak naprawdę przeciwko 2-3 przeciwnikom, Slavii, Pilznie i może jeszcze Slovanowi. To są spotkania na poziomie fazy grupowej Ligi Europy. Ale chcąc być lepszym i lepszym, trudno to osiągnąć grając wyłącznie na krajowym podwórku. Nie jesteś w stanie też ocenić, jak mocny – lub wręcz przeciwnie, jak słaby – masz zespół – mówi Kasík. – Jeśli zaś chodzi o finanse, to niekoniecznie zmusza nas to do panicznej wyprzedaży. Przecież zawsze możemy podpisać wyższy, korzystniejszy kontrakt sponsorski. Sparta i Slavia to akurat takie dwa kluby, które są w stanie zainteresować dużego, bogatego sponsora. Możesz zobaczyć, że już teraz na stadionie znajdziesz reklamy Generali, T-Mobile, kilku dużych firm bukmacherskich…

Klub jest też hojnie finansowany przez Daniela Křetínskiego, prezesa i współwłaściciela EPH, największej grupy energetycznej w Europie Środkowej. Ale – co najważniejsze – człowieka absolutnie zakochanego w Sparcie. To sprawia więc, że w razie braku wpływów z UEFA, stołeczny klub nie musi nagle obniżać wymagań i wypychać swoich piłkarzy do innych klubów, samemu dostając za nich grosze. Może też czasami poszaleć z transferami. Jak tej zimy, gdy sprowadzono najdroższego w historii klubu Nicolae Stanciu z Anderlechtu. Zawodnika, w którego przypadku zapłacono nie tylko za umiejętności.

– To może być bardzo ważny, przełomowy moment w historii klubu. Dotąd jeśli ktoś z dużym nazwiskiem przychodził do czeskiej ligi, to był to piłkarz 32-, 33-letni. Nicolae to zaś zawodnik znany w całej Europie, ale też piłkarz młody, który jeszcze się rozwinie i który może zostać sprzedany do jednej z najmocniejszych lig. Ten transfer może zachęcić kolejnych zawodników tego pokroju, by inaczej, przychylniej spojrzeć na ofertę Sparty – wyjaśnia Kasík.

Nie tylko za umiejętności płacono też, gdy do Sparty wracał po piętnastu latach w Borussii Dortmund i Arsenalu Tomáš Rosický.

– Spodziewaliśmy się, że to będzie dobry ruch także marketingowo. Ale uświadomił nam on, w jakich warunkach funkcjonujemy. Gdy David Beckham podpisał kontrakt w Realu, rozszedł się milion koszulek. My sprzedaliśmy zaledwie 1000, może 1500 koszulek Rosickiego.

No bo, właśnie – mówiąc o sposobie funkcjonowania Sparty, trzeba go osadzić w warunkach, na które klub nie ma żadnego wpływu.

Po pierwsze – co pokazuje też przypadek Rosickiego – Czesi nie mają nawyku kupowania na potęgę pamiątek klubowych.

– Oglądałem ostatnio mecz Atlanta United – DC United w MLS. Na stadionie było około 70 tysięcy ludzi, większość w koszulkach klubowych. Nie w którychś z poprzednich wersji – w najnowszych, kosztujących około 60-70 dolarów. Kultura w Czechach jest inna. Nie wypuszczamy nowych strojów co sezon, a co dwa, a i tak fani nie czują potrzeby kupna nowych, wielu chodzi w starych tak długo, jak tylko się da. Kiedy jedziesz na Old Trafford, nie spotkasz zbyt wielu osób w koszulce z logo Sharp. U nas wciąż funkcjonują t-shirty z tamtego okresu.

Po drugie – rynek piłkarskich praw telewizyjnych w Czechach jest niezwykle ubogi. Kluby otrzymują co sezon równowartość około 200 tysięcy euro, a więc kwoty, która stanowi ułamek procenta w budżecie Sparty.

– Ludzie są przyzwyczajeni, że piłka nożna w telewizji jest czymś darmowym, co się im należy. Do teraz dwa mecze w każdej kolejce są transmitowane za darmo. Od dwóch lat natomiast najlepsze spotkania są transmitowane przez prywatną firmę i trzeba za nie zapłacić. Dla ludzi to nowość, nie chcą płacić, mimo że rozmawiamy o kwotach rzędu 300-500 koron za miesiąc, a więc około 12-19 euro. To jest nic. Druga rzecz jest taka, że ludzie nie mają nawyku chodzenia na stadion, jeśli już oglądają mecz, to wolą to zrobić z kanapy. Przez co frekwencja i przychody z biletów są niskie. W Belgii czy Holandii prawa telewizyjne stanowią zwykle około 30% budżetu klubu, kolejne 30% to przychody z biletów. Trzeba więc znaleźć zapewnić zaledwie 40% w umowach sponsorskich i poprzez sprzedaż graczy. Jako Sparta musimy znaleźć w ten sposób około 70%.

SPARTA 3

Po trzecie – piłka nożna ma u naszych południowych sąsiadów potężnego rywala. Hokej na lodzie.

– Gdybyś przeszedł się po barach i spytał dziesięciu osób, który sport w Czechach jest sportem narodowym, pięciu powie ci, że piłka, pięciu, że hokej. Liga czeska jest potężna, jest jedną z najlepszych w Europie. Powiedziałbym, że czwartą-piątą. Na pewno za KHL, za ligą szwedzką, szwajcarską, na podobnym poziomie, co niemiecka. Drużynom hokejowym jest o tyle łatwiej, że rynek telewizyjny jest podobnej wielkości, ale jednak zawodnicy zarabiają mniej. Przez co łatwiej ściągnąć dobrego Kanadyjczyka, Słowaka, Słoweńca czy Czecha.

Klub jednak robi, co tylko może, by mimo trudnego rynku, na jakim operuje pozostać konkurencyjnym dla rywali z całej Europy. Owszem, obecnie znalazł się w trudnym miejscu, na co wpływ miały oczywiście nieszczególnie trafione inwestycje, ale i brak tak utalentowanego rocznika w akademii, jakim był słynny już 1992. Mimo wszystko trudno wątpić, że w ciągu kilku najbliższych lat jeszcze nie raz zadziwi ekspertów, pozostawiając papierowego faworyta z pustymi rękami. Zupełnie jak Krasnodar, Lazio czy Inter zaledwie dwa lata temu.

Bo to, co robią w Sparcie – nawet gdy po drodze przytrafią się jakieś niepowodzenia – naprawdę ma ręce i nogi.

SZYMON PODSTUFKA

fot. AC Sparta Praga/własne

Najnowsze

Weszło

Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
35
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”
Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
105
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Komentarze

16 komentarzy

Loading...