W piątkowej prasie sporo materiałów. Wyższy poświąteczny poziom utrzymuje „Fakt”. Rzeczpospolita rozmawia z Tomaszem Frankowskim, a Przegląd Sportowy między innymi z Tomaszem Łapińskim.
FAKT
Tekst zatytułowany „Wielka czystka w Legii”.
Zapowiada się gorące lato w Legii Warszawa. Nawet jeśli stołeczna drużyna wywalczy mistrzostwo Polski, to i tak w zespole szykuje się trzęsienie ziemi. Jego pierwszą ofiarą jest Jorge Salinas (21 l.), który wczoraj rozwiązał kontrakt z klubem. Za wykupienie karty Paragwajczyka trzeba było zapłacić 800 tysięcy euro, a taki wydatek w przypadku młodego skrzydłowego był całkowicie bezsensowny. (…) O swoją przyszłość w Legii walczy za to grupa doświadczonych zawodników – Ivica Vrdoljak (30 l.), Danijel Ljuboja (35 l.), Marek Saganowski (35 l.) i Inaki Astiz (30 l.). Rozmowy w sprawie przedłużenia umów z tymi piłkarzami zostały wstrzymane do końca sezonu przez prezesa Leśnodorskiego. Najbliżsi pozostania w Legii są Vrdoljak i Ljuboja. Chorwat ustalił warunki kontraktu, a Serb zgodzi się na obniżkę zarobków. Porozumienie z Astizem będzie bardzo ciężkie, a z Saganowskim nie były prowadzone żadne konkretne negocjacje. – Jeśli uznamy, że dalsza współpraca jest niemożliwa, to po prostu przybijemy sobie piątki i rozstaniemy w zgodzie – mówi Sagan.
Dominik Nowak na wylocie z Floty Świnoujście.
Dominik Nowak (41 l.) może być spokojny tylko do niedzieli, kiedy na pewno poprowadzi Flotę w spotkaniu z Miedzią Legnica. Dyrektor sportowy Jarosław Dunajko od początku tygodnia szuka nowego szkoleniowca. Wiadomo – poszukiwanie fachowca to nie jest prosta sprawa. Dunajko jeszcze następcy nie wybrał. Faworytem do objęcia posady jest Dariusz Pasieka (48 l.). Wychowany na niemieckim warsztacie szkoleniowiec pracował ostatnio właśnie w największym rywalu Floty do awansu. Z „Pasami” rozstał się w marcu 2012 roku. Teraz może dostać szansę poprowadzenia solidnej drużyny z wciąż dużymi szansami na awans do Ekstraklasy.
Piłkarze Polonii wściekli na Stokowca.
Trener Polonii Warszawa Piotr Stokowiec (41 l.) i jego asystent Łukasz Smolarow (28 l.) polecieli we wtorek do Paryża na ćwierćfinał Ligi Mistrzów PSG – Barcelona. Jak dowiedział się Fakt, szkoleniowcy klubu z Konwiktorskiej, który ma olbrzymie problemy finansowe, w przeciwieństwie do zawodników dostają pensje. Ci drudzy są wściekli – od sierpnia tylko dwa razy dostali wypłaty. W szatni dużo mówi się o solidarności, o tym, że wszyscy jadą na tym samym wózku. Jak się okazuje są to tylko puste słowa. Piłkarze mają odczucie, że w klubie są traktowani jak ktoś gorszej kategorii niż trener i znajdują się na samym dnie finansowej piramidy. Stąd też coraz większa niechęć do Stokowca, który pieniądze dostaje. – W mediach staje za nami murem, ale tak naprawdę patrzy na siebie. Buduje własną karierę – mówi jeden z zawodników zespołu.
RZECZPOSPOLITA
Wywiad z Tomaszem Frankowskim. Sporo wątków reprezentacyjnych.
Zastał pan ligę drewnianą, zostawia murowaną…
– Dlatego aż żal kończyć. Czy liga jest mocniejsza niż 20 lat temu – nie wiem, ale stadiony na jakich gramy, od Kielc, przez Lubin, na Warszawie kończąc, robią wrażenie. To stało się w ostatnich pięciu latach. Mimo, że Euro dla piłkarzy nie było udane, to rząd stanął na wysokości zadania, bo przecież większość tych obiektów została dofinansowana lub zbudowana w całości przez państwo.
Pan na Euro był asystentem Franciszka Smudy. Poczuwa się pan do winy?
– Tak, jestem w jakiejś części współodpowiedzialny. Razem z Jackiem Zielińskim mieliśmy jakiś wpływ na drużynę, ale nie taki jakbyśmy chcieli, bo głównodowodzącym był Franciszek Smuda. Wszystko szło w dobrym kierunku. Dwa pierwsze mecze na Euro otworzyły nam drogę do gry z Czechami o wyjście z grupy. Porażka w decydującym spotkaniu zabolała jednak szczególnie.
Czyli rację ma Zbigniew Boniek, mówiąc że może jesteśmy przeciętni?
– Jest w tym trochę prawdy, ale ja wierzę w obecną drużynę. Coś sprawia, że nasza trójka z Dortmundu tak świetnie gra w klubie, a w kadrze już nie. Może stworzenie zespołu wcale nie jest takie proste?
GAZETA WYBORCZA
Przewodniczący Najwyższej Komisji Odwoławczej o sprawie licencji ŁKS-u.
Nie było innej możliwości niż zawieszenie licencji ŁKS?
– Nie było, bo sytuacja klubu naprawdę jest straszna. Co gorsza, trwa to już bardzo długo. Poza tym nie przedstawiono nam realnego planu naprawczego. Podczas godzinnej argumentacji nie padło żadne słowo, że szefowie klubu mają pomysł, aby dotychczasową sytuację zmienić.
Czy ŁKS będzie mógł rozegrać najbliższy mecz z Wartą Poznań?
– Środowe orzeczenie NKO jest prawomocne, co oznacza, że licencja pierwszoligowa jest zawieszona. Łodzianie nie mogą zatem uczestniczyć w rozgrywkach.
ŁKS ma szansę to zmienić?
– Wszystko zależy od operatywności działaczy, od tego, czy poradzą sobie z wierzycielami. Wystarczy, że klub zamknie sprawy z zawodnikami, którzy występują w tym konkretnym postępowaniu, wtedy przesłanki zawieszenia licencji ustaną i łodzianie znów będą mogli rozgrywać mecze.
Co z Polonią zamierza zrobić Ireneusz Król?
Prezes Polonii Warszawa Ireneusz Król podjął się przez pośrednika rozmów z przedstawicielami Stowarzyszenia Polonia Warszawa, powstałego po to, żeby ratować klub przed bankructwem. – Sytuacja jest bardzo skomplikowana, a ja nie chciałbym nikomu i niczemu zaszkodzić, dlatego na razie nie będę mógł powiedzieć zbyt dużo aż do czasu, kiedy to wszystko się wyjaśni – powiedział asekuracyjnie Stanisław Szpecik. – Znam się z panem Ireneuszem Królem od dawna, dlatego wykorzystałem tę znajomość, żeby porozmawiać na temat Polonii. Spotkałem się osobiście, rozmawialiśmy również przez telefon. Najważniejsze w tej chwili, że kontakt został nawiązany. Nie chciałbym ferować wyroków. Kolejne spotkanie odbędzie się w przyszłym tygodniu, już w szerszym gronie, prawdopodobnie z przedstawicielami stowarzyszenia – dodał Szpecik. Bieżący cel stowarzyszenia był jeden. Za wszelką cenę dotrzeć do Króla, który zapadł się pod ziemię, nie utrzymuje z nikim kontaktów, z klubu rozmawia z nim tylko – prosząc o zaliczki na bieżącą działalność – dyrektor sportowy Paweł Olczak. We wtorek w stan upadłości została postawiona spółka śląskiego biznesmena Ideon.
SPORT
Jacek Zieliński szykuje się na wojnę… z Podbeskidziem.
– Podbeskidzie Bielsko-Biała przyjedzie do nas na mecz ostatniej szansy. Powiedziałem zespołowi, że musimy się szykować na wojnę. Jesteśmy na nią gotowi – zapowiada Jacek Zieliński, trener Ruchu Chorzów. Zdaniem szkoleniowca chorzowian, na bielszczan nie wpłynęło negatywnie odejście Dariusza Kubickiego. – Nie przesadzajmy z tym morale zespołu po trenerskich zawirowaniach. Podbeskidzie dobrze się wiosną prezentuje i nawet w przegranym meczu z Legią walczyło na równi. Do nas przyjedzie na mecz ostatniej szansy, więc goście w Chorzowie na pewno zagrają desperacko i walecznie. Powiedziałem już zespołowi, że musimy się szykować na wojnę. Jesteśmy zresztą już na nią przygotowani. Tylko musimy to udowodnić na boisku, a nie na łamach prasy – mówi Zieliński. Jego zdaniem, mecz będzie jeszcze trudniejszy niż poniedziałkowy w Lubinie. – Bez względu na ustawienie musimy zagrać co najmniej tak dobrze, jak w Lubinie. To dobre i zwycięskie spotkanie absolutnie nas nie uśpiło. Do piłkarzy Podbeskidzia podejdziemy z pełnym szacunkiem – dodaje.
POLSKA THE TIMES
Tekst o zarobkach piłkarzy.
Wystarczyło, że David Beckham wrócił do Europy, by znów utonął w górze pieniędzy. „France Football” opublikował właśnie ranking najlepiej zarabiających piłkarzy sezonu 2012/13 i ogłosił, że po trzyletniej dominacji Leo Messiego na szczyt wspiął się – odzyskując prymat z lat 2008 i 09 – 37-letni Anglik. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, a ściślej rzecz biorąc w kontraktach reklamowych, bo pod względem pensji oraz premii zdecydowanie góruje Argentyńczyk. Z ogólnej sumy 36 milionów euro rocznie Beckham tylko 3 miliony zarabia kopiąc piłkę w barwach Paris St. Germanin, podczas gdy Messi z 35 milionów aż trzynaście otrzymuje za bieganie w koszulce Barcelony. Beckham do maksimum potrafi jednak wykorzystać potencjał stolicy Francji, w końcu od wielu już lat jest przede wszystkim ikoną mody i to zarówno odzieżowej, jak i wize-runkowej. Trzeci na podium, Cristiano Ronaldo, z kasy Realu Madryt zabiera 13,5 mln euro, dorzucając do tego 16,5 miliona z kontraktów, co daje mu okrągłą sumkę 30 milionów. Jednak gdyby nie kontrakty reklamowe, całą trójkę przykryłby czapką Samuel Eto’o, któremu rosyjska Anży Machaczkała płaci 20 milionów euro!
DZIENNIK POLSKI
Garguła przyznaje, że z Lechią Gdańsk zagrał dramatycznie.
– Nazywajmy rzeczy po imieniu – zagrałem dramatycznie. To był słaby mecz w moim wykonaniu, powinienem zagrać lepiej. Nie chcę się tłumaczyć. Widzę, że potrzebuję jeszcze dużo pracy, żeby wrócić do odpowiedniej dyspozycji. Formę najlepiej poprawiać, grając regularnie w meczach. Wierzę, że wystąpię w kolejnych spotkaniach i zaprezentuję lepszą dyspozycję.
Nie tylko Pan słabo zagrał w Gdańsku. Mieliście mnóstwo strat, niedokładnych podań. Zastanawiał się Pan, dlaczego ten mecz tak wyglądał?
– Ciężko znaleźć jedną przyczynę. Nie chcę też, żeby wyglądało to na tłumaczenie, ale przez dwa tygodnie mieliśmy dwa treningi na normalnym boisku, w tym jeden w śniegu po kostki.
Ale w takiej sytuacji jak wy jest 11 innych klubów. Czy można zatem tłumaczyć słabą grę warunkami, w jakich trenujecie?
– Dlatego powiedziałem, że ciężko jest wskazać jedną przyczynę. Warunki treningowe na pewno nie ułatwiają nam zadania. Może również trochę wybiła nas z rytmu przerwa na reprezentację. Trzeba wierzyć, że w najbliższym czasie znów zaczniemy grać lepiej i znów będziemy wygrywać. Z drugiej strony z meczu w Gdańsku płynie jeden pozytyw. Nie przegraliśmy. Jesienią, rozgrywając podobne, słabe mecze, przegrywaliśmy. Teraz ustabilizowaliśmy grę przynajmniej w obronie i nie tracimy bramek.
SUPER EXPRESS
Sebastian Mila: Nie ma konflktu z trenerem, puknijcie się w czoło
Kapitan Śląska Wrocław zirytowany doniesieniami prasowymi na swój temat. – Jeśli ktoś wietrzy spisek i uważa, że mógłbym szkodzić własnej drużynie, to ja czegoś w takim myśleniu nie rozumiem. Najwyraźniej jestem za mało inteligentny. A temu, kto rozpowszechnia takie informacje, radziłbym jedno: niech się puknie w czoło! – mówi kapitan Śląska Wrocław Sebastian Mila (31 l.), odnosząc się do niektórych publikacji dotyczących jego osoby. – Przeciwko GKS zostałem zmieniony, bo czerwoną kartkę dostał nasz bramkarz – przypomina Mila. – Jednak nie doszukiwałbym się w tej zmianie niczego nadzwyczajnego. Nie zostałem odsunięty, a takie bzdury czytam na swój temat. Przez wiele lat oddaję Śląskowi całe serce, jestem z tym klubem związany i chcę jak najlepiej dla niego. Miałbym coś robić przeciwko drużynie, w którą jestem zaangażowany? Kogoś mocno poniosło – irytuje się rozgrywający wrocławskiej drużyny.
SE pisze, że… wynajął szamana aby ten odczarował stadion przy Bułgarskiej.
– Jesteśmy zirytowani tym, że nie wygrywamy u siebie. Gdybyśmy zdobyli tylko sześć punktów więcej, a to było jak najbardziej do zrobienia, dziś bylibyśmy liderem– narzeka trener Rumak. – Jednak żadne czary nie pomogą, nie zamierzamy korzystać z usług wróżek i wróżbitów. Musimy stworzyć sytuacje na boisku i je wykorzystać – dodaje opiekun Lecha. Tak na wszelki wypadek poprosiliśmy jednak o pomoc szamana, a ten zgodził się przegonić złe duchy z poznańskiej areny. Pod stadionem „Kolejorza” sporządził magiczny wywar z kurzych łapek, wykrzykując przy tym zaklęcia. Dziś Lech podejmuje Lechię i przekonamy się, czy jego czary pomogły. – Ja w takie rzeczy nie wierzę, to dobre w Afryce, a nie u nas – uśmiecha się Bogusław Kaczmarek, trener Lechii. – Gdyby takie czary były skuteczne, tobym wziął 11 szamanów, przebrał w piłkarskie stroje i bym z nimi Brazylię ograł – dodaje „Bobo”. – Kiedyś Leo Beenhakker mi opowiadał, że jak pracował w jakimś egzotycznym kraju, to przed meczem zarżnęli barana, żeby odgonić złe moce. Ale efekt był kiepski, bo Leo zwolnili już po 2 dniach…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Duży wywiad z Tomaszem Łapińskim.
Jak na piłkarza miał pan nietypowe zainteresowania. Niektórzy uważają, że to właśnie jest powodem wyobcowania Ludovika Obraniaka w reprezentacji, jego odmienne pasje – rzeźba, malarstwo, literatura. Jak pan odnajdywał się w szatni?
– Z nikim nie rozmawiałem (śmiech). To, że ktoś ma wyszukane zainteresowania nie stanowi problemu, żeby z kolegami rozmawiać o dupie Maryni. To nie są przeciwwskazania do nawiązywania kontaktów. Co innego decyduje.
Co?
– Otwartość, dystans do siebie. Problem Obraniaka jest sztuczny. Może to nie jest wirtuoz, który jednym kopnięciem odmieni grę reprezentacji, ale dał jej więcej niż wielu innych kadrowiczów. Przypomnijmy, ile miał asyst, ile razy strzelał w ważnych momentach. Nie jest głównym winowajcą zła w kadrze.
Reprezentanci narzekają, że nie dał nic od siebie, żeby odnaleźć się w grupie.
– To znaczy?
Nie nauczył się języka polskiego. Trudno im się z nim porozumieć.
– A ile dni oni ze sobą spędzają? Kilka. Obraniak nigdy nie będzie duszą drużyny, który ją scala, nie zacznie nagle brylować w towarzystwie. Zamiast tego niech pozostali zabiorą go na piwo. Usiądzie gdzieś z boku, ale będzie z nimi. Nie oczekujmy od niego niemożliwego.
Rozmowa z napastnikiem Zagłębia – Michałem Papadopulosem.
Wierzy pan, że może pan jeszcze kiedykolwiek wrócić do kadry Czech? To możliwe, by otrzymać powołanie do czeskiej drużyny narodowej dzięki udanym występom w Polsce?
– Rozegrałem pięć meczów w pierwszej reprezentacji i czuję, że na tym się skończy. Jeśli nadarzy się okazja, oczywiście z radością pojadę na zgrupowanie. Trzeba jednak patrzeć na rzeczywistość realnie: ja już miałem swoją szansę. Ostatnio w Czechach pojawiła się grupa młodych, ciekawych zawodników. Mają po 22-23 lata. Jeśli nie awansujemy do mistrzostw świata w Brazylii, zacznie się budowa nowej drużyny narodowej w oparciu właśnie o młodych. To podstawowy powód, dla którego nie powinienem się nastawiać na ponowne powołanie. To, że gram w polskiej ekstraklasie, to żaden problem. Wasza liga jest w Czechach szanowana.
Wolne żarty.
– Mówię poważnie. Polska ekstraklasa wcale nie jest słaba. OK, polskich klubów nie widać w europejskich pucharach, ale pamiętam jeszcze z czasów występów w Baniku Ostrawa, że granie z waszymi drużynami sparingów zawsze było trudne. Wszyscy wybiegani, dobrze przygotowani siłowo.
Tekst o Wdowczyku i Michniewiczu o ich powrocie na karuzelę.
– Mistrzostwo Polski można zdobyć, owszem. Ale powtórzyć ten sukces jest bardzo trudno. Taka sytuacja nie oznacza jednak, że to trener jest zły. Bo co, nagle staje się słabszy? Orest Lenczyk wywalczył mistrzostwo i Superpuchar kraju ze Śląskiem, ale odszedł w złej atmosferze. Prezesom zabrakło odwagi, by pozbyć się 2-3 piłkarzy. Lepiej podziękować trenerowi. Tu jest prawdziwy problem – zauważa trener, który wywalczył tytuł dwukrotnie, z Polonią i Legią, ale w ostatnim czasie nie pracował w zawodzie ze względu na zawieszenie dyscyplinarne w związku z udziałem w korupcji. – Ja akurat byłem zawieszony. Mam jednak nadzieję, że dane mi będzie jeszcze prowadzić zespół z mistrzowskimi aspiracjami – mówi i wraca do głównego tematu. Czemu mistrzostwo wpisane w CV nie jest magnesem dla ligowych prezesów? – Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. A przecież nam, trenerom, brakuje właśnie stabilizacji. To klucz. Nie zrobienie wyniku, a stabilizacja. U nas patrzy się niestety w zasadzie tylko na to pierwsze – podkreśla trener Pogoni. Wdowczyk zauważa, że gdy ktoś w Polsce pracuje 5 lat w jednym klubie, to już jest bardzo długo. – Arsene Wenger prowadzi Arsenal od ponad piętnastu, gdzie przez prawie 8 lat nie zdobył żadnego trofeum. Ale prezesom podoba się jego filozofia i trzyma się na stanowisku – analizuje mistrz Polski z dwoma stołecznymi drużynami.