Krótki przegląd: Smuda, Wasyl, Lewy i Ludo

redakcja

Autor:redakcja

28 marca 2013, 04:46 • 4 min czytania

Nie powinno się aż tak znęcać nad ludźmi – i piszemy to my, nawet my. Są jednak pewne granice. „Przegląd Sportowy” zapytał Franciszka Smudę, czy podjąłby się ponownej pracy z reprezentacją, a temu aż się oczka zaświeciły i odparł: – Nie odmówię! Trochę nam to przypomina Krzysztofa Kononowicza, którego co jakiś czas ktoś zagai o start w wyborach prezydenckich i biedny facet mamrocze, że owszem, chętnie porządziłby krajem i zrobiłby taki myk, żeby niczego nie było. Staje wtedy wyprostowany, na baczność, jakby już za moment mieli go faktycznie podrzucić czarną furą do Belwederu.
W takich chwilach wszyscy mają ubaw, tylko nie Kononowicz, bo on wtedy już myślami jest na zaprzysiężeniu. Ot, zabawa cudzym kosztem.

Krótki przegląd: Smuda, Wasyl, Lewy i Ludo
Reklama

Najgorsze, że my w sumie nie wiemy, czy „Przegląd Sportowy” zapytał Smudę o powrót do kadry tak dla jaj, czy całkiem serio. Nie wiemy w związku z tym, czy należałoby zarezerwować izolatkę, czy może wynająć całe skrzydło w odpowiednim ośrodku. Apelujemy do dziennikarzy „PS” – dajcie spokój Franiowi. On ma do wykonania swoją misję w Regensburgu. Nie podpuszczajcie go. Nie mąćcie mu w głowie. Po co? Przecież każdy doskonale wie, że Smuda ma takie szanse na powrót do kadry, jak – nie przymierzając – Ireneusz Jeleń na powrót do Lille, a Wojtek Kowalczyk – do Betisu. Nie warto też mu zadawać pytań o ten zespół, w ogóle nie warto zadawać jakichkolwiek pytań, bo to musi się skończyć krwawą masakrą.

W „PS” są raptem pojedyncze zdania ze Smudy, na przykład taki kwiatek…

Reklama

– Tu w Niemczech, słyszymy, że budujemy nową, młodą reprezentację. To jaka ona młoda, jak wraca do niej 33-latek? Mamy Szczęsnego, Tytonia, czy Fabiańskiego, młodego, utalentowanego Skorupskiego. Na nich trzeba stawiać. O, Fabian jest w formie. Powiem wam szczerze, że gdyby nie kontuzja, to mocno się zastanawiałem, czy nie byłby pierwszym bramkarzem w trakcie Euro. W takim był gazie.

Dobrze (dla niego), że ze swoimi planami Franek nie ujawnił się przed Euro, bo mógłby nie doczekać meczu z Grecją. Nagle okazuje się, że selekcjoner chciał wstawić w finałach ME do bramki فukasza Fabiańskiego, który w 2012 roku – do czerwca – zanotował tylko dwa mecze w Pucharze Anglii (w obu puścił po dwa gole) i… nawet minuty w jakimkolwiek sparingu reprezentacji. W takim był gazie!

Dziwimy się dziennikarzom „PS” – Piotrkowi Wołosikowi i Łukaszowi Olkowiczowi. Udają kolegów Franka albo są kolegami w rzeczywistości, ale sukcesywnie wystawiają tego człowieka na pośmiewisko. Ejże, nieświadomie? Naprawdę? Aż trudno uwierzyć. Dzwonią do niego, żeby na serio o coś zapytać, czy żeby wypuścić i dać ubaw reszcie kraju? Jeśli to drugie – to jest to naprawdę podłe. Jak stawianie Kononowicza przed kamerą, na tle parlamentu.

* * *

Trwa wielkie akcja: wprowadzamy zawodników do Klubu Wybitnego Reprezentanta. W meczu z Ukrainą do elitarnego grona dostał się Jakub Błaszczykowski, ale on akurat sam, bez niczyjej łaski i bez zbytniej pomocy. Jednak jego śladem ruszyli kolejni, już raczej na zasadzie: „Bardzo ładnie proszę, bardzo proszę”. Wyżebrany 60. występ Jerzy Dudek zanotuje w meczu z Liechtensteinem, z kolei we wtorek – przeciwko San Marino – ni z gruchy, ni z pietruchy na boisku w celu nabicia licznika pojawił się Marcin Wasilewski.

Dziwne są te zwyczaje. Kiedy zapytać selekcjonera, to on oczywiście „nie patrzy na takie rzeczy” i u niego „grają najlepsi”. Bla, bla, bla. W meczu z San Marino mieliśmy jednak do czynienia z mocnym pociągnięciem za uszy, prosto do KWR. Po co? Czy Wasilewski nie mógłby zaliczyć tylu meczów, w ilu rzeczywiście byłby potrzebny? Przecież pewnie jeszcze kiedyś by wystąpił. Jaki inny sens krył się za wpuszczeniem go na plac gry? Czy Fornalik powinien przejmować się tym, by piłkarz X z 59A wskoczył na 60A? Czy od tego są mecze eliminacji mistrzostw świata?

Niedługo okaże się, że mamy samych wybitnych reprezentantów. PZPN powinien ten nieudany – ze względu na złe sposoby kwalifikacji – twór skasować. Skasować czym prędzej, zanim dostaną się do niego wszyscy członkowie obecnej kadry, mający na swoim koncie zaledwie kilka zwycięstw w meczach o stawkę. Skasować, żeby nie kusiło samego selekcjonera, bo jak widać – kusi go bardzo. Zaledwie siedmiu meczów brakuje postrachowi San Marino, słynnemu biało-czerwonemu snajperowi, Robertowi Lewandowskiemu. „Lewy” w meczach o stawkę trafiał już pięciokrotnie – z Grecją, San Marino, San Marino, San Marino i San Marino.

Dobra wiadomość – w tych eliminacjach jeszcze zagramy z San Marino.

* * *

Wypominamy dorobek „Lewemu”, ale warto też zwrócić uwagę na Ludovica Obraniaka. Zwłaszcza, że to prawdopodobnie ostatni moment, żeby w ogóle zwrócić na niego uwagę – właśnie poszedł z odstawkę i pewnie raczej na amen. Francuz jest bliski zakończenia reprezentacyjnej kariery z rzadkim dorobkiem: ANI JEDNEGO ZWYCIĘSTWA W MECZU O PUNKTY. A prób miał aż dziesięć.

W eliminacjach mistrzostw świata 2010 Obraniak zagrał cztery razy: z Irlandią Północną, Słowenią, Czechami i Słowacją. Potem było Euro 2012 – Grecja, Rosja, Czechy. I wreszcie eliminacje mistrzostw świata 2014 – Czarnogóra, Anglia, Ukraina. Razem wygląda to następująco: 0-5-5. Zero zwycięstw, pięć remisów, pięć porażek. Ani jednego gola. Przyznajcie sami, że nie jest to bilans, którym Ludovic będzie mógł pochwalić się w swojej ojczyźnie, kiedy ktoś go zapyta: – Jak ci szło udawanie Polaka?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama