W Gazecie Wyborczej mamy dziś rozmowę z Grzegorzem Mielcarskim, który prezentuje mocno krytyczne podejście do kadry. W Dzienniku Polskim niezły wywiad z Kew Jaliensem. Na łamach Przeglądu Sportowego m.in. wypowiedź Fornalika o Obraniaku.
FAKT
Siedem lat potrzebował Irek Jeleń by strzelić gola w Ekstraklasie, choć przez ten czas chwilę go jednak w Polsce nie było.
Ostatnie trafienie w polskiej lidze Jeleń zaliczył 8 kwietna 2006 roku w wygranym 1:0 przez Wisłę Płock spotkaniu z…. Górnikiem. Po zakończeniu sezonu wyjechał za granicę. Do ekstraklasy wrócił w październiku ubiegłego roku, ale w barwach Podbeskidzia prezentował się przeciętnie. W żadnym z dziewięciu meczów nie wpisał się na listę strzelców. Uczynił to dopiero po przenosinach do Zabrza. W 24. minucie napastnik precyzyjnym uderzeniem – tuż przy lewym słupku – dał prowadzenie Górnikowi. – Trener postawił na mnie. Wystawił w pierwszym składzie i chciałem mu się za to odwdzięczyć. Cieszę się, że zdobyłem bramkę i będę chciał kolejne. Trochę minęło od mojego ostatniego trafienia w polskiej lidze. Nawet nie pamiętam kiedy to było, ani nawet przeciwko jakiemu zespołowi – zastanawiał się Jeleń. Sześć minut później, strzałem z rzutu wolnego, podwyższył Aleksander Kwiek. W tej sytuacji nie popisał się golkiper gości. Maciej Krakowiak tak niefortunnie interweniował, że praktycznie sam wrzucił sobie piłkę do bramki. Górnik dominował, ale to łodzianie zdobyli kontaktowego gola. W 50. min. pięknym uderzeniem z dystansu popisał się rezerwowy Bartłomiej Pawłowski.
RZECZPOSPOLITA
Dłuższy tekst na temat derbów Warszawy.
Z Polonią współpracuje psycholog Paweł Habrat, który był w naszej kadrze na Euro. Zadania nie ma łatwego, bo niektórzy wątpią w sens dalszej pracy. W mobilizowaniu zawodników pomagają mu kibice, którzy przed derbami wręczyli drużynie książkę o Asteriksie ze specjalną dedykacją: „Jest początek XXI wieku. Cała Warszawa została podbita przez legionistów. Cała? Nie. Jeden jedyny nieugięty klub wciąż stawia opór najeźdźcom, a legioniści nie mają lekkiego życia”. Ale nawet spryt Asteriksa, siły Obeliksa i nieugiętość Galów, Polonii mogą nie wystarczyć. Stokowiec niemal w każdym wiosennym meczu ustawiał drużynę w inny sposób, próbując wykorzystać wszystkie atuty, jakie mu zostały. Grze Polonii brakuje jednak jakości z jesieni, a jedyny lider, który pozostał w składzie – Paweł Wszołek jest w bardzo słabej formie. Po przerwie na reprezentację liga wraca bez fanfar. Porażka z Ukrainą i mróz na pewno zniechęcą niezdecydowanych, którym żony zaproponują inne przedświąteczne atrakcje.
GAZETA WYBORCZA
Rozmowa z Grzegorzem Mielcarskim o reprezentacji.
Wierzysz, że Fornalik zachowa pracę do końca eliminacji?
– Mam wrażenie, że po dziewięciu miesiącach pracy z drużyną jest więcej niewiadomych, niż było po Euro. Jesienią Waldek był w studiu Canal+ i po programie mówił, że czuje się atakowany z każdej strony. Powiedziałem, że nikt go jeszcze nie zaatakował. Bomba wybuchła po porażce z Ukrainą. Ale to jeszcze nie jest tsunami, które zmiotło Franka Smudę. Waldek pozostaje kapitanem statku, ale nie wiadomo, czy szczęśliwie dopłynie do brzegu, bo sztorm jest coraz silniejszy. Kiedy zostawał selekcjonerem, wierzyłem, że reprezentacja będzie dla niego trampoliną do dalszej kariery. Ł»eby mieć opinię dobrego trenera, trzeba być uczciwym, dobrym taktykiem, psychologiem, mieć osobowość i charyzmę. Znałem świetnych taktyków, ale kiepskich motywatorów, i odwrotnie. Mam wątpliwości, czy Waldek jest w stanie jeszcze cokolwiek wykrzesać z tego zespołu. Nie wiem, czy wciąż jest mentalnym dowódcą okrętu. Nie zobaczyłem, jak porywa zespół swoją osobowością. Popełnił wiele błędów.
