Damy ci 30 procent, a ty nam daj licencję…

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2013, 02:06 • 2 min czytania

Proces licencyjny od tego roku z pewnością jest znacznie, znacznie lepszy niż w poprzednich latach i wreszcie prowadzony przez kompetentnych ludzi. Jednakże… wciąż jest chyba troszkę dziurawy. W środę piłkarze Polonii Warszawa wzywani byli na indywidualne rozmowy w sprawie spłaty zaległego wynagrodzenia. Niektórzy z nich (większość?) dostali następującą propozycję: wypłacimy z miejsca 30 procent zaległości, natomiast pozostałe 70 procent rozpiszemy sobie na kolejne miesiące. W domyśle: na wieczne nigdy.
Przekaz był jasny: jeśli się nie zgodzicie, to klub nie dostanie licencji, oczywiście upadnie, a wy nie dostaniecie nawet złotówki, bo niby od kogo? W praktyce sprawa przedstawia się więc następująco: ludzie są przymuszani, by zrzekli się (przynajmniej na pewien czas) uczciwie zarobionych pieniędzy, bo jeśli nie zrzekną się 70 procent, to stracą 100.

Damy ci 30 procent, a ty nam daj licencję…
Reklama

Za chwilę może się okazać, że ugięli się wszyscy. Dlaczego nie?

– O, tu proszę podpisać, że nie mamy wobec pana żadnych długów… Wyraźnie, imię i nazwisko…

I co wtedy? Czy komisja licencyjna uzna, że wszystko jest w porządku? Proces licencyjny jeśli nie będzie chronił zawodników (jak i innych wierzycieli), wówczas zawsze na sam koniec zacznie ocierać się o szantaż. Co ci piłkarze mają zrobić, jeśli stawia się ich przed takim wyborem? Unieść się honorem? Niby powinni. Ale 30 procent to wciąż coś, opcja daleko lepsza niż zero… Szantaż pojawi się zawsze jeśli brak licencji z przyczyn finansowych zawsze skutkować będzie w praktyce upadkiem klubu.

Reklama

To materiał do przemyśleń dla komisji licencyjnej: jak to wszystko zorganizować, by proces licencyjny nie sprowadzał się do porozumień wymuszonych przez przystawienie noża do gardła.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama