Po dziesięciu minutach pierwszego meczu wszystko wydawało się jasne. Higuain raz, Higuain dwa, do tego kolejne ataki sunące z siłą nawałnicy. Mało kto spodziewał się, że Tottenham zdoła się jeszcze otrząsnąć. Zawodnicy Mauricio Pochettino nie zamierzali jednak składać broni i za swoją niezłomność zostali słusznie nagrodzeni. Dlatego do rewanżu przystępują w roli faworyta, a Juve, aby zameldować się w ćwierćfinale, będzie musiało wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i zagrać nienagannie. Margines błędu został już wyczerpany.
Co przed dzisiejszym meczem przemawia za Tottenhamem? Poza bardzo dobrą formą (ostatni raz „Koguty” przegrały w grudniu z Manchesterem City), niewątpliwie atut własnego boiska. W bieżącej edycji Ligi Mistrzów zespół Pochettino wygrywa na Wembley z kim chce, jak chce. O sile Tottenhamu przekonał się nawet wielki Real Madryt, który w Londynie został całkowicie zdominowany. W innych rozgrywkach, żeby znaleźć porażkę Kogutów u siebie, trzeba cofnąć się do października i meczu z West Hamem.
Kadrowo ekipa z Londynu wygląda dobrze. Nie zagra co prawda Alderweireld, ale Belg przecież na kozetce leży ciągle. – Naciągnięcie mięśnia to skomplikowany uraz, który raz leczy się szybko, a raz bardzo powoli. Ludzie czasem tworzą różne oczekiwania, które nijak się mają do rzeczywistości. Nie chcemy być zatem złymi ludźmi, którzy najpierw obiecują, że zawodnik zagra, a później mówią coś zupełnie innego – mówi Pochettino.
Poza Alderweireldem fani na Wembley nie będą mogli oglądać pauzującego za kartki Serge’a Auriera, ale to przecież też detal. Od Iworyjczyka można oczekiwać głównie głupoty, co było widać w pierwszym meczu. Jest Trippier, czyli z kolei gwarancja wiatru z przodu, wielu dośrodkowań, ale i solidności w tyłach.
Ból głowy ma za to Allegri. Wystąpić ma co prawda Higuain, natomiast jest po kontuzji i pewnie nie będzie w kosmicznej dyspozycji. Trener Juventusu nie może też liczyć na Juana Cuadrado, Mario Mandzukicia i Federico Bernardeschiego. O klasie Paulo Dybali, Miralema Pjanicia czy Douglasa Costy nie trzeba nikogo przekonywać, więc jest kim atakować, jednak skuteczność Higuaina to pewnie rzecz niezbędna do awansu. Spore wyzwanie czeka też całą defensywę Juve. Ofensywa Tottenhamu to kreatywny i nieszablonowany monolit. Kiedy maszyna już się rozpędzi, wszystkie działające w niej tryby pracują perfekcyjnie i bardzo ciężko jest wybić ją z rytmu. Oczy fanów futbolu będą skierowane głównie w stronę Gianluigiego Buffona, który w pierwszym spotkaniu zaliczył bardzo słaby występ i teraz ma coś do udowodnienia.
Patrząc na ten mecz z kibicowskiego punktu widzenia, jednego możemy być pewni. Przed nami naprawdę przednie widowisko, w którym na pewno nie zabraknie emocji. Juventus nawet na moment nie porzucił marzeń o kolejnym finale, z kolei Tottenham ma wszystko by zostać czarnym koniem rozgrywek. Żadna z drużyn nie zamierza odpuszczać, a to oznacza, że na Wembley ogień będzie od pierwszej do ostatniej minuty.
*
Na przeciwnym biegunie możemy za to umieścić rewanż pomiędzy FC Basel i Manchesterem City. Tam wszystko rozstrzygnęło się już w pierwszym spotkaniu i dziś piłkarze Guardioli, w oczekiwaniu na ćwierćfinałowego rywala, po prostu urządzą sobie obowiązkowy sparing. Hiszpan zapewne da pograć młodym zawodnikom, a jego zespół pewnie i tak przejedzie się po Szwajcarach. Każdy inny wynik niż zwycięstwo City będzie dużą niespodzianką.
Fot. Newspix