Jakich?
– Krew mnie zalała, kiedy w 84. min meczu z San Marino na boisko wchodził Marcin Wasilewski. Skoro miał rozegrać 60. mecz w kadrze i wstąpić do Klubu Wybitnego Reprezentanta, to mógł wystąpić w czerwcowym sparingu z Liechtensteinem. Jak Jurek Dudek. Mecz eliminacyjny nie jest od przypinania plakietek. Denerwuje mnie niekonsekwencja trenera. Z Ukrainą po przerwie na boisko weszli Kosecki, Obraniak i Teodorczyk, przeciwko San Marino grali inni. Po jednym występie Waldek zrezygnował z Rybusa – na Ukrainę się nadawał, z San Marino nie zasłużył nawet na kilkanaście minut? Pewniacy na Mołdawię to Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski, Krychowiak i Boruc. A co z resztą? Kto jest lewym obrońcą kadry? Rozgrywającym? Drugim skrzydłowym? Pytań jest więcej niż po Euro, a trener zachowuje się tak, jakby nie znał odpowiedzi.
Marcin Ł»ewłakow przed derbami: Polonia zagra jak Ukraina?
Jak wspominasz derby stolicy?
– Były to dla nas prestiżowe mecze. Zawsze byliśmy drużyną, którą traktowano podrzędnie. Legia zawsze górowała, zawsze walczyła o najwyższe cele, o trofea. Za moich czasów Polonia tylko raz zdobyła mistrzostwo, wcześniej była wicemistrzem. Byliśmy drugą drużyną stolicy, ale chcieliśmy pokazać, że nie odstajemy od Legii, że wcale nie jesteśmy gorsi. Dlatego każdy remis, nie mówiąc o zwycięstwie, traktowaliśmy jak sukces. Chcieliśmy, żeby Polonia nie była odbierana jako biedna siostra Legii. To był nasz cel.
Trudno się gra mecze piłkarzom, którzy wiedzą, że ich klub ma mniej kibiców, trofeów w gablocie i gorszy stadion?
– O tym się w ogóle nie myśli przed meczem. Gdy wychodzi się na boisko, przyświeca jedno hasło: bij mistrza, pokonaj lepszego.
Czujesz żal do Polonii? Razem z Michałem odszedłeś z niej szybko i niespodziewanie. Potem, kiedy wracałeś do Polski, miałeś już przygotowany kontrakt, ale nagle odstąpiono od umowy.
– Nie wiem, czy to jest żal do Polonii. Na zawsze pozostanie drużyną, w której zaczynałem grać i rozegrałem kilkadziesiąt meczów. Tego się nie da zabrać ani zapomnieć. Osoby, które decydowały o tym, że nie wróciłem, pokrzyżowały mi plany. Nie mam żalu, ale pozostał niesmak wobec konkretnych osób, nie klubu. Polonia to dla mnie barwy i symbol, który bardzo szanuję.
DZIENNIK POLSKI
Kew Jaliens zamierza otworzyć sieć przytułków.
Kiedy przychodził Pan do polskiej ligi, pewnie słyszał Pan, że ląduje na piłkarskich peryferiach Europy. Czy coś się zmieniło w odbiorze polskiego futbolu w Holandii po Euro 2012?
– Rzeczywiście, nikt nie wiedział nic o Polsce w kontekście piłkarskim. Tymczasem po Euro to zainteresowanie waszym krajem znacznie wzrosło. Piłkarze w Holandii też zaczęli inaczej postrzegać Polskę, nie jako koniec świata i dobre miejsce na emeryturę. Mam nawet konkretny przykład. Przed obecnym sezonem jeden ze znanych mi młodych piłkarzy holenderskich, Roland Alberg, pytał mnie o Lecha Poznań. Ostatecznie wprawdzie wybrał Turcję, ale rozważał przenosiny do Polski. Znam go jeszcze z czasów gry w AZ Alkmaar, wtedy był tam w drużynie młodzieżowej. Założę się, że wcześniej nawet nie rozważałby takiej opcji, ale po Euro sporo się zmieniło.
