Już w swojej pierwszej rundzie na nowej pozycji Bereszyński prezentuje się lepiej, niż grający po przeciwnej stronie Wawrzyniak. Ceesay, mimo, że sześć lat młodszy, jest zdecydowanie solidniejszy, niż Luis HenrÃquez. Nad grą Zboźnia rozpływa się Paweł Zarzeczny – twierdzi, że jest lepszy od Oleksego, jak i od każdego innego piłkarza Piasta. Todorovskim przed rundą poważnie interesowała się Legia. Macedończyk gra równo i skutecznie, w odróżnieniu od Adama Pazio, który po udanej jesieni kompletnie stracił formę. Golański dotychczas zaliczył siedem asyst, a biegający po lewej stronie Lisowski tylko dwie. Deleu jest najpewniejszym punktem defensywy Lechii, zdecydowanie solidniejszym, niż odstawiony ostatnio Piotr Brożek. Broź to niekwestionowany lider Widzewa – wykonawca rzutów karnych, jeden z kapitanów, reprezentant Polski. Nie sposób go nawet porównywać z takim Michałem Płotką.
Czy istnieje chociaż jeden klub w Ekstraklasie, w którym lewy obrońca jest lepszy od prawego? Odpowiedź jest tak samo oczywista, jak zatrważająca. A w ilu klubach boczni obrońcy grają chociaż na porównywalnym poziomie? Może w kilku, i to tylko dlatego, że są równie beznadziejni. W Ekstraklasie nie ma drugiej boiskowej pozycji, zajmowanej przez taką liczbę mniejszych lub większych boiskowych nieudaczników. Michalak, Lewczuk, Klepczyński, Pawelec, Burliga, Janicki – ci ludzie w ostatniej kolejce wybiegli w podstawowych składach. Jak w takim kontekście może dziwić, że reprezentacja ma problem z lewą obroną? Jednooki jest królem wśród ślepców – to musi być ulubione przysłowie Jakuba Wawrzyniaka. Ale nie tylko jego. Z tej maksymy korzysta już trzeci selekcjoner z rzędu, uporczywie wysyłając powołania sympatycznemu legioniście.
A przecież problem z lewymi obrońcami jest stary jak świat. Na tej pozycji ostatnimi przyzwoitymi i lewonożnymi graczami byli Marek Koźmiński i Tomasz Rząsa, czyli odpowiednio – roczniki ’71 i ’73. Następnie przyszła era piłkarzy prawonożnych, m.in. Ł»ewłakowa, Dudki i Bronowickiego. Mało kto pamięta, że mecz Euro 2008 z Niemcami na lewej stronie rozpoczął Paweł Golański. Nawet wyśmiewany przez wszystkich Boenisch zdecydowanie lepiej kopie piłkę prawą nogą. Tak naprawdę jedynym lewonożnym, bocznym obrońcą, który od czasów Beenhakkera dostał poważniejszą szanse w kadrze jest właśnie Jakub Wawrzyniak.
I to dziwi najbardziej. W Ekstraklasie gra coraz więcej 20-latków, czyli chłopaków urodzonych po roku ’92. Oznacza to, że po Tomaszu Rząsie, przez dwadzieścia lat, w naszym kraju nie urodził się ani jeden porządny lewy obrońca. Można tworzyć fantastyczne dream-team’y biorąc polskich piłkarzy z roczników 74-93, z Frankowskim, Krzynówkiem, Lewandowskim, czy nawet Salamonem, ale na jednej pozycji pozostanie pustka. Pustka, której nikt nie chce wypełnić.
Nie rozumiem młodych piłkarzy z Polski. Jeśli marzą o grze w reprezentacji, a marzą na pewno, powinni z większym rozumem podchodzić do swojego zawodu. Nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, że ciężko będzie o grę w kadrze na środku ataku. Tam, jeśli zdrowie dopisze, nawet przez dziesięć sezonów występować może Lewandowski. To samo z prawą obroną. Legia ma zdolnego Bereszyńskiego, uniwersalnego Jędrzejczyka, ale dopóki zdrowy będzie Piszczek, on będzie grać. Na kilku innych pozycjach jest z kolei niemały tłum. Na przykład do boiskowej „dziesiątki” aspiruje dwóch utalentowanych chłopaków z Serie A – Rafał Wolski i Piotr Zieliński. I weźmy teraz takiego Michała Ł»yro – 189 cm wzrostu, silny i szybki. Lewonożny. Ma wszystkie atuty, żeby nauczyć się grać na boku obrony. Jeszcze jako nastolatek był ustawiany w defensywie przez Jana Urbana. Jednak Ł»yro stwierdza, że najlepiej czuje się ataku i to tam chciałby spróbować swoich sił. Sorry Michał, w ataku to możesz być co najwyżej drewniany, możesz stać się kolejnym Gikiewiczem, czy Grzelczakiem. A gdybyś już kilka lat temu przeanalizował sytuację i zacisnął zęby, to z pewnością osiągnąłbyś więcej, niż lista rezerwowa Euro 2012. Rozumiem młodzieńczy entuzjazm i chęć zdobywania goli, ale dla sportowca z aspiracjami piłka nożna musi być czymś więcej, niż pasją i rozrywką. To dorosłe życie, które wymaga dorosłych decyzji. Niczym niepoparta chęć gry w ataku dorosłą decyzją nie jest.
Nie mogę się nadziwić piłkarzom z rocznika ’89 i młodszym. Podczas Euro 2008, kiedy problem z lewą obroną był niemniej powszechny, mieli co najwyżej kilkanaście wiosen na karku. Mogli powiedzieć sobie – mam dobrą lewą nogę, ta pozycja za 4 lata będzie należeć do mnie. Pieprzyć strzelanie bramek, bo mogę zagrać w pierwszym składzie na niepowtarzalnym turnieju rozgrywanym w Polsce. A tak, mamy plejadę lewonożnych, ofensywnych i przeciętnych piłkarzy. Silni i przebojowi – Teodorczyk, Rybus, Jankowski, czy właśnie Ł»yro – gdyby kiedyś pomyśleli, mogliby być o wiele, wiele dalej.
Duszmistrz