Reklama

Po powrocie ekstraklasy czas na kolejny wielki comeback: wraca Liga Mistrzów!

redakcja

Autor:redakcja

13 lutego 2018, 11:09 • 4 min czytania 5 komentarzy

W okolicach połowy lutego do akcji wracają absolutnie najważniejsze rozgrywki świata. Wiadomo – ekstraklasa. Ale tuż po premierowych starciach w ramach rodzimej Bundesligi roku 2018, czas na inny spektakularny powrót. Oczywiście już nie tak donośny jak fakt, że znów możemy tydzień w tydzień podziwiać starcia Szymona Matuszka z Dominikiem Furmanem czy Michala Pitera-Bućko z Łukaszem Zwolińskim, ale również mocno wyczekiwany. Wraca bowiem piłkarska Liga Mistrzów. I to bez żadnego pitu pitu, tylko na dzień dobry serwując prawdziwy konkret.

Po powrocie ekstraklasy czas na kolejny wielki comeback: wraca Liga Mistrzów!

Choćby nie wiadomo co, musicie więc dziś imponować chwytem znacznie lepszym niż Thomas Dahne i determinacją na zdecydowanie wyższym poziomie niż wczoraj Konstantin Vassiljev, gdy trzeba było wykonać parę sprintów. Nie macie bowiem prawa wypuścić pilota z rąk, choćby pozostali domownicy stosowali najwymyślniejsze sztuczki – od łaskotania, przez branie na litość, aż po groźbę rozwodu.

NIESPODZIANKA W BAZYLEI? 1X Z KURSEM 3,16 W TOTOLOTKU!

Bo czy będąc szanującym się kibicem futbolu można przegapić takie starcie jak Juventus – Tottenham? No nie. Bo to po prostu materiał na dwuczęściowy hicior, który wcale nie musi się skończyć po 180 minutach. Starcie zespołu coraz mocniej aspirującego do bycia postrzeganym jako jeden z absolutnej europejskiej czołówki z klubem-instytucją, który ma patent na to, jak wdzierać się do finału Champions League.

Juventus ma ten patent dzięki temu, że jego szkoleniowcem od paru lat nieprzerwanie jest Massimiliano Allegri. Można mówić, iż to Antonio Conte po kilku gorszych latach spowodowanych konsekwencjami afery calciopoli dźwignął Starą Damę i zrobił z niej mistrza Włoch. Ale to Allegri wreszcie potrafił w sezonach, w których Juventus musiał grać na wielu frontach, do krajowych tytułów dokładać znakomite występy w Lidze Mistrzów. W ciągu trzech i pół roku u sterów dwukrotnie doszedł do finału tych rozgrywek.

Reklama

Teraz znów wydaje się, że trafił z przygotowaniami i zwyżkę formy przygotował na najbardziej odpowiedni moment. Nie mamy wątpliwości – gdyby Juventus z jesieni miał się mierzyć z Tottenhamem z jesieni (ale tym wygrywającym grupę Champions League, w lidze zbyt często zaliczał wpadki), to Anglicy byliby górą. Teraz mamy do czynienia z Juve, które nie przegrało od 16 meczów, a w 15 z nich nie straciło choćby jednego gola.

Zrzut ekranu 2018-02-13 o 08.28.04

Naprzeciw nie stanie jednak byle przeciętniak, a ekipa, która na przełomie stycznia i lutego zmierzyła się z piekielnie trudnym kalendarzem i z tego starcia wyszła obronną ręką. Manchester United, Liverpool, Arsenal. Trzej wielcy rywale w boju o przyszłoroczny udział w Champions League i siedem punktów ugranych w tych meczach. Dwa czyste konta. Pięć zdobytych bramek. Jeśli Koguty chciały wzbudzić respekt w dzisiejszym rywalu, zdecydowanie to zrobiły.

O tym szacunku, ale i ekscytacji przed starciem z jednym z najlepszych napastników globu, mówił zresztą przed meczem Giorgio Chiellini. – To będzie przyjemność, by zmierzyć się z nim w tych dwóch meczach – czeka mnie pot i ból, ale piękno futbolu polega na mierzeniu swoich umiejętności przeciwko takim zawodnikom.

A jest się z kim mierzyć. Bo tak, Juventus to dziś najlepsza defensywa Europy 2018, ale Kane to z kolei najlepszy strzelec 2017 roku, który zdecydowanie jest na fali wznoszącej. Emanuje pewnością siebie, co najlepiej było widać w zestawieniu z Alexandrem Lacazettem w ostatnich derbach północnego Londynu. Gdy Lacazette posyłał piłkę wolejem wysoko ponad bramką, Kane z trudnej pozycji, również z powietrza, potrafił posłać bombę w kierunku Petra Cecha. Wybronioną przez Czecha, owszem, ale skala trudności uderzenia i jego egzekucja musiały zaimponować. Tak jak wskoczenie dwa piętra nad Laurenta Koscielnego, gdy udawało się Kane’owi wbić Kanonierom siódmego gola w siódmym starciu z tym rywalem.

Reklama

ZWYCIĘSTWO JUVENTUSU? KURS 2,27 W ZAKŁADACH BUKMACHERSKICH TOTOLOTEK.PL!

Faworyt? Doprawdy nie do wskazania. Pewne jest natomiast to, iż i jedni i drudzy, przeskakując na starcie fazy pucharowej tak wymagającą, tak wysoką przeszkodę, mogą sobie zapewnić porządnego kopa przed kolejnymi starciami.

***

Drugie starcie to zaś mecz z jedynym możliwym rozstrzygnięciem, ewentualnie pojedynek gołej dupy z batem. Nie będziemy zgrywać wielkich specjalistów od szwajcarskiej Super League, ale jeśli nawet tam Basel nie jest liderem, jeśli traci pięć punktów do Young Boys z Berna i jeśli po wznowieniu ligi potrafiło już przegrać u siebie z Lugano, to czy rozsądną będzie wiara w korzystny wynik meczu z Manchesterem City?

Nie chcemy być dla Szwajcarów okrutni, ale wielkim sukcesem okaże się uniknięcie powtórki z 2012 roku. Wtedy – także w fazie pucharowej – Bayern ograł ich w jednym ze starć aż 7:0, ustanawiając rekord fazy pucharowej najważniejszych europejskich rozgrywek.

Manchester City ma wszystko, by nie tylko ten rekord wyrównać, ale i pobić. Jest w niesamowitym gazie, co udowodnił w meczu z Leicester City. Piłkarze (i inwestujący na potęgę właściciele) są głodni pierwszego tak wielkiego sukcesu na arenie międzynarodowej, jakim byłoby zwycięstwo w Champions League. A piłka po prostu chce trafiać do napastnika, gdy kierunek nadaje jej Kevin De Bruyne i chce wpadać do siatki, gdy nogę przykłada do niej Raheem Sterling czy przede wszystkim Sergio Aguero.

Jeśli więc 5:1 z Lisami można traktować jako przedsmak tego, co czeka nas w Bazylei, to szczerze Szwajcarom współczujemy. Bo prawda jest taka, że wylosowali najgorzej, jak się tylko dało.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Lewandowski zdradził, co powiedział mu Flick. “Lepiej będzie, jak zrobisz to na naszym stadionie”

Arek Dobruchowski
5
Lewandowski zdradził, co powiedział mu Flick. “Lepiej będzie, jak zrobisz to na naszym stadionie”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...