Wchodząca od przyszłego sezonu reforma Ekstraklasy budzi spore poruszenie i – patrząc na reakcje w komentarzach – znacznie kibiców dzieli. Najłatwiej byłoby napisać „wyjdzie w praniu”, ale jeszcze dziś, zupełnie na gorąco, przepytaliśmy kilka osób, co sądzą o tym pomyśle. Ł»e dzielimy punkty po sezonie zasadniczym – bez rewelacji. Ł»e w końcu coś się zmienia – to dobrze. Ł»e będziemy grali więcej – jeszcze lepiej. A Jan Tomaszewski pyta wprost: dlaczego zaraz nie rozgrywać w sezonie 44 spotkań, z rewanżami? Zapraszamy do naszej dyskusji…
Jan Tomaszewski: – Brawo, brawo i jeszcze raz brawo! Tylko takim systemem możemy dogonić europejską czołówkę. Ale moim zdaniem, to rozwiązanie nie jest dobre, tylko pośrednie, bo… powinno zostać wprowadzone kilka lat wcześniej. Niestety, poprzednie władze związku były odporne na wiedzę. Europejscy piłkarze rozgrywają rocznie kilkadziesiąt spotkań, o kilkanaście więcej od naszych kopaczy. Oni grają systemem niedziela-środa-niedziela, a my niedziela-niedziela. Taki układ i obecny system szkolenia sprawiają, że my do tej dyscypliny po prostu się nie nadajemy.
Mariusz Piekarski: – Długo czekałem na taką reformę, na jakieś zmiany. Zbyt wiele piłkarze jeździli na obozy, zbyt wiele się przygotowywali, a zdecydowanie za mało grali. Zamiast szykować się do europejskich pucharów poprzez krajowe mecze o stawkę, jeździli na sparingi. No, i ciągle się przygotowywali! Teraz zamiast dwóch okresów przygotowawczych będziemy mieli jeden długi i mocny, a drugi lekki i krótki. Nadchodzi normalność.
Tomaszewski: – A ja traktuję to jako okres przejściowy. Dla mnie 37 meczów to za mało! Od sezonu 2014/15 powinniśmy rozgrywać 44 mecze, już z rewanżami. To najlepszy wariant.
Weszło: – Wielu by pana zlinczowało za sam pomysł poczwórnej dawki spotkania Bełchatowa z Podbeskidziem…
Tomaszewski: – Nieprawda, wciąż by grali o coś. A zadajmy sobie inne pytanie: czy złe byłyby cztery mecze Legia-Wisła? No tak, z Wisłą byłyby złe, faktycznie… Ale Legia-Lech? Razy cztery?
Mariusz Piekarski: – Reforma ożywi tę bezbarwną ligę. Przez podział punktów będzie więcej emocji, zwłaszcza pod koniec sezonu, bo to przecież końcówki pamięta się najlepiej. Ja startu tych rozgrywek nie pamiętam, ale finisz poprzednich – już tak. Każdy będzie musiał uważać i trzymać rękę na pulsie, to dobrze.
Tomasz Łapiński: – Szczerze, to jakbym znowu miał oglądać przez ponad połowę sezonu maksymalnie trzy drużyny walczące o utrzymanie, to nie wiem, czy bym wytrzymał. A tak, to korekta punktów wpłynie na zaangażowanie i ambicję piłkarzy. Nikt nie będzie już się zadowalał tym, co zdążył już ugrać, bo i tak w końcu ta przewaga stopnieje. Zmiana związana z punktowaniem to najistotniejsza kwestia w tej reformie.
Tomaszewski: – Ja tego nie rozumiem i się z tym nie zgadzam. Dlaczego uczciwie wywalczone punkty w sezonie zasadniczym nagle są odbierane i dzielone są przez dwa?
Dariusz Wdowczyk: – Drugą szansę dostaną ci, którym nie poszło w rundzie zasadniczej. Ktoś miał dwanaście punktów straty, nagle wygrywa dwa mecze i… zrównuje się z zespołem z bezpiecznej pozycji. Odważny pomysł.
Łapiński – Mam nadzieję, że te siedem dodatkowych kolejek nie będzie przesadnym obciążeniem dla piłkarzy i dadzą radę. Oby pozostali – media i kibice – też wytrzymali. Zmiana punktowa powinna właśnie sprawić, że przyjemniej będzie się to oglądało.
Wdowczyk: – Nic nikomu złego się nie stanie, jeśli dodamy kilka spotkań. Poza ligą jest Puchar Polski, gdzie często szansę dostają zmiennicy, w europejskich pucharach za wiele to my nie gramy, no i jeszcze reprezentacja. Nie ma tego zbyt dużo. Sami piłkarze też wolą grać, niż trenować.
Łapiński: – Siedem meczów więcej to kolejne kartki, kontuzje. Kluby będą musiały bardziej zainwestować, postarać się o silniejsze kadry. To może podnieść jakość.
Piekarski: – Dla klubów może to przynieść korzyści finansowe. Zorganizują trzy-cztery mecze, jeśli wystąpią w grupie mistrzowskiej, z mocnymi rywalami, a koszty nieznacznie wzrosną. Piłkarze podwyżek pewnie nie dostaną, jedynie premie za wyniki czy wyjściówki. Więcej będą grali, to i więcej zarobią – normalne.
Tomaszewski: – A ja im życzę, żeby tych maratonów nie przetrwali! Bo to będzie oznaczało, że nie nadają się do gry w piłkę. Teraz właściciele klubów będą musieli mieć dwudziestu dwóch naprawdę równorzędnych zawodników. Kazimierz Górski mówił: „Słabsi muszą odpaść”. I oni odpadną, już teraz, w krajowej rywalizacji. Tym, którzy będą narzekali i nie wytrzymają 44 meczów, podziękujemy.
Piekarski: – Narzekanie powoli wychodzi już z mody. Mamy w genach szukanie wymówek, ale bez przesady. Po czym oni mieliby być zmęczeni? W europejskich pucharach to my praktycznie nie startujemy, samą ligą i Pucharem Polski ciężko się zajechać. Chyba, że pomoże trener na treningach i w okresie przygotowawczym. No, chociaż to akurat możliwe…