Andrzej Czyżniewski: – Reforma to ślepy zaułek, idzie nienormalność…

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2013, 10:05 • 10 min czytania

– Jeśli przy ostatnich decyzjach byli prezesi klubów, to nie wyobrażam sobie współpracy z tymi, którzy reformę poparli. To znaczy, że nie mają pojęcia, co dziś polskiej piłce jest potrzebne – mówi o najnowszych zmianach w Ekstraklasie Andrzej Czyżniewski. Początkowo mieliśmy zadzwonić tylko po kilka zdań o spotkanie Zawiszy z Arką, ale że „Czyżyk” sam o sobie mówi, że jest gadułą, to… daliśmy mu się wygadać. O wadliwym towarze z zagranicy, lanserach z sopockiego Monciaka, skandalicznych słowach Cupiała, błędach w Młodej Ekstraklasie i koniecznych zmianach w polskiej piłce.
Mecz Zawisza-Arka to było stracone półtorej godziny?
Tak. Jedyny pozytyw, że spotkałem wielu znajomych, bo dawno na tym poziomie na meczu nie byłem. O wiele więcej spodziewałem się po Zawiszy, zdecydowanie rozczarowali. Jeśli miał tutaj zagrać kandydat do awansu, to ja go nie widziałem. Poziom meczu był słaby, a sędzia jeszcze słabszy. Radek Osuch po meczu był mocno zdenerwowany, próbowałem go trochę uspokoić i powiedziałem „Radek, ja ciebie przepraszam, poszedłem przed spotkaniem przywitać się z sędziami, a oni nie wiedzieli, że już w Arce nie pracuję”. Ł»e Zawiszy należał się rzut karny i powinien zostać uznany gol, to ja widziałem z trybun, a arbitrzy tego nie widzieli? Sędziują już teraz po pięciu, a i tak ciągle coś odwalają. Niweczą wysiłek piłkarzy, marnują pieniądze właścicieli, bo większość już inwestuje prywatne pieniądze, i zniechęcają kibiców.

Andrzej Czyżniewski: – Reforma to ślepy zaułek, idzie nienormalność…
Reklama

Nie wiadomo, czy to sędziowie dostosowali się do poziomu piłkarzy, czy piłkarze do sędziów.
Zbyt dużo mówiło się o tym spotkaniu jeszcze przed jego rozpoczęciem: ktoś postawił duże pieniądze u bukmacherów, zawiadomiona została UEFA, zmieniono trójkę sędziowską. Znam prezesa Bońka i gdyby nie miał wiarygodnych informacji, nie podjąłby takich kroków. Ale widać, że Zawisza z tą całą atmosferą nie dał rady.

A to drużyna, która będzie do samego końca walczyła o awans. Po takich meczach trudno ją sobie wyobrazić w Ekstraklasie.
No chyba, że Osuch planuje po awansie wymienić cały zespół. Na piłkarzy o wiele, wiele lepszych. Bo ja nie zobaczyłem w sobotę żadnego zawodnika, o którym mógłbym powiedzieć, że spokojnie da radę w Ekstraklasie. Ale, mam nadzieję, to kwestia słabszego dnia. W meczu z Miedzią widziałem lepszy zespół, już z pieczęcią i pomysłem trenera Szatałowa. Nie wiem, jaką taktykę wymyślił na Arkę, ale piłkarze na pewno jej nie zrealizowali. Od przypadku do przypadku.

Reklama

W pierwszej lidze zrobił nam się wyścig ślimaków. Taki sam, jak przed rokiem w walce o mistrzostwo Polski.
Ł»e nikt nie chce awansować?

