Reklama

Żurkowski i Michalak, czyli talenty motoryczne z ekstraklasy

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2018, 14:51 • 5 min czytania 4 komentarze

Pierwsza wiosenna kolejka ekstraklasy była zarazem debiutem pomiarów fitness w naszych warunkach. Niestety, z perspektywy typowego widza wiele się nie zmieniło, bo upublicznione dane były naprawdę ubogie. W transmisjach wyświetlane są informacje głównie na temat liczby przebiegniętych kilometrów przez drużyny czy poszczególnych piłkarzy, a wiadomo, że ważniejsze od tego, ile się biega, jest to, jak się biega. Ciekawszym materiałem do analizy z pewnością byłaby liczba przebiegniętych kilometrów na wysokiej intensywności, czyli szybkim biegiem lub sprintem. Z jednej strony można się cieszyć, że tego typu zaawansowane dane trafiają bezpośrednio do klubów, z drugiej nie do końca rozumiemy, dlaczego nie wychodzi się z tym materiałem poza zamknięty krąg ekstraklasowych analityków.

Żurkowski i Michalak, czyli talenty motoryczne z ekstraklasy

Tak naprawdę spośród szczątkowych danych, jakie zostały upublicznione, najciekawsze są te o maksymalnej prędkości. A tym bardziej, że dwoma najszybszymi zawodnikami minionej serii gier byli dwaj młodzieżowcy, których na radar już jakiś czas temu wziął Adam Nawałka. Najszybszy sprint w kolejce wykonał Konrad Michalak z Wisły Płock (34,89 km/h), a tuż za nim uplasował się Szymon Żurkowski z Górnika Zabrze (34,28 km/h).

Co nie bez znaczenia, obaj zagrali przeciwko sobie w meczu w Płocku, a to pozwala założyć, że zarówno murawa, jak i warunki atmosferyczne były sprzyjające przy rozwijaniu wysokich prędkości. Ale też nie umniejszajmy samym zawodnikom, którzy w ten sposób zdradzili duży potencjał motoryczny. Tak jak u Michalaka dynamit w nogach widać gołym okiem, tak dotychczas Żurkowski był u nas kojarzony bardziej z wydolnością. Innymi słowy, uniwersalność motoryczna tego piłkarza robi ogromne wrażenie i pozwala z dużym optymizmem spojrzeć w przyszłość. Jak sięgamy pamięcią, ostatnim zawodnikiem, który był w ekstraklasie tak mocno chwalony z podobnych powodów, był Łukasz Piszczek. I chyba stanowi to najlepszy z możliwych prognostyków.

W swoim ligowym debiucie z Legią środkowy pomocnik Górnika przebiegł 14 kilometrów, a swój osobisty rekord ustanowił w pucharowym meczu z Sandecją, kiedy na przestrzeni 120 minut gry zaliczył na boisku 16,5 kilometra (i mówił, że spokojnie starczyłoby mu pary jeszcze na połówkę dogrywki). Co więcej, największe wrażenie sprawia fakt, że Żurkowski w samych końcówkach meczów potrafi być równie szybki, co w pierwszych minutach. Doszło nawet do tego, że w szatni Górnika zaczęto robić sobie z niego żarty. Damian Kądzior w rozmowie Weszło mówił tak: – Ma chłopak zdrowie. Trenerzy się śmieją, że on tak specjalnie – zawsze zostawia sobie siły na końcówkę, żeby się wtedy wyróżniać.

Dystanse przebiegane przez Żurkowskiego pokazują jednak, że o żadnym oszczędzaniu nie może być mowy, a przyspieszenia z końcówek są niczym innym, jak pochodną świetnej kondycji. – Mam do tego predyspozycje genetyczne. Zawsze też więcej trenowałem, bo gdy byłem młodszy, jeździłem na baseball, a brat również grał w piłkę, więc ćwiczyłem razem z nim. Ciągle dużo biegałem, nigdy nie miałem z tym problemu i tak mi już zostało – mówił na naszych łamach sam Żurkowski. Dziś jednak, dzięki pomiarom fitness, widać też, że nie jest to jedyny atut 21-latka, bo 34,28 km/h to maksymalna prędkość sytuująca go – tak, tak – w światowej czołówce. Dość napisać, że – odkąd prowadzone są pomiary – porównywalną maksymalną prędkość zmierzono Theo Walcottowi, a tacy piłkarze jak Ronaldo czy Messi mają słabsze rekordy indywidualne.

Reklama

Tu jednak warto się na chwilę zatrzymać. Raz, że dane fitness nie stanowią jeszcze ogromnej i w pełni reprezentatywnej bazy i dwa, trzeba wziąć poprawkę na różne technologie pomiarowe, jak i na różne warunki atmosferyczne. Nie bez kozery bowiem nie zalicza się rekordów biegowych sprinterom, którym zbyt mocny wiatr wieje w plecy, a tego samego typu przekłamania mogą dotyczyć też piłki nożnej. Inna sprawa, że 34,28 km/h zmierzone Żurkowskiemu to z pewnością wynik bliski prawdy. To nie jest tak, że inną maszynką wyszłoby 32 km/h, bo z pewnością wynik byłby bardzo zbliżony. A tym bardziej, że stosowana w ekstraklasie technologia zbiera informacje o położeniu piłkarza 20-25 razy na sekundę.

A skoro wynik Żurkowskiego robi wrażenie, to co można napisać o sprincie Michalaka, który był o 0,7 km/h szybszy? Cóż, skrzydłowy Wisły Płock z taką prędkością uplasowałby się bardzo wysoko w nieformalnym i dosyć umownym rankingu najwyższych pomierzonych prędkości. Co prawda do rekordu Arjena Robbena, czyli 37 km/h z meczu Holandia-Hiszpania z mundialu w 2014 roku trochę brakuje, ale skoro odnosimy ten wynik do piłkarskiego rekordu świata, to jest już naprawdę nieźle.

Pół roku temu portal totalsportek.com opublikował ranking największych pomierzonych prędkości. Jako że warunki atmosferyczne oraz metody pomiarowe wszędzie były różne, nie traktowalibyśmy tego zestawienia dosłownie, ale też 34,89 km/h Michalaka plasowałoby go w okolicach miejsca ósmego i pamiętnego sprintu Bale’a z finału Copa Del Rey z Barceloną. Biorąc poprawkę na wszelkie możliwe błędy, Michalak i tak sprintersko aspiruje do ścisłej światowej czołówki. No i – to już fakt bezsprzeczny – nakrywa czapką całą ekstraklasę. Dość napisać, że Dejan Lazarević, czyli sprinter numer trzy ubiegłej kolejki, ze swoimi 33,57 km/h był od niego aż o 1,32 km/h wolniejszy.

Ranking totalsportek.com największych pomierzonych prędkości

Mamy więc w lidze dwóch młodzieżowców o ponadprzeciętnych możliwościach motorycznych. Jeden imponuje nieprawdopodobną biegową uniwersalnością, drugi fantastycznym gazem. I jeżeli poprą swój fizyczny potencjał systematycznym rozwojem piłkarskim, w przyszłości pierwsza reprezentacja powinna mieć z nich sporą pociechę.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

4 komentarze

Loading...