Widzew jak zwykle nie płaci, Ljuboja wpadł w furię, gorące dni w Ruchu Chorzów

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2013, 08:38 • 11 min czytania

Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd prasy. Zaczynamy od „Faktu”:

Widzew jak zwykle nie płaci, Ljuboja wpadł w furię, gorące dni w Ruchu Chorzów
Reklama

FAKT

Widzew wypłacił jednemu z młodych piłkarzy… 56 zł pensji.

Reklama

Runda wiosenna w wykonaniu Widzewa jest fatalna. Zaledwie dwa punkty i tyle samo zdobytych bramek. Piłkarzom nie jest do śmiechu, ale o poprawę nastrojów w drużynie postarali się działacze. Przelew, jaki wysłali jednemu z bramkarzy – Patrykowi Wolańskiemu (22 l.), rozbawił szatnię. Według naszych informacji Wolańskiemu wypłacono miesięczną pensję w wysokości… 56 złotych. Bramkarz nie chce rozmawiać na ten temat. Tym bardziej że ostatnio nie ma w Widzewie dobrej passy. Został odsunięty od drużyny, może trenować wyłącznie z Młodą Ekstraklasą. Ponoć były zastrzeżenia do jego podejścia do treningów. Ale nie tylko Wolański ma problemy. Niedawno Princewill Okachi (23 l.) musiał zmienić mieszkanie. Właściciel, u którego je wynajmował, miał już dość czekania na zaległe pieniądze. Przed meczem z Polonią podobny los spotkał Emersona (20 l.) i Alexa Bruno (20 l.). Widzew nie płacił za bursę, w której mieszkali. To koszt około 600 zł.

Tekst o podejrzeniu próby ustawienia meczu Zawiszy z Arką.

Jak udało się dowiedzieć Faktowi, kiedy Boniek zadzwonił do szefa UEFA Michela Platiniego (58 l.), aby zgłosić problem ten szybko sprawdził, że mecz Zawisza – Arka rzeczywiście wzbudza podejrzenia. Francuz spojrzał tylko na ekran swojego komputera. Szef europejskiego futbolu ma dostęp do specjalnego systemu Bet Radar, w którym działa ponad 300 bukmacherów z całego świata. Dzięki niemu firmy porównują między sobą kursy, wyłapują zmiany w zakładach, nominują podejrzane mecze. Gdy coś jest nie tak zmienia się status spotkania, a regionalni opiekunowie zgłaszają nieprawidłowości. Każdy mecz, nawet z niższych lig jest pod lupą systemu, a tym samym UEFA. Gdy pod lupę poszło starcie Zawiszy z Arką, w kilku serwisach internetowych pojawił się dziwny wpis dotyczący meczu Jagiellonia – Pogoń. Autor napisał, aby obstawić dwa zakłady – w regulaminowym czasie gry zobaczymy czerwoną kartkę i zostanie podyktowany rzut karny. Sprawdziło się w stu procentach! Przypadek?

RZECZPOSPOLITA

Reorganizacja ligi to krok w stronę piłkarskiej prowincji – pisze Szczepłek.

Za reformą opowiedziały się przede wszystkim kluby bogate (Legia, Lech, Wisła), o stabilnych podstawach. Dla nich siedem meczów w sezonie więcej nie będzie stanowiło problemu. Mogą być zadowoleni sponsorzy, którzy otrzymają więcej za swoje reklamy. Ale dla większości klubów więcej meczów to więcej kłopotów. Tzw. dzień meczowy, mający w założeniu przynieść gospodarzowi najwięcej zysków, może okazać się porażką, jeśli gość będzie mało atrakcyjny. Na dodatkowy mecz Legii z Lechem przyjdzie zapewne 30 tys. kibiców, ale na Podbeskidzie z Bełchatowem raczej nie. A jeśli tych klubów nie będzie już w ekstraklasie, to może je zastąpić na przykład Termalika Bruk-Bet z Niecieczy. Dojdą koszty podróży. Prezes Korony Kielce Tomasz Chojnowski zwrócił uwagę, że tam, gdzie kluby płacą zawodnikom tzw. wejściówki (za udział w meczu), trzeba będzie znaleźć nowe fundusze. Bogaci będą bogatsi, biedniejsi stracą. Nie słychać głosów podzielających nadzieje pomysłodawców, że dzięki reformie podniesie się poziom rozgrywek. Wszystkie poważne czy kosmetyczne zmiany dokonane w ostatnich kilkudziesięciu latach nie przyniosły pod tym względem poprawy. Trener Legii Jan Urban jest sceptyczny, jego zdanie podziela Dariusz Dziekanowski.