Tak.
To ma związek z poziomem. Poziom pierwszej ligi systematycznie się obniża. Zresztą, cała ta reforma, którą teraz ogłosiła Ekstraklasa… Nasz wielki były bramkarz powiedziałby, że to jest wielbłąd, a ja twierdze, że to jest jeszcze gorsze. Herbata nie będzie słodsza od dłuższego mieszania. Trzeba wsypać więcej cukru. Poziom rozgrywek się nie podniesie nawet, jak będziemy rozgrywali sto meczów. Jak ktoś nie potrafi grać, co mu to da? To nie reforma podnosi poziom, tylko podnoszą go piłkarze. Skoro Ekstraklasa chce się czymś zająć, to proszę bardzo – zacznijmy poważnie traktować system licencyjny. Jeśli zawodnik podpisuje trzyletni kontrakt, to powinien mieć spokój na trzy lata, a nie po kilku chwilach kombinować strajki. Jakim cudem Polonia Bytom, فKS czy Widzew dostały licencje, skoro miesiącami nie płacą? Dlaczego Ekstraklasa nie zajmie się tym, żeby spadający z ligi zespół miał zagwarantowane jeszcze część wpływów z transmisji telewizyjnych? Tak jest w Anglii, kluby zachowują 75 proc. tej kwoty. Ktoś się oburzy i spyta „po cholerę, dlaczego?”. Ano dlatego, żeby ten klub miał możliwość powrotu na ten poziom. Bo dziś spadek z Ekstraklasy powoduje kompletną degrengoladę, co widzimy w Łodzi, Bytomiu i Wodzisławiu.

Pan jest przeciw, ale reformę akurat nasz były wielki bramkarz, Jan Tomaszewski popiera, a nawet proponuje, żeby w sezonie rozgrywać 44 mecze. Poza tym, krótsza będzie przerwa w rozgrywkach i drużyny występujące w europejskich pucharach będą już po starcie ligi.
Jeśli chcemy grać więcej, to zwiększmy Ekstraklasę do osiemnastu zespołów. Pierwszą ligę zostawmy jak jest, a w drugiej – zamiast dwóch idiotycznych grup stwórzmy jedną. Jestem za tym, żebyśmy częściej grali, ale do załatwienia jest mnóstwo rzeczy. Dlaczego ludzie w Komisji Licencyjnej pracują społecznie, a nie na etatach? Gdyby byli na etatach, można by pociągnąć ich do odpowiedzialności. Do tego wymagać od klubów odpowiednich gwarancji bankowych… Wie pan, w jakich ligach jest taki system, jaki my wprowadzamy?

Podobny jest w Belgii.
Albo na Cyprze. Natomiast w krajach, gdzie poziom jest dla nas kompletnie nieosiągalny – w Anglii, Niemczech, Francji czy Hiszpanii – liga składa się z 18-20 zespołów. Niech wtedy piętnasty i szesnasty zespół Ekstraklasy wystąpią w barażach z trzecim i czwartym pierwszej ligi… Tymczasem okazuje się, że jak ktoś zakończy sezon zasadniczy z przewagą dziesięciu punktów, to nagle wyniesie ona pięć. Zapewniam, że nie podniesiemy poziomu poprzez samą reorganizację rozgrywek. To ślepy zaułek.

Od jakiegoś czasu w dziwny sposób manipulujemy systemem rozgrywek i przy okazji poziom zaczął się drastycznie obniżać. Jeżeli my mamy dwie drugie ligi, gramy po szesnaście zespołów, w których jest po dwudziestu dwóch zawodników, daje to… ponad siedmiuset piłkarzy. Skąd wziąć tylu zawodników?! A nie powiedzieliśmy jeszcze o lidze pierwszej, gdzie kluby nie mają obowiązku prowadzenia akademii, drużyny rezerw czy szkolenia młodzieży. Skąd my, do cholery, mamy brać tych wszystkich piłkarzy? No, oczywiście, z zagranicy. Będziemy mieli piękne stadiony, może najpiękniejsze w Europie, ale problem będzie inny – na tych stadionach będą grali Litwini, Białorusini i Łotysze. Teraz wszyscy mówią, że dobrze się dzieje, że idzie polska młodzież. A dlaczego ona idzie?

Przez oszczędności.
Oczywiście, przez nic innego. Jak ktoś jest młody, ale dobry, to i tak będzie grał.

