Nie ma co się dziwić, że mylą się sędziowie w polskiej lidze, skoro od dawna nie udało się rozegrać spotkania w Lidze Mistrzów, które zakończyłoby się „właściwym” wynikiem. Jednak zdarzają się wpadki trudne do wytłumaczenia. Sędzia Garbowski zanotował właśnie taką niewytłumaczalną, nie dostrzegając żałosnej symulki Stępińskiego.
Młody widzewiak, cóż, bardzo był z siebie dumny, a w rzeczywistości powinien zapaść się pod ziemię ze wstydu. Oczywiście, że można oszukać sędziego, można ukraść jabłko w Auchan, można zatankować na stacji i uciec bez płacenia, można też podwędzić sąsiadowi kwiatki z balkonu. Można. To znaczy – da się. Tylko, że to wioska. Jakaś kariera na pewno marzyła się Stępińskiemu, ale chyba niepolegająca na tym, że będzie się wywracał nieatakowany i odstawiał niesmaczne przedstawienia?
Drogi Mariuszu, kiedyś w kierunku Michała Kucharczyka napisaliśmy: nie bądź pizdą! Tobie dedykujemy te same słowa. Chcesz być kozakiem, biegnij, dopóki możesz. Nigdy nie strzelisz pięknego gola, polegającego na minięciu trzech rywali, jeśli już w okolicach pierwszego postanowić przyrżnąć w glebę.
Przez Stępińskiego sędzia Garbowski odpocznie od prowadzenia meczów. My oczywiście weryfikujemy wynik tego spotkania na 2:2, co oznacza pewne przemeblowania i na dole tabeli, i na górze – względem oficjalnej klasyfikacji. Polonia w ogólnym bilansie sędziowskich pomyłek jest klubem najbardziej pokrzywdzonym. Już osiem razy arbitrzy mylili się na jej niekorzyść, a na korzyść – tylko dwa razy.
Ponadto w tej kolejce mieliśmy kilka pomniejszych, nieistotnych pomyłek typu niesłusznie uznany drugi gol Lechii Gdańsk (ze spalonego), czy brak karnego dla Podbeskidzia. To wszystko jednak wpadki bez żadnych konsekwencji punktowych.
