Z wysokiego „C” pracę w Fakcie rozpoczął Przemek Rudzki, który wystartował od newsa, że Everton chce Boruca. W polskiej prasie sportowej jest to z pewnością informacja dnia, bo większość tekstów to podsumowania kolejki. Warto jednak rzucić okiem na nietypowy wywiad z Tomaszem Frankowskim na łamach „PS”.
FAKT
Everton chce Boruca.
Co ciekawe, latem minionego roku Boruc był testowany na Goodison Park, ale wówczas nie chciano go zatrudnić. Jak udało nam się dowiedzieć, skauci Evertonu nie spuszczają jednak z oka nowego numeru jeden w kadrze Waldemara Fornalika (53 l.) i w czerwcu chcą przedstawić swoją ofertę.
Trener Boruca Mauricio Pochettino (41 l.) za wszelką cenę chce jednak zatrzymać naszego bramkarza. Kontrakt Boruca z Southampton wygasa z końcem tego sezonu. Numerem jeden w drużynie The Toffies jest Amerykanin Tim Howard (34 l.), który ostatnio doznał kontuzji. Zastępuje go Jan Mucha (31 l.).Słowak, który tak jak Boruc był kiedyś golkiperem Legii, zebrał za swoje występy, głównie ten z Manchesterem City, sporo pochwał.
SUPER EXPRESS
Felieton Michała Listkiewicza.
Lata mijają, a polska świecka tradycja ma się dobrze. Kibice inteligenckiego ponoć klubu Polonia naparzali się między sobą na derbach z Legią, gdy zabrakło sympatyków odwiecznego rywala. Narodowcy bili się z lewakami, choć noszą takie same szaliki. Paranoja ! Co się dziwić kibicom, skoro prezes i właściciel omija swój klub dalekim łukiem, aby nie patrzeć ludziom w oczy.
I tylko prawdziwych polonistów żal. Jerzy „Pekin” Piekarzewski i multimistrz Waldemar Marszałek zaprosili na wielkanocne jajeczko w spleśniałym baraku, własności miasta stołecznego Warszawa.
DZIENNIK POLSKI
Rozmówka z Kamilem Kosowskim.
– Jeśli popatrzeć na to, jaki mecz zagraliście z Lechią, to chyba jedynym pozytywem tego spotkania jest to, że nie przegraliście w Gdańsku. Zgodzi się Pan z taką opinią?
– Nie wiem, czy w ogóle można szukać pozytywów po takim meczu i tym, co zaprezentowaliśmy tutaj. Można się rzeczywiście zgodzić z tym, że chyba jedynym jest to, że nie przegraliśmy i że dopisujemy sobie jeden punkt. To oczywiście wielkiej chwały nam nie przynosi, ale biorąc pod uwagę to, jak graliśmy, powinniśmy się z tego cieszyć.
– To porozmawiajmy o przyczynach. Dlaczego Wisła zagrała najsłabszy mecz tej wiosny?
– Nie mam pojęcia. Choć trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni tylko dwa razy trenowaliśmy na normalnym boisku. A tak albo na sztucznej trawie, albo pod balonem – też na sztucznej nawierzchni. Wydaje mi się, że zawodnicy Lechii mieli większą swobodę w poruszaniu się po boisku. Wyglądali po prostu lepiej od nas. Trzeba to sobie powiedzieć otwarcie – Lechia była lepsza. W całym tym negatywnym dniu trzeba chyba tylko się pocieszać, że ciągle wiosną nie przegraliśmy. Przynajmniej nasi obrońcy stanęli na wysokości zadania, Sergei również, i nie straciliśmy bramki.
RZECZPOSPOLITA
Zapowiedź meczów Ligi Mistrzów.
Doktor Jekyll zostawił w barcelońskiej szatni kilku przyjaciół i ciągle jest z nimi w kontakcie. Pan Hyde nie przyjął do wiadomości, że najważniejszy w drużynie jest Leo Messi, że trener ma prawo się wtrącać nawet w to, jakimi samochodami jeżdżą piłkarze i skłócony z Pepem Guardiolą najpierw od niego uciekł do Milanu, a potem obsmarował go w autobiografii.
W Paris Saint Germain szwedzki doktor Jekyll bywa ozdobą całej ligi, a pan Hyde traktuje kolegów z drużyny jak swoje zabawki (jeden z nich skarżył się, że Zlatan nimi pomiata, cały czas krzyczy, domaga się podań) i na rywali poluje jak na Andresa Guardado w 1/8 finału LM z Valencią. Za tamten faul wyrzucony z boiska Zlatan miał pokutować przez dwa mecze, ale karę skrócono mu do jednego i dziś będzie dowodził atakiem na Barcelonę. Do pomocy ma jeszcze dwóch byłych piłkarzy Barcy, Thiago Mottę i Maxwella.
Barcelona po 2,5 miesiąca latania z autopilotem odzyskała trenera. Tito Vilanova musi się jeszcze oszczędzać, nie pojechał z drużyną na ostatni mecz w lidze (2:2 z Celtą w Vigo), nie było go na wczorajszej konferencji prasowej w Paryżu i na tej po meczu też zastąpi go Jordi Roura. Ale Vilanova poleciał z drużyną do Francji, chce ją poprowadzić pierwszy raz, od kiedy zaczął leczenie po nawrocie nowotworu. Zabrał ze sobą żonę i dwie córki.
GAZETA WYBORCZA
Wywiad z Tomaszem Łapińskim.
Patrząc na inne drużyny, nie widać nikogo, kto prezentowałby się lepiej.
– Rzeczywiście trudno znaleźć godnego kontrkandydata na mistrza. To w Warszawie mają szeroką, wyrównaną kadrę, organizacyjnie to najsilniejszy klub. Ale po tytuł sięga się na boisku, a tam kiepsko idzie przekuwanie możliwości w sukces.
Trener reprezentacji nie ma co szukać kandydatów do gry w kadrze w innych klubach.
– Tu się zgodzę. Wszyscy – Daniel Łukasik, Jakub Wawrzyniak, Jakub Kosecki – z reguły potwierdzają, że warto myśleć o nich jak o reprezentantach. W innych klubach trudno znaleźć kandydatów.
Tekst o sytuacji Cracovii.
Dlatego też zawodnicy Cracovii biją głową w mur. Jesienią rozgrywali piłkę kilkanaście metrów przed polem karnym rywali, więc mogli ratować się strzałami rozpaczy. W efekcie szczęśliwie wygrywali m.in. z Arką i Stomilem. Teraz głównie wymieniają podania w okolicach środka boiska, bo rywale wiedzą, że wystarczy zagęścić linię pomocy. Gdyby krakowianie potrafili podania wymieniać choć dwa razy szybciej, to mieliby szansę zgubić rywali.
Wiosną składne akcje piłkarzy Stawowego można policzyć na palcach jednej ręki. Do tego w trzech ostatnich meczach przespali pierwsze połowy (trener tłumaczy, że to „presja pęta ich nogi”), razili prostymi technicznymi błędami, bezradnie patrzyli na dynamiczne kontrataki rywali.
Pomocnicy Cracovii są bez formy, a do tego niewiarygodnie wolni. Ł»aden nie potrafi obrócić się z piłką, minąć rywala, stworzyć przewagę i uruchomić napastnika (w tej roli nie sprawdza się Władimir Boljević, a zatrudniony zimą zmiennik Michał Zieliński popełnia błędy niegodne byłego piłkarza ekstraklasy).
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tekst o dziwnych decyzjach Stanislava Levego.
Coraz mniej rozumiemy jego decyzje personalne i to, jakie robi zmiany w trakcie meczu. Tak samo jesteśmy zaskoczeni promowaniem Dalibora Stevanovicia. Wszyscy widzą, w jakiej on jest formie – mówi nam jedna z osób z rady nadzorczej Śląska.
Już zachowanie Czecha w trakcie poprzedniego meczu z Podbeskidziem (1:1) wywołało lawinę dyskusji. Śląsk męczył się z jedną z najsłabszych drużyn w lidze, a mimo to Levy bardzo długo czekał z wprowadzeniem na boisko Erica Moulounguiego. Mistrz Polski walił głową w mur, mając z przodu tylko Łukasza Gikiewicza. Tymczasem napastnik z Gabonu pojawił się na boisku w 82. minucie – czyli dopiero kwadrans po tym, kiedy bielszczanie zdobyli bramkę na 0:1. W sobotę w Bełchatowie Levy znowu podjął decyzję, którą trudno zrozumieć. Po czerwonej kartce dla bramkarza Mariana Kelemena, boisko opuścił główny rozgrywający Sebastian Mila.
Tekst o Bartoszu Bereszyńskim.
W Wielką Sobotę Bartosz Bereszyński rozegrał swój trzeci kolejny mecz na prawej obronie, wszystkie Legia wygrała. W żadnym nie zawiódł, a w tym derbowym był najlepszym zawodnikiem na boisku. – Bartek gra dobrze, teraz można nawet powiedzieć, że bardzo dobrze – ocenił Jan Urban. – Cieszą mnie te pozytywne komentarze, choć ważniejsze jest to, że wygrałem swoje pierwsze derby Warszawy – stwierdził 21-latek pozyskany zimą z Lecha Poznań. Na razie jest jedynym z nowych piłkarzy Legii, który ma pewne miejsce w składzie.
Bereszyński kosztował Legię 400 tys. zł. Inwestycja zaczyna się zwracać szybciej, niż ktokolwiek zakładał. Urban wprawdzie od początku twierdził, że ten zawodnik ma wszystko, by grać na prawej obronie: siłę, dynamikę i szybkość. Jednak oprócz kilku meczów w Warcie Poznań, występował w ataku bądź na prawym skrzydle. Rundę zaczynał na prawej stronie pomocy, na tej pozycji wystąpił w spotkaniach z Koroną Kielce (3:2) i PGE GKS Bełchatów (0:0, jako rezerwowy). Kontuzja Jakuba Rzeźniczaka i przestawienie Artura Jędrzejczyka na środek obrony sprawiły, że dostał szansę na prawej stronie defensywy. Wykorzystał ją.
Wywiad z Tomaszem Frankowskim.
Najlepszy klub, w którym mógł pan grać?
Dzwonili z VfB Stuttgart, obserwowali z PSV Eindhoven i Deportivo La Coruna.
Największe rozczarowanie?
Brak powołania na mistrzostwa świata w 2006 roku.
Najlepszy partner na boisku?
Kilku z Wisły Kraków, Aleksander Mostowoj ze Strasbourga, Nino z Elche, Joleon Lescott z Wolverhampton.
Najlepsza anegdota?
Z Wisłą graliśmy w Nikozji rewanż z Omonią w eliminacjach do Ligi Mistrzów. U nas bronił Adam Piekutowski. Tradycyjnie w rogu bramki położył bidon z napojem energetycznym, który wcześniej przygotował. Popijali z niego też zawodnicy z pola, na przykład wykorzystując wolną chwilę przy rzutach rożnych Omonii. Po przerwie jeden z kolegów porządnie sobie z niego łyknął i natychmiast, skrzywiony, odrzucił bidon. – Piekut, co ty tam wlałeś?! – krzyknął. Adam wziął bidon, powąchał i odpowiedział zdziwiony: – To nie mój napój.
Okazało się, że jeden z chłopców podających piłki, wcześniej podwędził bidon, wylał z niego napój i… nasikał to środka. Z tego, co pamiętam, to chyba wcześniej ktoś od nas już łyknął ten „napój”, ale on akurat nie poczuł różnicy…