Śląsk w sezonie 17/18 miał w końcu wyjść z marazmu, przestać męczyć swoją postawą wszystkich wokół, zacząć grać na miarę niemałych możliwości i wrócić do czołówki. Były przebłyski, ale ostatecznie wrocławska burza przeszła nad ligą bokiem, ledwie dając o sobie znać. Ktoś musiał za to odpowiedzieć i dziś wskazano dwóch winnych: Jana Urbana i Adama Matyska. Pierwszy został zwolniony, drugi z pracy zrezygnował.
Jeśli chodzi o Urbana, to pożegnanie ze Śląskiem jest jego kolejną porażką. Słabo szło mu w Lechu, Osasunie i Zagłębiu, w Legii też można mówić o niedosycie, bo co prawda za drugim podejściem zrobił mistrzostwo, ale właśnie, potrzebował kilku prób i ogromnego zaufania, poza tym notował kompromitujące wyniki w Europie. W Śląsku wykręcił średnią 1,24 punktu na mecz, co jest gorszym wynikiem od Rumaka (1,42), Pawłowskiego (1,53) i Levy’ego (1,45). Żeby znaleźć trenera, który punktował równie słabo co Urban, trzeba zajrzeć do rezultatów Romualda Szukiełowicza. On miał średnią 1,25, więc panowie mogą zbić piątkę, a to dla Urbana nie jest zbyt dobrą zawodową recenzją.
Śląsk grał słabo, miewał momenty – jak wtedy, gdy w krótkim odstępie czasu ograł Legię i Lecha – natomiast te wyniki były tak naprawdę początkiem końca. Później wrocławianie irytowali coraz częściej, dostając 1:4 od Wisły Płock, 0:3 od Korony. Wiecie ile wyjazdowych meczów przez rok pracy wygrał Ubran? Dwa! Pewnym zaskoczeniem było wręcz to, że zostaje na wiosnę, spodziewano się jego zwolnienia już wcześniej. Dostał jednak szansę, z której najwyraźniej nie skorzystał, bo Śląsk zanotował dwa bardzo słabe spotkania i zaczyna rundę z bilansem bramkowym 2:6.
Znajdą się obrońcy pracy Urbana, ale usprawiedliwić tak słabe wyniki będzie bardzo trudno. Można mówić o kontuzjach, jednak trener nie miał aż tak dużego szpitala, by pozwolić uciec czołówce równie daleko.
Matyska też nie uratowałby nawet najlepszy adwokat świata. Z jednej strony letnie okienko wyglądało przyzwoicie, bo Śląsk ściągał uznanych piłkarzy na naszym rynku, ale z drugiej można było to zrobić jeszcze lepiej. Po pierwsze – zawodników jednak przepłacono. Po drugie – Matysek nie umiał znaleźć balansu, ściągnął zbyt wielu piłkarzy zaawansowanych wiekowo, których przecież nie sprzeda z zyskiem. Mało dał od siebie, biorąc graczy znajdujących się pod ręką. Robak, Piech, Kosecki – no, na to wpadłby każdy. Dopiero zimą wypatrzył Riedera, ale mamy wiele wątpliwości, czy on się sprawdzi, poza tym zima została przez Śląsk przespana, drugi transfer – Mateusz Lewandowski – wzmocnić może co najwyżej weekendową drużynę szóstek.
Urbana zastąpił Pawłowski, a Matysek został zmieniony przez Sztylkę. Gorzej pewnie nie będzie, Śląsk skończy sezon bez katastrofy i dojedzie do mety w środku tabeli. Pytanie, czy o to w tym wszystkim chodzi – wrocławianie kręcą się ciągle wokół tych samych nazwisk. I wokół tych samych słabych wyników.
fot. FotoPyK