Osman Chavez po zakończeniu kariery chciałby zostać pastorem i prowadzić rozgłośnię chrześcijańską. A Pan?
– Mam pewne plany niezwiązane z futbolem. Wraz z żoną zamierzamy otworzyć sieć sierocińców i przytułków. Chcemy wyciągnąć rękę do dzieci pokrzywdzonych przez los. Marzy nam się, by pomagać takim instytucjom w różnych częściach świata. Nie martwię się o sposób finansowania takiego przedsięwzięcia, bo status piłkarza otwiera na świecie wiele drzwi. Nie mam problemu z tym, by nawiązać kontakt z bogatszymi od siebie, by pozyskać sponsorów.
SUPER EXPRESS
Dwaliszwili nie zamierza okazywać radości, jeśli strzeli gola Polonii.
To będzie dla ciebie szczególny meczÂ…
– Zgadza się. Nigdy wcześniej nie zmieniłem klubu w tym samym mieście. Na szczęście na ulicach nie mam żadnych problemów. Ani gdy byłem piłkarzem Polonii, ani teraz. Co więcej, fani Legii zachęcali mnie do transferu, jeszcze zanim podpisałem kontrakt. Czytali, że Legia się mną interesuje, gdy mnie spotykali, mówili wprost: „Chodź do nas, pomożesz Legii”.
Pytanie, jak w trakcie derbów będą reagować na ciebie fani Polonii?
– Jestem przygotowany na każde przyjęcie. Choć nie mówię płynnie po polsku, to rozumiem jakieś 70 proc. Będę więc wiedział, co krzyczą. Wiem, co niektórzy kibice Polonii mogą sobie pomyślećÂ… Przejście z Polonii do Legii może być… hm. To jakby Polak sprzedał swój kraj i został Rosjaninem. Myślę jednak, że mój przypadek jest inny. Wszyscy wiedzą, że gdybym dostawał pieniądze, to dalej grałbym na Konwiktorskiej. Ale nie da się żyć w obcym kraju bez wypłaty. U siebie to jeszcze pół biedy. Mam nadzieję, że kibice Polonii to zrozumieją.
Jeśli strzelisz gola, to będziesz okazywał radość?
– Nie. Chcę okazać Polonii szacunek. Gestów radości nie będzie.
Kazimierz Greń chwali Waldemara Fornalika, choć… fakty są bezlitosne.
– Prawda jest taka, że z San Marino wygrałby każdy polski drugoligowiec. Dlatego nie ma się czym podniecać. A kadrowicze powinni wykupić pierwszą stronę w „Super Expressie” i przeprosić cały naród za Ukrainę. Nie było ich stać na taki gest i to jest fatalne.
Waldemar Fornalik nie ma charyzmy i miru u zawodników. Jeśli tak jest, to po co go trzymacie?
– Waldek Fornalik to superczłowiek. Inteligentny, dowcipny, dusza towarzystwa. Jednak fakty są bezlitosne: Czarnogóra ma 14 punktów, Anglia 13, a Ukraina i my po 8. Ale Polskę czekają trzy arcytrudne mecze wyjazdowe. Jeszcze za rządów Grzegorza Laty i Piechniczka apelowałem, aby po Smudzie kadrę w dwóch meczach, które zostały do końca kadencji tamtego zarządu, poprowadził Jacek Zieliński. Albo by się sprawdził, albo już nowe władze związku wybrałyby trenera. Stało się jednak inaczej.
Ratujcie te eliminacje i zmieńcie trenera! „Super Express” opublikował w środę listę potencjalnych następców Fornalika.
– Wszystko jest w rękach prezesa Bońka. W imieniu zarządu mogę zapewnić, że w każdym działaniu ma nasze pełne poparcie. Niestety, polska myśl szkoleniowa lansowana przez Antoniego Piechniczka ostatnio się nie sprawdza.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Fornalik: Obraniak powinien uderzyć się w pierś.
