W poniedziałkowym felietonie Paweł Zarzeczny zapomniał podać źródła, z którego zapożyczył cytat (napisał, że „z prasy”). Bardzo się autorzy oburzyli, poświęcili nam kilka cierpkich słów i nawet stwierdzili, że najciekawsze na Weszło są przeglądy prasy (kwestia gustu, a że w „Przeglądzie Sportowym” mają nie najlepszy – to widać codziennie po efekcie ich pracy). Nadrabiamy zaległości i informujemy: Zarzeczny powołał się na „Ofensywnych” z „PS”. Chodzi o ten fragment…
W cieniu zgrupowanie pierwszej reprezentacji rozpoczęła się w Siedlcach konsultacja kadry olimpijskiej. Pierwsza pod rządami trenera Marcina Dorny. I zaczęła się… niespecjalnie. W PZPN jego nowe władze tak bardzo chcą pokazać, jak różnią się od poprzednich, że postanowili oszczędzać na czym tylko się da. Odbija się to na młodych piłkarzach, którzy za kilka lat mają być siłą pierwszej reprezentacji. Na organizację ich 9-dniowego zgrupowania przeznaczono budżet, w którym sztabowi szkoleniowemu trudno się zmieścić. Dzisiaj trenerzy z tego powodu musieli odwołać trening. Powód? Zabrakło 3 tysiące złotych na przygotowanie boiska po ostatnich opadach śniegu. A wczoraj wieczorem sztab reprezentacji zamiast planować treningi, zajmował się wyliczaniem „kilometrówki”. Każdy z młodych piłkarzy dostał bowiem na dojazd do Siedlec po 400 złotych, a niektórzy nie zmieścili się w tej kwocie. Teraz trenerzy głowią się, co zrobić, żeby młodzi zawodnicy nie dokładali do zgrupowania i żartują, że następny razem muszą chyba przyjechać pekaesem.
Przy okazji, to chyba dobry moment, by napisać, że „Ofensywni” sprzedali czytelnikom stek bzdur. – Nie odwołaliśmy żadnego treningu, wszystko się odbyło zgodnie z planem. Nawet pierwszego dnia, w niedzielę, gdy mieliśmy do dyspozycji tylko sześciu zawodników – powiedział nam dzisiaj trener Jacek Zieliński. – Normalną rzeczą jest, że zabezpieczasz boiska na dwa treningi dziennie, a później korzystasz w zależności od potrzeb. Dwa treningi zrobiliśmy na boisku sztucznym, pozostałe na naturalnym. Za każdym razem była to nasza decyzja, które wybieramy. Ani przez moment nie pojawił się temat, że cokolwiek mielibyśmy odwoływać ze względu na oszczędności, bo generalnie nie mieliśmy żadnego problemu z infrastrukturą. To jakiś kompletny nonsens. A skąd ta suma trzech tysięcy złotych – nie mam pojęcia!
A co z drugim wątkiem? On już na pierwszy rzut oka wygląda głupawo. Jak bowiem można za 400 złotych nie dojechać do Siedlec? Za 400 złotych to można skoczyć do Barcelony, a co dopiero do oddalonej o 90 kilometrów od Warszawy miejscowości. Niech każdy czytelnik odpowie sobie sam: czy miałby problem, żeby za 400 złotych dostać się do Siedlec?
– Rozliczamy wszystkie bilety, do 400 złotych bez żadnych formalności – mówi Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN. – Jeśli ktoś na przyjazd musi wydać więcej, to oczywiście też zapłacimy, tylko musi uargumentować, dlaczego koszt był taki, a nie inny. Ale nie robimy nikomu problemów. Rafał Wolski czy Wojciech Pawłowski lecieli z Włoch samolotem i oczywiście nie musieli za to płacić z własnej kieszeni.
Spełniamy więc zaległy obowiązek – podajemy źródło. Ta niedorzeczna publikacja była działem „Ofensywnych” z „Przeglądu Sportowego”. Mamy nadzieję, że teraz są usatysfakcjonowani.