Marco Verratti z pewnością jest kluczową postacią w drugiej linii PSG. Przed transferem Neymara to właśnie Włoch był najgorętszym towarem na Parc de Princes. I w sumie nic dziwnego, bo gość ma w sobie dokładnie to, co powinien mieć idealny środkowy pomocnik. Widzi wszystko, potrafi dograć idealną piłkę bez względu na odległość, nie gra na alibi, wie, kiedy przyśpieszyć, a kiedy trochę wstrzymać akcję. Piłkarsko jest tak doskonały, że ręce po prostu same składają się do oklasków. Przy całym swoim geniuszu Verratti ma jednak jeden feler. Jeden cholernie istotny feler, który mocno rzutuje na ogólną ocenę. O co chodzi? O kartki, które ogląda częściej, niż nastolatek filmy porno.
Jeśli chodzi o kunszt Verrattiego, to ten nie podlega żadnym dyskusjom. Wychowanek Manoppello z każdym rokiem jest coraz lepszy, nadal się rozwija, a ze swojej gry eliminuje kolejne mankamenty. Jeszcze dwa lata temu Luis Fernandez, legenda francuskiej piłki, zarzucał mu, że reaguje zbyt wolno i – w porównaniu do najlepszych na tej pozycji – często niepotrzebnie zwalnia akcję. Dziś raczej pokusiłby się o podobne stwierdzenia, bo Verratti po prostu wykonał wielką pracę i dołączył do grona tych środkowych pomocników, do których to inni powinni równać.
Z jednym, być może najpoważniejszym defektem, nie potrafi sobie jednak poradzić. Kartki prześladują go właściwie od początku kariery, a zapewnienia o tym, że dojrzał i nauczył się dyscypliny, regularnie biorą w łeb. Przykładów nie trzeba zresztą szukać daleko, wystarczy spojrzeć na wczorajszy mecz z Realem. Najpierw ostre wejście w nogi Casemiro, potem totalny odpał i agresywne stawianie się sędziemu za to, że nie odgwizdał rzekomego faulu. Sami powiedzcie, czy dojrzały i zdyscyplinowany piłkarz, wiedząc, że ma już na koncie żółtą kartę, zachowuje się w ten sposób?
Patrząc z perspektywy wyniku, na zachowanie Verrattiego teoretycznie można machnąć ręką. Zresztą PSG nie wyglądało wczoraj na zespół, który zdoła odrobić straty z pierwszego meczu, nawet grając jedenastu na jedenastu. Niemniej, raptem pięć minut po tym, jak Włoch opuścił boisko, Cavani zdołał doprowadzić do wyrównania. Paryżanom zostało więc całe dwadzieścia minut, by spróbować odwrócić losy spotkanie. Na swoim pokładzie mieli jednak sabotażystę, który skutecznie utrudnił i tak bardzo ciężką misję.
Problemy z kartkami Verratii miał już w Pescarze, gdzie stawiał pierwsze kroki w seniorskiej piłce. W sezonie 2011/12, po którym przeniósł się do Francji, w 31 meczach na poziomie Serie B obejrzał dziesięć żółtych i dwie czerwone kartki. W PSG zmieniło się raczej niewiele, wystarczy spojrzeć na statystki:
2012/13 – 39 meczów, 13 żółtych i 1 czerwona kartka
2013/14 – 43 mecze, 12 żółtych i 1 czerwona kartka
2014/15 – 48 meczów, 18 żółtych kartek
2015/16 – 28 meczów, 5 żółtych kartek
2016/17 – 43 mecze, 9 żółtych i 1 czerwona kartka
2017/18 – 34 mecze, 10 żółtych i 2 czerwone kartki
Na szczeblu reprezentacyjnym sytuacja wcale nie jest lepsza. W eliminacjach do zbliżającego się mundialu Verratti rozegrał siedem meczów i zobaczył trzy „żółtka”. Ostatnim, uniemożliwiającym mu występ w kolejnym spotkaniu, został ukarany w pierwszym meczu barażowym ze Szwecją. Rewanż oglądał z wysokości trybun, a pozbawieni lidera drugiej linii Włosi, w kiepskim stylu pożegnali się z marzeniami o wyjeździe do Rosji.
O Verrattim już od jakiegoś czasu mówi się, że to poziom Realu i Barcelony, że umie wszystko i generalnie klękajcie narody, ale liczba napomnień mimo wszystko daje do myślenia. Dość powiedzieć, że trzy z czterech ostatnich czerwonych kartek, które w Lidze Mistrzów zobaczyli zawodnicy PSG, powędrowały właśnie na jego konto. Z jednej strony, mamy więc do czynienia z wirtuozem, który z piłką przy nodze potrafi robić cuda. Z drugiej – z niezdyscyplinowanym ignorantem, który regularnie osłabia swój zespół. Jasne, można powiedzieć, że Verratti nie kalkuluje i nie unika walki, ale na tym poziomie i przy jego umiejętnościach zawsze będzie to tylko wymówka.
Śmieszne jest to, że w lutym 2015 roku, piłkarz publicznie zapewniał, że bierze się za siebie i od tej pory nie będzie tak często karany. Jak widać, w postanowieniu wytrzymał tylko kilka miesięcy, choć mniejszą liczbę kartek w sezonie 2015/16 można zapewne tłumaczyć mniejszą liczbą rozegranych spotkań. Ogólnie rzecz biorąc, u Verrattiego od lat gra ta sama płyta. W piłkę gra coraz lepiej, ale głowa często za tym nie nadąża. Zbyt często.
Fot. Newspix