– Wydaje mi się, że Ludo ma jakiś problem. Robiliśmy wszystko, by czuł się w reprezentacji jak najlepiej. O tym, ile zagrał w ostatnich meczach, decydowały tylko przesłanki piłkarskie. Jeżeli Obraniak mówi, że ze zgrupowania wyjeżdżał z ulgą, to może jednak powinien uderzyć się w pierś i spytać samego siebie, czy zrobił wszystko, by tak nie było?
A zrobił?
– Wszyscy wiemy, że kiepsko mówi po polsku, dlatego zaprosiłem dobrego tłumacza, który czuje specyfikę futbolu, by móc z nim poważnie porozmawiać. O niuansach i uczuciach, by nic nam nie umknęło. Poświęciłem tej rozmowie wiele czasu. Wydawało mi się, że temat zamknęliśmy, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Chciałem mu powiedzieć, jak bardzo wciąż na niego liczymy, wytłumaczyć dokładniej, czego oczekuję od niego na boisku. Zapewniał mnie o lojalności i zrozumieniu. Dlatego jestem tym bardziej zaskoczony, że ukazały się takie jego wypowiedzi.
Kiedy odbyliście tę rozmowę?
Waldemar Fornalik: Jeszcze przed meczem z Ukrainą. Widziałem, co się dzieje w mediach, widziałem, jak on na to reaguje, chciałem mu więc pokazać, że jest dla nas ważny, chciałem ściągnąć z niego presję.
Mariusz Rumak: To, że jesteśmy krytykowani ma na nas pozytywny wpływ
Piłkarze powtarzają, że muszą w głowach poukładać to wszystko. Ciężko im się przestawić na myślenie o zwycięstwie?
– Jest coraz lepiej. Pod koniec rundy graliśmy słabo u siebie, natomiast teraz widzimy różnicę w jakości. Jeśli masz świadomość, że jesteś coraz lepszy, rośnie pewność siebie. Gdy przejąłem zespół, zaczęliśmy od porażek, ale statystyki były coraz lepsze i później zanotowaliśmy siedem zwycięstw z rzędu. To nie jest tak, że przybiły nas porażki z Polonią czy remis z bełchatowianami. Cały czas rośniemy i następny rywal, Lechia, przy Bułgarskiej będzie miał trudniej.
Jest taka druga liga na świecie, gdzie wicelider wygrywa w ciągu sezonu zaledwie dwa mecze u siebie?
– Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Wiem natomiast, że, jeśli wygramy wszystkie pozostałe spotkania, możemy nie zdobyć tytułu mistrza Polski. Musimy liczyć także na to, że Legia straci punkty. Mogliśmy być liderem i żal straconej szansy, bo rywale zaliczyli falstart. My nie mamy dużej presji, bo to Legia prowadzi, musi oglądać się za plecy.
Odkąd objął pan zespół pod koniec lutego 2012 roku rozegrano 30 kolejek, w których udało się zdobyć pana drużynie 60 punktów. Trzy więcej niż druga w tej klasyfikacji Legia.
– Ale liga nie kończy się w marcu. Z tych 30 meczów 18 wygraliśmy, ale to już jest historia.
Obszerny tekst pt. „Przejedliście miliard – a gdzie akademie?”
Na początku lat 90. zatrzasnęliśmy przed trampkarzami bramy klubów, regularnie niszczyliśmy grupy młodzieżowe, trenerów wysłaliśmy do innej pracy, a mecze chcieliśmy wygrywać za pomocą gotówki ukrytej w kole zapasowym. Teraz niektórzy znów chcą otworzyć furtkę, ale przepędzone wcześniej dzieci już nie czekają pod stadionami. Klęska z Ukrainą i niemal przegrane eliminacje mistrzostw świata to moment na pisanie o szkoleniu tak dobry jak każdy inny, bo nie mamy wątpliwości że takich chwil przed nami jeszcze wiele. Ł»arty się jednak kończą, zaczyna być nieprzyjemnie jak na trybunach Stadionu Narodowego w trakcie meczu z San Marino. Dlatego od Ekstraklasy i PZPN oczekujemy wyznaczenia klarownej drogi, aby akademie wreszcie powstały. Nie mamy wątpliwości że wznowienie szkolenia piłkarzy w zaledwie kilku klubach nie wystarczy, aby za 10 lat znów nie przegrywać kwalifikacji w połowie drogi, w dodatku przy kpinach niedzielnych kibiców.