Powiedział pan o obcokrajowcach. Powinniśmy wprowadzić minimalne pensje dla cudzoziemców, żeby uniknąć sprowadzania szrotu?
Jestem za. W Anglii obcokrajowiec musi coś sobą reprezentować, żeby dostać pozwolenie na grę – ogórka tam nie dopuszczą. My w Arce braliśmy obcokrajowców, ale tylko ze względów oszczędnościowych. Obcokrajowiec przyjeżdżający z menedżerem był o 50 proc. tańszy od polskiego piłkarza z menedżerem. Z określonym budżetem nie miałem wyboru: musiałem sięgać po cudzoziemców. Gdybym z takimi możliwościami próbował ściągać samych Polaków, to chyba miałbym ich siedmiu w zespole.

I działał pan sprzecznie z własnymi przekonaniami.
To był krótkoterminowy plan. Rozpoczynając pracę w Arcę, zastałem zespół lanserów z sopockiego Monciaka. Ludzi, którzy przyjechali na Wybrzeże tylko dla lansu – praca nad brzuchem, kaloryfer, brązowa opalenizna, wypad na plażę i molo, a w nocy koniecznie do lokalu. Podjęliśmy więc decyzję, że stawiamy na młodzież. Arka miała wtedy najwięcej wychowanków w swoim składzie, do tego chcieliśmy dobrać obcokrajowców. Niestety… W sprawie Brumy dzwonili do mnie po każdym meczu, dopytywali do kiedy ma kontrakt, ale on po pół roku zaliczył niewyobrażalny zjazd. Wciągnęły go uroki Trójmiasta. Ja sam popełniłem zasadniczy błąd, myśląc, że obcokrajowiec-profesjonalista będzie się rzeczywistym profesjonalistą, ja nie będę musiał go kontrolować i pełnić roli policjanta. Okazało się, że piłkarze odrzuceni na Zachodzie mają ukryte wady. Nie miałem odpowiedniego działu skautingu, więc te wady poznawałem, jak… już ich zatrudniłem.

I jakie to były wady?
Jakość i podejście do obowiązków. Mawaye na testach wyglądał tak, że trenerzy byli nim strasznie zachwyceni i nie chcieli w ogóle słyszeć o Tshibambie. Nie wiem, jakim cudem, ale jednak – przekonałem właściciela, byśmy wzięli dwóch. Faktycznie, Tshibamba okazał się o wiele lepszym piłkarzem, ale… Nie wiedziałem wcześniej, że ma skłonności do bardzo szybkiej jazdy samochodem i skasował dwa auta. Nie wiedziałem, że jest to chłopak, którego bardziej kręcą uroki życia, niż ciężka praca. Nie wiedziałem, że to piłkarz, który przekłada stan konta nad to, jak się prowadzi na co dzień. Nie przypadkiem NEC Nijmegen oddał nam 21-latka, rezygnując z ekwiwalentu za wyszkolenie. Oni już wiedzieli, że ten towar jest wadliwy. Specjalistyczna firma przeprowadziła na Joelu badania i wyniki jego badań – szybkość, dynamika, budowa ciała, siła i wszelkie proporcje – do dziś służą za idealny wzór. Niestety, pan Bóg zapomniał o jednym: nie wyposażył głowy w odpowiedni rozum. Dlatego Tshibamba już dziś jest w Chinach na lukratywnym kontrakcie.

Odjechaliśmy trochę od tematu reformy Ekstraklasy, której jest pan mocno przeciwny. To nam zaszkodzi czy po prostu nie pomoże i staniemy w miejscu?
Nasz naród ma wiele dziwnych przysłów, o jakich w innych państwach nigdy nie słyszeli. Idiotyczne jest choćby: „Mądry Polak po szkodzie”, ale niedługo ktoś je przypomni. Reforma nie wniesie nic poza tym, że poziom będzie jeszcze niższy. Dla klubów z dołu tabeli jest to katastrofa. Jeżeli Podbeskidzie znów będzie grało z Bełchatowem… Ilu ludzi, pana zdaniem, przyjdzie na taki mecz?

