Gej z Leeds na wyjeździe do Millwall? Rogers nie chciał sprawdzać, co mogło go czekać

redakcja

Autor:redakcja

29 marca 2013, 14:49 • 2 min czytania

Według badań, zdecydowana większość piłkarzy uważa, że piłkarz – gej nie byłby w szatni wyrzutkiem, ale ciągle nikt nie zdecydował się o tym przekonać. Dokonać comming outu i jak gdyby nigdy nic postawić na dalsza karierę. Nie zrobił tego ani jeden piłkarz od czasów Justina Fashanu, który ujawnił się w 1990 roku, żeby kilka lat później popełnić samobójstwo. W lutym tego roku Robbie Rogers – były zawodnik Columbus Crew, Leeds United i reprezentacji Stanów Zjednoczonych obwieścił, że jest gejem, pisząc notatkę na blogu. 408 słów, które miały zmienić jego życie. Poprowadzić w nowym, choć nie wiadomo czy lepszym kierunku. Na pewno innym, bo przecież postanowił, że do sportu nie ma powroty. Kiedy wszyscy będą już wiedzieć, on nie może być dalej piłkarzem. Nie chciał sprawdzać jak zareagowaliby koledzy, trybuny ani rywale.
Niedawno podzielił się z dziennikarzem „Guardiana” jak dochodził do tej decyzji oraz jak jego życie wygląda obecnie. Twierdzi, że po raz pierwszy swoją inność poczuł w wieku 14 lat. Uważał się za wyrzutka. Wiedział, że nikomu nie może powiedzieć. Nawet umawiał się z dziewczynami. Dopiero w 2008 roku, kiedy jego Columbus Crew wygrało MLS Cup, wyszedł z rodziną na drinka i po paru głębszych powiedział: „ok, jestem gejem. Nie chce się dłużej kryć, choć za bardzo zależy mi na piłce, żeby to obwieścić publicznie”. Bał się jaka będzie reakcja. Wiedział, że piłkarska szatnia jest specyficzna. – Co by się stało, gdyby ujawnił się jako piłkarz? Nie wiem, nie sądzę, że potrafiłbym kolejnego dnia przyjść na trening – mówi. Może nie wydarzyłoby się nic złego. Może. A co gdyby na przykład pojechał z Leeds na wyjazdowy mecz z Millwall?

Gej z Leeds na wyjeździe do Millwall? Rogers nie chciał sprawdzać, co mogło go czekać
Reklama

Wcześniej nikt tego nie sprawdził.

Twierdzi, że piłkarze – geje nadal udają. Od kiedy on się ujawnił, nikt nie przyszedł do niego i nie powiedział: „fajnie Robbie, że to zrobiłeś. Jestem w takiej samej sytuacji”.

Reklama

Jak wspomina tamten wieczór? Notka blogowa czekała od dłuższego chwili. Z dylematem: publikować czy wyrzucić do kosza? W końcu wrzucił ją do sieci, wyłączył telefon i wyszedł z domu – na drinka i pizzę. Dziś twierdzi, że życie mu się nie rozsypało. Po prostu jest inne. Nie spotkał się z żadną pogardą. Dostał się do London School of Fashion, niedługo leci do USA rozmawiać w sprawie kampanii projektanta Ralpha Laurena. Robi coś zupełnie nowego. Choć czasem świta mu myśl, że mógłby jednak wrócić do piłki. Pogadać z Brucem Areną, czy nie przyjąłby go na treningi LA Galaxy. – Myślę o tym, bo brakuje mi tego, co robiłem – przyznaje.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama