Spotkanie derbowe – jak to zazwyczaj ze spotkaniami derbowymi bywa – zalało prasę tysiącem artykułów na temat tego „jak ważne jest dla nas wsparcie kibiców” oraz na temat „presji niewiążącej nam nóg”. Co prawda dostrzegamy potrzebę udzielania głosu zawodnikom, którzy z pewnością zaapelowaliby o wsparcie dla zespołu oraz zapewniliby, że derby rządzą się swoimi prawami, ale w tym wypadku postanowiliśmy zerknąć nieco szerzej. Zastanawiało nas – i ciągle zastanawia – dlaczego Legia traci tak frajerskie gole w starciach z zespołami, które nie potrafią wymienić więcej niż 3,5 celnego podania na połowę.
Może inaczej – nie są to gole do końca frajerskie, ale zawsze identyczne. Istna FIFA sprzed czasów systemów one touch, full control i co tam jeszcze firma EA Sports wprowadziła. Rajd po skrzydle (zazwyczaj nikt z obrońców nie przeszkadzał), wrzutka, obcinka defensywy i/lub bramkarza, gol. Spędziliśmy duży kawałek dzieciństwa na strzelaniu takich bramek, więc sprawa niemal od razu rzuciła nam się w oczy. No, niemal od razu, czyli gdzieś tak po… dziewiętnastym straconym w ten sposób golu?!
Tak jest w istocie. Legia straciła DZIEWIĘTNAŚCIE goli (z łącznej liczby 31 bramek…), wszystkie prawie w ten sam sposób, to jest albo po wrzutce ze skrzydła, albo po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry.
Sami zerknijcie na nasze ultra-profesjonalne analizy przeprowadzone w tzw. Weszło-Lab położonym tuż obok ośrodka Milanello (przepraszamy za jakość, ale część zdjęć pochodzi z naszych własnych satelitów pod-orbitalnych, które bezustannie monitorują grę zespołów Ekstraklasy).
Poniżej dorzucamy statystykę: strzelców bramek i podział na sposób traconych goli:
Skoro uparliśmy się już na jakąkolwiek matematykę – przypisaliśmy winę za tracone gole konkretnym jednostkom. W skrócie: kto ile razy przyciął komara lub przytrałkował. Rezultaty? Bez wielkich niespodzianek, najwięcej zawinili podstawowi stoperzy – Astiz i Ł»ewłakow, choć szczerze mówiąc – sądziliśmy, że Hiszpan zdystansuje partnerów przynajmniej dwukrotnie w liczbie baboli. Pomimo słabiutkiej formy przez całą długość rozgrywek, jakimś cudem udawało mu się momentami unikać odpowiedzialności… Na liście nie mogło zabraknąć Dusana Kuciaka, który średnio raz na rundę, pomiędzy znakomitymi występami, musi sobie wrzucić piłkę do bramki:
Dla odmiany Legia w podobnych okolicznościach w samych pucharach – krajowym i europejskim – trafiała po dośrodkowaniach lub stałych fragmentach 12 razy, z czego pięć razy w dwumeczu z amatorskim Metalurgsem Lipawa. Ale skoro z poważniejszymi rywalami daje się atakować jedną z własnych broni… przypomina nam to bójkę w piaskownicy: wziąć kamienia, rzucić nim kogoś w łeb i nie spodziewać się, że ta druga osoba może go odrzucić. No ale wracając do meritum.
Ł»eby strzelić liderowi gola wystarczy mieć jednego człowieka, który pobiegnie po skrzydle i dokładnie wrzuci (zadanie utrudnia fakt, że w całej lidze jest ich mniej więcej pięciu) oraz drugiego, który w szamotaninie w polu karnym nie będzie równie niegramotny, co defensorzy Legii.
Pytanie? Czy Polonia dysponuje taką dwójką…
FILIP KAPICA