Jeżeli będzie to zacięta walka o utrzymanie – a ma być, bo różnice punktowe się zmniejszą – to na taki mecz trochę kibiców przyjdzie.
Nie przyjdzie, bo ich to nie interesuje. Kibic pójdzie na mecz, w którym jego mniejszy klub gra z Lechem albo z Legią. Kibic najchętniej chodzi na spotkania z potentatami, wtedy liczy, że jego zespół zrobi niespodziankę – nie przypadkiem bilety na tych najlepszych rywali są najdroższe. A zorganizowanie sześciu meczów Bełchatowa z Podbeskidziem to będzie finansowa klapa. Wprowadzenie zmian, że ktoś powinien z ligi spadać, a jednak z niej nie spada – nie tędy droga, naprawdę.

Czy myśli pan, że osoby zasiadające w Ekstraklasie to ludzie, którzy będą decydowali o obliczu europejskiej piłki? (śmiech) Gdyby to był system, który ma podnieść poziom, już dawno zostałby wprowadzony w innych ligach. Tradycyjnie kombinujemy, przeprowadzając kolejną w ostatnich latach reformę zamiast trochę pomyśleć. Podnośmy poziom poprzez posiadanie akademii z prawdziwego zdarzenia, zatrudnianych tam trenerów, a nie panów za pięćset złotych miesięcznie. Postawmy na prawidłowe szkolenie młodzieży i jeśli będziemy mieli kilkanaście tysięcy zawodników, wyszkolonych przez odpowiednich specjalistów, sami podniesiemy poziom. Bez konieczności sięgania po obcokrajowców.

Dziś często próbuje się przekonywać, że pośród tej młodzieży, na którą kluby postawiły z konieczności, jest naprawdę sporo talentów. Wielu pan widzi takich, którzy mogli być kimś więcej, niż tylko „national level”?
Pojawiają się zawodnicy, np. w Lechu, którzy dobrze rokują i mogą osiągnąć wysoki poziom. Do tego potrzebna jest jednak konkurencja. Motorem napędowym do stawania się lepszym jest właśnie konkurent. Jeśli chłopak jest młody, nikt go nie depcze po piętach, nikt go nie ciśnie, to szybko spocznie na laurach. Wprowadzono rozgrywki Młodej Ekstraklasy, które były szczytną ideą, ale w wielu miejscach zaczęto je traktować jak zesłanie na banicję. Miejsce, do którego zsyłano starszych piłkarzy za karę. Jak mieli się czuć ci młodzi, dla których przecież to miała być odskoczna do pierwszego zespołu? Zresztą, to były rozgrywki bez żadnej presji, nikt stamtąd nie spadał, a przecież młody piłkarz presji potrzebuje. Jego rozwój to nie szlifowanie techniki, tylko rozwój psychofizyczny, a do tego potrzebna jest rywalizacja. Dlatego chłopcy, którzy mają możliwość gry na poziomie trzeciej ligi – przy presji, kibicach, starych wyjadaczach, walce o awans czy utrzymanie – rozwijają się lepiej, niż ci z Młodej Ekstraklasy. Bo tam jeden klub wystawia roczniki młodsze, a drugi… Batatę.

Jak właściciel Wisły Kraków może w ogóle powiedzieć, że nie interesuje go szkolenie młodzieży? Ł»e dla niego obcokrajowiec jest tańszy i lepszy, a szkolić to mu się nie opłaca. Dla mnie to skandal, bo to powinien być jego obowiązek. OBOWIÄ„ZEK! Kiedyś narzekano na plan wprowadzenia oświetlenia, „że jak, że po co”, a dziś pojedzie pan do Nowego Dworu – nie ma tam Ekstraklasy, ale standard pozostał. Potem wystartowano z podgrzewanymi płytami i znów to samo, „ale jak, dlaczego, nie ma w ogóle tematu”, więc teraz takie płyty ma cała Ekstraklasa i część pierwszej ligi. Dziś wymogiem licencyjnym musi być obowiązkowe szkolenie młodzieży. W przeciwnym wypadku, możemy sobie zrobić co najwyżej… reformę reformy.

Mariusz Piekarski powiedział, że idzie normalność. Pana odpowiedź?
Ł»e idzie nienormalność. Jeśli przy ostatnich decyzjach byli prezesi klubów, to nie wyobrażam sobie współpracy z tymi, którzy reformę poparli. To znaczy, że nie mają pojęcia, co dziś polskiej piłce jest potrzebne.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama