Przeglądając dzisiejszą prasę mamy wrażenie, że najgłośniej będzie wokół słów Ludo Obraniaka, który narzeka, że został odstawiony na boczny tor i z radością wyjeżdża do domu. Warto przeczytać również wywiad ze Zbigniewem Bońkiem w Rzeczpospolitej.
FAKT
Fakt po raz 1387. złapał Artura Boruca z papierosem.
Każdy przeżywa kłopoty na swój sposób. Artur Boruc (33 l.) czasami chyba zapomina jednak, że jest reprezentantem kraju i idolem dla wielu młodych ludzi. Bramkarz kadry po wtorkowym meczu z San Marino uspokoił się dopiero zaciągając papierosem. Po powrocie do bazy reprezentacji odprowadził swoją partnerkę do taksówki, a potem, ubrany tylko w lekką kurtkę, długo stał przed hotelem, paląc papierosa. Miał przy tym nad czym myśleć, bo w drużynie narodowej wydarzyło się ostatnio wiele niedobrych rzeczy. – Wiadomo, że po meczu z Ukrainą atmosfera wokół kadry nie była dobra. Dlatego cieszę się przede wszystkim z tego, że to zwycięstwo doda nam trochę pewności siebie. W eliminacjach ciągle się liczymy, mamy tyle samo punktów co Ukraina – pocieszał się Boruc.
Tekst pt. „Połowa piłkarzy do niczego się nie nadaje”.
– Ta drużyna ciągle się tworzy. Rozmawialiśmy dużo po spotkaniu z Ukrainą. Myślę, że każdy poustawia to w głowie i na mecz z Mołdawią wyjdziemy jako prawdziwy zespół – mówił nam po spotkaniu z San Marino Łukasz Piszczek (28 l.), pytany o to, czy mamy drużynę, czy tylko 11 piłkarzy biegających po boisku. Obrońca Borussii zapowiedział, że raczej nie zagra w spotkaniu z Mołdawią (7 czerwca), bo czeka go operacja. To jeszcze bardziej osłabia naszą obronę, która jest najsłabszym ogniwem. Mecz z Ukrainą był katastrofą, ale i w spotkaniu z San Marino defensorzy popełniali błędy. Dostało się nawet Marcinowi Wasilewskiemu (33 l.), który wszedł w 87. minucie i usłyszał porządną porcję gwizdów. Nie mamy też klasowych środkowych pomocników. Często grali długimi podaniami, brakowało zagrań z pierwszej piłki i akcji zbudowanej z kilku podań. A wykonywanie rzutów rożnych i wolnych było wręcz beznadziejne. Jakże brakowało Ludovica Obraniaka (29 l.), którego Fornalik odstawił na dobre…
RZECZPOSPOLITA
Zbigniew Boniek: Powiedziałem piłkarzom co myślę o ich postawie.
Jest pan prezesem PZPN od pięciu miesięcy. Wszystko było cacy, dopóki reprezentacja nie zagrała?
– Nie patrzę na to w ten sposób. Nie idziemy z prądem medialnym, gdzie wszystko jest oceniane tylko na zasadzie: wygrana albo porażka. Nie chodzi mi o to, żeby było jak w siatkówce, gdzie po przegranej wszyscy krzyczą: Polacy, nic się nie stało. Kibic piłkarski w Polsce swoje wie, ma doświadczenie, porażki go bolą i czasem nawet to, że Robert Lewandowski strzelił dwa gole z rzutów karnych, to dla niego za mało. I dobrze. Ale właściwie dlaczego nagle mamy oczekiwać od tej drużyny samych zwycięstw? Reprezentacja to lustro naszej piłkarskiej kultury, umiejętności zawodników, klasy drużyn klubowych. My w PZPN pracujemy by to wszystko poprawiać, ale to potrwa i ocena nie może zależeć od jednego wyniku.
Nasi piłkarze oduczyli się wygrywania?
– Nasza reprezentacja od 15 lat nie ma kultury wygrywania. Tworzymy ją wszyscy razem, nie tylko PZPN, prezes czy piłkarze. Nie zdajecie sobie sprawy, że to wy jako media macie największy udział w edukacji młodego zawodnika. Możecie go wykreować, nauczyć logicznego myślenia, mówienia z sensem. Zwróćcie uwagę, jak poukładani są zawodnicy, którzy wyjechali z Polski za młodu, jak mówią, jak się zachowują. Na Zachodzie mają 18 lat i wymaga się od nich dojrzałości, muszą się zmieniać, bo inaczej system ich odrzuci. U nas wygląda to inaczej, kultura piłkarska jest raczej na niskim poziomie.
GAZETA WYBORCZA
Rozmówka z Piotrkiem Brożkiem przed meczem Lechia – Wisła.
Teraz o wygraną z „Białą Gwiazdą” będzie chyba łatwiej niż wcześniej. Wisła tkwi bowiem w kryzysie, w jakim nie była od lat.
– Wiele osób postawiło już krzyżyk na Wiśle, ale ja jestem daleki od tego, by podchodzić z lekceważeniem do tej drużyny. Na pewno to dla mnie duża niespodzianka, że po 2/3 sezonu jest dopiero na dziewiątym miejscu w ekstraklasie. Ale już na początku rundy wiosennej widać, że w Krakowie coś drgnęło i powoli drużyna Tomasza Kulawika zaczyna wychodzić na prostą. Ich ostatnie zwycięstwa w lidze czy w Pucharze Polski nie były dziełem przypadku. Poza tym te wygrane na pewno poprawiły morale zespołu i wprowadziły do szatni ducha walki, że w tym sezonie jeszcze nie wszystko stracone. Dlatego w poniedziałek czeka nas ciężkie spotkanie, bo Wisła wyjdzie na nas bardzo mocno zmobilizowana. Ale i my mamy swoje atuty, którymi będziemy chcieli zaskoczyć Wisłę i uderzyć w jej słabe strony. Bo dobrze wiemy, że takie ma. Poza tym gramy u siebie i liczymy na wsparcie naszych kibiców.
– Nie mnie oceniać politykę transferową klubu. Skoro uznano, że Wisła potrzebuje akurat takich graczy, to tacy zostali do Krakowa sprowadzeni. Mnie cieszy natomiast, że wciąż są w Wiśle tacy piłkarze jak Radosław Sobolewski czy Patryk Małecki, dzięki którym ta drużyna cały czas ma dużą jakość i sporo do zaoferowania. Ta runda to okres przejściowy dla Wisły. Sądzę, że w przyszłym sezonie znów może liczyć się w walce o czołowe pozycje w ekstraklasie.
Stokowiec: Dwaliszwili to najlepszy napastnik w polskiej lidze.
– Legia ma wystarczająco mocny skład, nawet bez tych dwóch zawodników. Stać ją na to, żeby posadzić ich na ławce rezerwowych, pewnie tak będzie w derbach. Dla nas obaj mieliby ogromne znaczenie. Nie chcę jednak znowu za bardzo patrzeć w tył, gdybać. Moim zdaniem i Tomek, i Wlado zasługują na występ w pierwszej jedenastce, a Wlado to najlepszy napastnik, który występuje w polskiej lidze.
Lepszy niż Ljuboja?
– Niezmiennie stawiam Dwaliszwilego na pozycji numer 1 w ekstraklasie.
Trener Urban popełnia błąd, sadzając go na ławce?
– Nie, bo po prostu ma swoją koncepcję. Jego drużyna funkcjonuje w określonym systemie, i to przynosi efekt. Zna dobrze swoich zawodników. Ja tak dobrze jak Wlado nie znam Ljuboi, nie znam Marka Saganowskiego i może z tego wynikają decyzje Urbana.
Obraniak rozczarowany pobytem z reprezentacją.
– To był dla mnie najgorszy tydzień w ciągu czterech lat przygody z reprezentacją, ostatnie dni były bolesne pod każdym względem – mówi Obraniak. – Nigdy wcześniej nie wracałem do domu z taką radością jak teraz. Po głowie krążyły mi różne czarne myśli, ale ja nie podejmuję ważnych decyzji pod wpływem emocji. Muszę zagryźć zęby i chcę walczyć dalej. Kadra jest dla mnie bardzo ważna, dlatego ta sytuacja tak bardzo mnie boli. Nagle stałem się ciężarem, piątym kołem u wozu. Krytyka dotknęła mnie ze wszystkich stron. Uważam, że nie zasłużyłem na takie potraktowanie i nie wiem, z czego to wynika. Na zgrupowaniu nie odezwałem się słowem. Nie chciałem udzielać wywiadów, żeby nie dać okazji do kolejnych ataków, bo wiem, że czego bym nie powiedział, i tak byłoby źle.
DZIENNIK POLSKI
Dyskusja czy należy pozostawić Fornalika na stanowisku.
– Zapomnijcie o Brazylii, ale zostawcie w spokoju Waldemara Fornalika – apeluje były bramkarz reprezentacji Polski Jan Tomaszewski po wtorkowym meczu eliminacji mistrzostw świata z San Marino. – Kluczowa wydaje się odpowiedź na pytanie, czy wciąż walczymy o awans, czy też odpuszczamy i budujemy drużynę na następne eliminacje – uważa z kolei były selekcjoner Jerzy Engel. – Mamy jeszcze matematyczne szanse na wyjście z grupy, więc trzeba to wszystko dobrze rozważyć – dodaje. – Mamy pół procent szans na awans. Teoretycznie jest to oczywiście możliwe, w praktyce to tylko mrzonki – uważa bohater meczu na Wembley z 1973 roku, którego zdaniem Fornalik powinien już teraz zacząć budowę drużyny na eliminacje mistrzostw Europy w 2016 roku. – Na tym trzeba się skupić. Ta drużyna jest wypalona. Większość piłkarzy skompromitowała się podczas Euro 2012, a reszta jest tak zdołowana, że potrzebna jest rewolucja – uważa i kto wie, czy nie ma racji.
SUPER EXPRESS
Kolejne wypowiedzi rozczarowanego Obraniaka.
Po tym jak Fornalik odsunął cię od składu, niektórzy sądzili, że zrezygnujesz z kadry. Miałeś takie myśli?
– Miałem, to był dla mnie najcięższy tydzień w ciągu czterech lat z reprezentacją. Po raz pierwszy wyjeżdżam z kadry z wielką ulgą i radością, bo ostatnie dni były bardzo bolesne pod każdym względem. Różne czarne myśli krążyły mi po głowie, ale nie podejmuję ważnych decyzji pod wpływem emocji. Muszę zagryźć zęby i walczyć dalej.
Czyli nie zamierzasz rezygnować z kadry?
– Kadra to dla mnie coś ważnego, dlatego tak mnie boli ta sytuacja. Bo nagle Obraniak stał się ciężarem, piątym kołem u wozu. Krytyka dotykała mnie ze wszystkich stron. Można mnie było obarczyć odpowiedzialnością za wszystko. Nie zasłużyłem na to.
Napadanie na Obraniaka zrobiło się bardzo modne. Dlaczego?
– Nie mam pojęcia! Przecież ja nawet się nie odzywałem, nie udzielałem wywiadów, żeby nie dawać okazji do atakowania mnie. Bo cokolwiek bym powiedział, i tak byłoby źle. Nic to jednak nie dało. Ale… nie zrezygnuję z kadry choćby dlatego, że wiem, ilu ludziom sprawiłbym radość, podejmując taką decyzję. A ja lubię iść pod prąd. Nie umiem przegrywać, poddawać się. Jestem winien walkę kibicom, którzy nigdy mnie nie zawiedli. Każdego tygodnia dostaję w Bordeaux 5-10 listów z Polski. To prośby o autograf, koszulki, ale też dużo słów poparcia.
I jeszcze kilka cytatów z Artura Boruca.
– Szanse ciągle mamy, mamy tyle samo punktów, co Ukraina. Teraz tylko musimy wygrywać swoje mecze – mówi bramkarz drużyny narodowej Artur Boruc (33 l.). Piłkarz angielskiego Southampton bardzo zdenerwował się sytuacją z 87. minuty meczu z San Marino. Kiedy na boisko wchodził Marcin Wasilewski (33 l.), rozgrywający 60. mecz w kadrze, kibice przyjęli go przeraźliwymi gwizdami (Wasilewski był najsłabszym piłkarzem meczu z Ukrainą). – On spodziewał się innej reakcji kibiców. Gwizdy były spowodowane atmosferą wokół kadry, ten balonik był przecież pompowany. Trochę przykro, kiedy kibice gwizdali na 10 piłkarzy w polu i tylko mnie nagradzali brawami. Ale przychodząc na mecz, i tak pokazali, że są z nami – podkreślał Boruc
PRZEGLĄD SPORTOWY
Ireneusz Król wygrał ważny proces i dostanie spory zastrzyk gotówki.
Firma Ideon, która reklamuje się na koszulkach piłkarzy, dostanie odszkodowanie od skarbu państwa w wysokości 55 mln złotych. Wracam do gry – napisał wczoraj po południu Ireneusz Król na swoim profilu Facebook’owym. Tak zareagował na informację, że wygrał proces ze skarbem państwa i dzięki temu spółka Ideon otrzyma 55 mln zł (z odsetkami) odszkodowania. Kilka dni temu informował, że widać światełko w tunelu w jego trudnej sytuacji finansowej, a wczoraj rano zapewniał, że do bankructwa daleka droga. Wygrany proces ma być potwierdzeniem jego deklaracji. Wyrok jest prawomocny. Właściciel klubu z Konwiktorskiej (poprzez WoodinterKom GmbH, czyli spółkę zależną od Ideonu) nie będzie musiał już dłużej walczyć o te pieniądze. Taki wyrok wydał wczoraj Katowicki Sąd Apelacyjny. Sprawa dotyczy sporu poprzednika Ideonu, firmy Centrozap ze skarbem państwa. Proces trwał wiele lat, a jej ostatnie najważniejsze etapy to wyrok w pierwszej instancji z listopada ubiegłego roku przyznający firmie Króla odszkodowanie. Po wczorajszym wyroku i naliczeniu odsetek kwota wynosi 55 mln złotych. Ideon dostanie więc spory zastrzyk gotówki.
Romans Śląska z Solorzem ciągle odbija się czkawką.
Szanse że miasto Wrocław i Zygmunt Solorz rozstaną się w zgodzie wyglądają na bliskie zeru. Wczoraj odbyła się sesja nadzwyczajna rady miejskiej, która miała być poświęcona Śląskowi. Miała być rzeczowa dyskusja o klubie, wyszedł kabaret. – Mówiłeś że galeria będzie szybko i tanio. A tu ani szybko, ani tanio, ani tej galerii nie ma – kłócił się w kuluarach sekretarz miasta Włodzimierz Patalas z prawą ręką Zygmunta Solorza Józefem Birką. Sama sesja skończyła się niczym. „Gwoździem programu” miało być wystąpienie Birki, który miał w imieniu Solorza odpowiedzieć na pytania o finansowanie Śląska. Został zaproszony przez radnych PO. Tylko że Birka w ogóle nie został dopuszczony do głosu z powodów formalnych.