Dla całego pokolenia kibiców polskie akcenty w Lidze Mistrzów oznaczają taką samą gorzkawą pigułkę. Niezłe występy Legii i Widzewa w prehistorycznych czasach, a potem posucha i jeden jedyny pozytyw z 2016 roku. Pal licho, że mistrzowie Polski byli przeganiani spod bram – latami nasi piłkarze odgrywali w tych rozgrywkach marginalne, w najlepszym wypadku epizodyczne role.
Pamiętamy ekscytację, bo Marcin Adamski zagrał parę razy dla Rapidu Wiedeń. Pamiętamy gola Saganowskiego dla Aalborga, pamiętamy występ Wawrzyniaka z Juve, całą piłkarską Polskę oglądającą Rafała Murawskiego w Rubinie Kazań. Na tym tle kolejny raz jaskrawo widać, jakim unikalnym zjawiskiem jest w polskiej piłce Robert Lewandowski, który za chwilę z fanfarami wtarabani się do najlepszej dziesiątki strzelców Ligi Mistrzów.
Wczorajsze bramki pozwoliły Robertowi przeskoczyć Didiera Drogbę. Aktualnie Polak jest na dwunastym miejscu strzeleckiej tabeli wszech czasów Champions League oraz Pucharu Europy, tuż za Inzaghim. Zwraca jednak uwagę, że w porównaniu do wielu asów sprzed lat, nasz rodak ma nieporównywalnie większą efektywność.
Pamiętacie czasy, gdy Thierry Henry rządził w Invicibles? 50 bramek w 112 spotkaniach, czyli średnio 0,45 gola na mecz. Urodzony na spalonym Inzaghi ma 0,57, Raul 0,5, a taki Zlatan w towarzystwie jest niemal przez zasiedzenie: 48 bramek w 120 starciach. Robert ma w tym momencie 45 bramek, które uzyskał w 67 meczach. Średnia – 0,67 na mecz. Lepszą efektywność w topowej pięćdziesiątce mają tylko Cristiano Ronaldo, Messi, Van Nistelrooy, Di Stefano, Eusebio, Puskas, Gerd Muller, Jean Pierre-Papin i Jose Altafini.
Źródło: Wikipedia
Pod względem skuteczności już więc topowa dziesiątka, ale i pod względem liczby bramek Lewandowski przecież wciąż będzie się piął w górę. Do czołowej dychy może wskoczyć już w tym sezonie. W praktyce wyzwaniem będzie dopiero zajęcie miejsca na podium, a więc pobicie Raula.
Oczywiście osobiście liczymy, że Robert w tym roku przede wszystkim zanotuje drastyczny awans w tabeli polskich strzelców na mundialu. Na razie ogląda tam plecy Kryszałowicza, Bosackiego i Stefana Majewskiego…
Fot. FotoPyK