GAZETA WYBORCZA

Ljuboja wpadł w furię zarzucając, że nie szanuje się tego, co zrobił dla Legii.

Rozwścieczony Serb miał rzucać w szatni butami i szaleńczo kląć, że w Legii nie szanuje się tego, co zrobił dla klubu. Nie wiadomo, czy do Danijela Ljuboi dotarło, że nie jest niezastąpiony, ale drużyna natychmiast załapała, że i bez gwiazdy można rozgrywać wielkie mecze. Przez ostatnie półtora roku Ljuboja był gwiazdą Legii i całej ligi. U poprzedniego trenera Macieja Skorży to on dyrygował zespołem, miał nawet przywilej wybierania sobie treningów, w których będzie uczestniczył razem z drużyną. Wszystko zaczęło się zmieniać po przyjściu trenera Urbana. Ljuboja został przesunięty z pozycji napastnika na wysuniętego pomocnika, w rundzie wiosennej szkoleniowiec zaczął ściągać go z boiska. Najpierw na kilka minut przed końcem, później nawet kwadrans. W sobotę po raz pierwszy nie pozwolił mu wyjść na drugą połowę. Trener Urban tłumaczył później, że 35-letni Ljuboja nie grał według taktyki. Serba to rozwścieczyło. Koledzy, choć później żaden nic oficjalnie nie powiedział, ponoć zbaranieli. U niektórych zachowanie napastnika wywołało olbrzymią złość. Tacy właśnie wyszli na boisko na drugą połowę.

Cracovia w dwóch ostatnich meczach stworzyła jedną dogodną okazję bramkową.

Krajobraz po ostatnim gwizdku był wymowny. Piłkarze, jakby za karę, ruszyli w stronę kibiców. Usłyszeli okrzyki „do domu” i kilka mniej cenzuralnych przyśpiewek. Runda wokół boiska przypominała marsz żałobny. To dopiero pierwsza w tym sezonie porażka u siebie, ale styl nie zachwyca od dłuższego czasu. Kiedy goście schodzili do szatni, fani klaskali. Oczywiście nie wszyscy, bo niektórzy kilkanaście minut przed ostatnim gwizdkiem poszli do domu. W klubie czuć było napiętą atmosferę. Nawet piłkarze, którzy zazwyczaj nie odmawiają wywiadów, tym razem nie chcieli rozmawiać. – Nie chce mi się tłumaczyć – rzucił tylko Mateusz Ł»ytko, który zagrał bardzo źle. Wytłumaczyć nie chciał się też np. jego partner z obrony Milosz Kosanović, choć nie zagrał lepiej. Po meczu do szatni wszedł Janusz Filipiak, właściciel klubu, i długo z niej nie wychodził. Co powiedział piłkarzom, nie wiadomo, bo prezes także nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Tłumaczył się chorobą. Właściciel Comarchu ma prawo być wściekły, a piłkarze naprawdę mają się czego wstydzić. Cracovia nie zdobyła gola od ponad trzech godzin (203 minuty). W dwóch ostatnich meczach krakowianie oddali dwa (!) celne strzały, z czego jeden był podaniem do bramkarza.

SPORT

Czy Jacka Zielińskiego czekają w Chorzowie gorące dni?

Będzie trzęsienie ziemi w Chorzowie? Bardzo słaba postawa niektórych zawodników Ruchu może spowodować, że przy Cichej posypią się kary. Dzisiaj prezes klubu spotka się z trenerem Jackiem Zielińskim. Dariusz Smagorowicz podobno zastanawia się nad tym, czy nie przesunąć niektórych zawodników do zespołu Młodej Ekstraklasy. Przypomnijmy, że jutro chorzowianie zmierzą się w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski z Legią Warszawa.

DZIENNIK POLSKI

Kolejne samobiczowanie Cezarego Wilka.

Długo prowadziliście, wydawało się, że macie mecz po kontrolą, a później nadeszły trzy minuty, które wstrząsnęły Wisłą. Efekt jest taki, że punkty pojechały do Gliwic. Co takiego się stało?
– Przegraliśmy ten mecz przez własną głupotę i praktycznie na nasze życzenie. Do 70 minuty wydawało się, że totalnie kontrolujemy przebieg gry. Mieliśmy kilka okazji na podwyższenie prowadzenia i nagle dwa stałe fragmenty gry, po których rywale zdobyli dwie bramki. Drugi gol wyglądał tak, że zawodnik strzelił, Sergei świetnie obronił, ale rywal znów z dwóch metrów dobił piłkę do praktycznie pustej bramki. Tak nie możemy się zachowywać jako drużyna przy stałych fragmentach gry.

Przed tym meczem bardzo dużo mówiło się, że właśnie stałe fragmenty gry są silną bronią Piasta. Okazało się, że słowa to jedno, a rzeczywistość boiskowa drugie.
– Można zawsze wiele mówić, ale reagować trzeba przede wszystkim na boisku. Tym razem tej naszej reakcji zabrakło i zeszliśmy z boiska pokonani.

Zgodzi się Pan, że kluczem do tej porażki nie było już nawet to, w jaki sposób straciliście te dwie bramki, ale fakt, że nie potrafiliście „dobić” rywala przy prowadzeniu 1:0?
– Mogę się tylko zgodzić z taką tezą. Zaczęliśmy nieźle drugą połowę, na co uczulaliśmy się w szatni. Chodziło o to, żeby skoncentrować się na ten fragment maksymalnie i strzelić drugą bramkę. Były na to okazje, ale nie udało się. A później każdy widział, co się działo.

SUPER EXPRESS

Marcin Kamiński o ostatnim golu i specjalnej dedykacji.

– Obiecałem sobie, że jak strzelę gola, to zadedykuję go dziadkowi – mówi „Super Expressowi” Kamiński. -Nie dopuszczałem nawet myśli, że mógłbym nie wystąpić. Jeszcze na kilka godzin przed spotkaniem głowę miałem gdzie indziej, myślałem o dziadku. Ale potem był już tylko mecz, bardzo chciałem wygrać. A kiedy strzeliłem gola, od razu popatrzyłem w niebo, tam gdzie jest teraz dziadek. Piłkarz Lecha wspomina, że dziadek Tadeusz oglądał niemal wszystkie jego mecze w „Kolejorzu”. – Miał już prawie 90 lat, a oglądał spotkania w… Internecie. Nie było to dla niego łatwe, więc czasami dzwonił do mojego brata, żeby ten mu podpowiedział, jak włączyć transmisję. Był bardzo zdeterminowany, by widzieć mnie w akcji. Świetnie znał się na piłce. Lubił pochwalić, ale kiedy zagrałem słabszy mecz, potrafił skrytykować. Dziadek taki był – zawsze walił prosto z mostu – opowiada Kamiński. Młody piłkarz jest ostatnio w świetnej formie. To rzadki widok, by obrońca strzelał po golu w dwóch meczach z rzędu. – Przede wszystkim wreszcie uśmiechnęło się do mnie piłkarskie szczęście. Wcześniej dochodziłem do sytuacji, ale nie potrafiłem ich wykorzystać. Teraz w dwóch meczach się udało, z czego się bardzo cieszę – podkreśla.

SE donosi, że zarządcy Stadionu Narodowego dostaną wysokie premie, jeśli dług wypracowany w bieżącym roku będzie stosunkowo nieduży.

Aż trudno w to uwierzyć! Ale jeśli tegoroczny dług Stadionu Narodowego wyniesie 16 mln zł, to prezes Marcin Herra i jego zastępca Andrzej Bogucki, czyli szefowie spółki zarządzającej obiektem, dostaną do podziału aż 750 tys. zł, czyli po 375 tys. zł premii! – Ministra sportu przygotowała dla szefów tej spółki taki kontrakt, by otrzymali gigantyczne nagrody i to już za ten rok. Wystarczy wczytać się w te kontrakty – komentuje nam Tomasz Garbowski (34 l.), poseł SLD. Herra i Bogucki zarabiają miesięcznie po 29 tys. zł.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Antonim Piechniczkiem o reprezentacji.

Mamy w ogóle drużynę? Jerzy Engel twierdzi, że nie, bo jak w meczu z Ukrainą Robert Lewandowski zwijał się z bólu po faulu rywala, to żaden z naszych nie doskoczył do przeciwnika.
– Nie ma w polskim zespole tej więzi powodującej, że jeden za drugim skoczyłby w ogień. Proszę jednak zwrócić uwagę, że Waldemar Fornalik jest czwartym trenerem, po Pawle Janasie, Leo Beenhakkerze i Franku Smudzie, który ma z tym zespołem określony problem.

To znaczy, jaki?
– Ja po prostu uważam, że ta kadra, to nie jest zespół ludzi, którzy chcą za wszelką cenę coś dla reprezentacji zrobić. Nie mówię, że im się nie chce, ale nie mogę też powiedzieć, że im się chce. Mam wrażenie, że oni robią wszystko na pokaz. Mówią, że gra w reprezentacji, to jest zaszczyt, że powołanie jest wyróżnieniem i tyle. Mamy elokwentnych piłkarzy, którzy dobrze czują się przed kamerą i dużo i ładnie mówią. Ale to są słowa bez pokrycia.

Trener powinien sprawić, że słowa przerodzą się w czyny.
– Tak, ale za to, co się dzieje z biało-czerwonymi, w równie wielkim stopniu odpowiedzialni są prezesi. Oni muszą wspierać działania trenera i mieć częsty kontakt z piłkarzami. Muszą ich witać w trakcie przyjazdu na zgrupowanie, zjeść z nimi obiad, kolację, przyjechać na trening, a nawet wpaść w przerwie do szatni, jak coś ich zdenerwuje. Zbigniew Boniek czy Roman Kosecki powinni oczywiście poczekać, aż trener skończy mówić i dorzucić od siebie: „Panowie, nie róbcie jaj. Zostawcie na boisku zdrowie, krew, pot i łzy”. Zawsze mogą też zdążyć rzucić hasło: „Jak będzie źle, to was wszystkich zmienimy, ale trenera zostawimy”.

Jeszcze jeden tekst o Danijelu Ljuboi.

Umowa Ljuboi z Legią wygasa z końcem sezonu. Na razie nie ma żadnych negocjacji w sprawie jej przedłużenia, zostały one odłożone w czasie, także w przypadku innych graczy, którym kończą się kontrakty. – Spotkaliśmy się na kolacji i byłem bardzo pozytywnie zaskoczony Danijelem. Fajny facet, chciałbym, aby został. Myślę, że w sprawie kasy jesteśmy w stanie się porozumieć. Tak, dogadamy się, nie będzie problemu, bo są granice finansowego absurdu. Jednak teraz jeszcze nie czas na takie rozmowy. Myślę, że maj będzie odpowiedniejszy – przyznał prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Nikt nie kwestionuje klasy sportowej Serba, ale lat mu nie ubywa. – On jak nie wyjdzie w podstawowym składzie, jest nieszczęśliwy. Chciałbym, żeby akceptował taką sytuację, że daje z siebie maksa do 60. minuty, a potem schodzi. Albo żeby wszedł na pół godziny. Przecież to jasne, że nie będziemy na nim budować drużyny – nie ma wątpliwości Leśnodorski. Najbliższe tygodnie będą decydujące. Ljuboja dostał w sobotę lekkiego klapsa, choć przecież nie rozgrywał najgorszego meczu w sezonie. Trenerzy uznali, że nie wykonuje odpowiednio założeń taktycznych i lepiej będzie, jak odpocznie.

Tekst o ligowych reformach w innych krajach i efektach jakie przyniosły.

W Belgii od 2009 r. istnieje najbardziej skomplikowany system w Europie. Skutek? – Faktycznie do końca sezonu zasadniczego trwa walka, aby załapać się do czołowej szóstki. Są emocje, bo kiedyś kluby z miejsc 5.-13. nie grały o nic. Ale jeśli klub się nie dostanie, to praktycznie kończy sezon. W tzw. „Grupie Play-Off 2” (drużyny z miejsc 7.-14. – przyp. red) nie ma żadnych emocji. To katastrofa! W naszej gazecie relacje z trzech spotkań tej grupy upychamy na jednej stronie, bo one nikogo nie interesują. Naprawdę dziwne rozgrywki – mówi belgijski dziennikarz Koen Van Uytvange z „Nieuwsblad”.
Kibice omijają stadiony, kluby rozdają bilety za darmo, a w drużynach testuje się mnóstwo młodych piłkarzy pod kątem następnego sezonu. W Belgii kluby przed drugą rundą sprzedają nowe karnety, próbując uciułać dodatkowe pieniądze. – Ale problem z frekwencją istnieje również w grupie mistrzowskiej. Zulte Waregem, które teraz dostało się do czołowej szóstki, sprzedało o tysiąc karnetów więcej niż w poprzednim roku, gdy grało o utrzymanie, ale to tylko tysiąc. Wydawałoby się, że na niedawnym spotkaniu Club Brugge – Standard zapełni się stadion, ale nic z tego. Standard nie podaje nawet liczby sprzedanych karnetów na drugą część, bo tak słaby jest to wynik. Club Brugge ogłosiło specjalny konkurs i rozdało 10 tysięcy piw dla kibiców, bo zgodnie z zasadami zabawy udało się sprzedać 500 dodatkowych karnetów – śmieje się dziennikarz.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama