Tekst czytelnika: „Tak, to już teraz, po prostu musi się udać…” – czyli jak oszukuje się polski kibic

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2013, 18:15 • 6 min czytania

Wiem, że po tym tekście zostanie na mnie wylana wielka miska pomyj, że pewnie jestem zdrajcą, wiecznym pesymistą, typowym Polakiem, co na wszystko narzeka. Jednakże wiem też, że znajdzie się wiele normalnych osób, które przyznają mi rację. Ł»yjemy w kraju chorym pod wieloma względami, jest to oczywiście składowa kilkunastu czynników. Przesadna wiara w polskich piłkarzy, ogólnie w polski futbol, to jedna z chorób nękających polski naród. Skąd ten wieczny optymizm, to pompowanie balonika, tego naprawdę nie mogę rozgryźć.
Naprawdę ostatnie jako takie sukcesy polskiej piłki to chyba gra Lecha Poznań w Lidze Europejskiej w sezonie 2010/2011, a wcześniej to trzeba się cofnąć aż do sezonu 2002/2003, kiedy krakowska Wisła robiła furorę w Pucharze UEFA. Skompromituje się każdy, kto uważa, że sukcesy przecież odnosiła też reprezentacja, awansując na dwa mundiale z rzędu, w 2002 i 2006 roku oraz kwalifikując się na EURO 2008. Sam fakt awansu na te imprezy był tylko maleńkim osiągnięciem, przecież to dopiero połowa drogi, a liczy się tylko i wyłącznie zaistnienie na takim turnieju. Jak kończyły się każde z nich, wszyscy pamiętamy, za każdym razem nasza kadra grała w najłatwiejszych grupach i za każdym razem nasze gwiazdy wracały do kraju ze spuszczonymi głowami. A później zewsząd słychać te kretyńskie wypowiedzi: „zjadła nas presja”, „w kluczowych momentach zabrakło koncentracji”, „brakowało nam wiary we własne umiejętności” – naprawdę rzygać się chce słysząc te wszystkie bzdurne tłumaczenia.

Tekst czytelnika: „Tak, to już teraz, po prostu musi się udać…” – czyli jak oszukuje się polski kibic
Reklama

Czy naprawdę nie łatwiej jest stwierdzić fakt, że było się chujowym? Otóż faktycznie nie jest to najłatwiejsze rozwiązanie bo przecież jak się wyrazi skruchę, to zawsze znajdzie się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, których ulubioną przyśpiewką jest „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało!”. I już, po problemie, nic się nie stało, kibice z nami będą zawsze, także nie ma się czym przejmować.

Aż trudno uwierzyć, że to ci sami kibice, którzy przy każdym meczu naszej kadry rzucają kurwami na lewo i prawo po każdym nieudanym zagraniu swoich ulubieńców. Wygląda to więc tak, że jednego dnia się na nich bluzga, a nazajutrz są głaskani, bo przecież tak się starali, bidule. Niech wreszcie do każdego dotrze fakt, że nie jesteśmy Hiszpanią, ani Holandią. Mamy chujowych piłkarzy, chujowych trenerów i co najdziwniejsze w teorii nie możemy mieć do nich pretensji, winny jest system szkolenia. Bo przecież czy to wina Wawrzyniaka czy innego Pawłowskiego, że nie umie prosto kopnąć piłki?

Reklama

Winny jest tylko i wyłącznie system szkolenia, po prostu ktoś ich tego nie nauczył. Tak jak napisałem, to tylko teoretyczne założenie. W praktyce jest tak, że owszem, można nie być wirtuozem futbolu, ale mając świadomość tego faktu, należy jeździć na dupie i zapierdalać na boisku przez cały mecz. Wtedy nikt na pewno na piłkarzy obrażony nie będzie. Po meczu z Ukrainą Artur Boruc powiedział tak: „Powinniśmy zaprezentować się lepiej, charakteru i ambicji nie ma prawa nikomu zabraknąć. Tak jednak się stało”. Dlaczego im zawsze musi zabraknąć właśnie charakteru i ambicji, a koncentracja zostaje w szatni? Inne reprezentacje jakoś nie mają z tym problemów. Nie wiem czy na przykład Chorwaci mają na każdej pozycji zawodników lepszych niż my. Jeśli tak to minimalnie, albo wszystko jakoś się bilansuje, przecież wiem, że mają Modricia, Mandżukicia, Srnę. Tylko, że oni do tego wszystkiego dokładają jeszcze ogromną ambicję i charakter. My mamy Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i Piszczka, jest też Boruc, Krychowiak, Glik, Salamon. Naprawdę to są zawodnicy, których stać na grę na bardzo wysokim poziomie, ale zawsze, kurwa, czegoś brakuje. Rozumiem, że Wasyl jest dobrym duchem zespołu, w ogóle, charakterny itp. Tylko czy on rzeczywiście jest niezbędny na boisku? Powolny, mało zwrotny, gubi krycie. Niech będzie powoływany, ale do robienia atmosfery w szatni, nie do grania.

Po wczorajszym meczu z Ukrainą nasze szanse na awans są naprawdę nikłe, nie ma sensu z tym polemizować, czekają nas jeszcze wyjazdy na Ukrainę i mecz z Anglikami na Wembley. A teraz widzę falę komentarzy, że przecież z Anglikami zremisowaliśmy u siebie 1:1. No faktycznie, wielkie osiągnięcie, zwłaszcza, że byli tego dnia tak beznadziejni, że ten remis to porażka, a nie powód do dumy.

Wszyscy kibice piłkarscy w Polsce są od lat oszukiwani. Przez piłkarzy i dziennikarzy. Naprawdę dałbym sobie rękę uciąć, że mołdawskie media przed meczem ich kadry z Anglią, świecą tytułami „Jest nadzieja!”, „Dzisiaj zobaczymy jak tworzy się historia.” itp. W krajach słabszych od nas piłkarsko ludzie są po prostu realistami, nie ma tam tego chorego hurraoptymizmu, który jest u nas widoczny na każdym kroku. Nasze media pompują balonik tak, że ci wszyscy biedni ludzie zaczynają wierzyć w to co czytają. Nakręcają się wzajemnie, a tu nagle tak jak w meczu z Ukrainą, jeb, 7 minuta 0:2. Cisza i każdy zadaje sobie to samo pytanie, za jakie grzechy, kiedy wreszcie będzie lepiej. To ja wam powiem, tym kibicom i mediom będzie lepiej już po meczu z San Marino. Z pewnością wygramy go 4:0, albo wyżej, Lewandowski cudownie się odblokuje i jebnie hat-tricka i już będzie pierdolenie o odrodzeniu polskiej reprezentacji i o tym, że nadzieja na awans jeszcze nie umarła.

Dokładnie taka sama historia jest z grą polskich klubów w europejskich pucharach. Kto z Was po tym jak Wisła Kraków wylosowała APOEL Nikozja nie powiedział sobie w duchu „Tak jest ,kurwa! Teraz po prostu musi się udać”? Pewnie było nas wielu, pomijam oczywiście tych, którzy są na przykład za Cracovią czy Legią i z zasady muszą życzyć Wiśle jak najgorzej. Ja sam kibicuje całkiem innemu klubowi, a mimo to przeżywam mecz każdej polskiej drużyny na arenie międzynarodowej. Tak więc był ten dwumecz z drużyną z Nikozji (tak, jestem świadomy jak daleko później zaszli), który przelał czarę goryczy i pozbawił mnie jakiejkolwiek wiary w polską piłkę nożną. Zresztą można zrobić małą wyliczankę: Levadia, Dinamo Tbilisi, QarabaÄŸ AÄŸdam, Atlantas Kłajpeda, można by jeszcze trochę takich kwiatków wymienić. W sumie po meczu w Krakowie, Wiślacy nie mieli prawa nie awansować w boju z Panathinaikosem, jednak ta „sztuka” im się udała.

Sam kibicuję ekstraklasowej drużynie i zastanawiam się, do czego to wszystko prowadzi. Na stadionie widzę grę, od której oczy bolą i nawet jeśli mój zespół zdobędzie tytuł mistrzowski, albo awansuje do europejskich pucharów to co z tego? Tak czy siak w sierpniu będzie już po pucharach. Błędne koło, w które wszyscy daliśmy się wkręcić, a patrząc na to, co robią nasi piłkarze, trzeba jeszcze dodać, że musi to być koło zębate, bo naprawdę życie polskiego kibica jest pełne cierpienia, wkurwienia i niedowierzania we własną naiwność. Rok w rok te same rozczarowania, raz na parę lat jakiś mały sukces wspominany przez następną dekadę. Zresztą polski futbol zatrzymał się jakieś 30 lat temu, wystarczy spojrzeć na komentatorów i ekspertów w studio przed meczami naszej kadry. W telewizji publicznej są to bardzo młodzi i nowocześni szkoleniowcy, czyli Jacek Gmoch i Jerzy Engel, mecze komentuje człowiek, który sprawia wrażenie, że nie zna się na piłce nożnej, o nazwiskach piłkarzy nie wspominając, czyli Dariusz Szpakowski. W przerwie meczu uśmiecha się do nas Włodek Szaranowicz. Naprawdę, ci ludzie są tam chyba po to, żeby przy najgorszym nawet wyniku naszej reprezentacji, przypominać nam o jej dawnych sukcesach. Swoją drogą jakość ich usług dla telewidza jest wprost proporcjonalna do tego jaką grę prezentują nam kadrowicze.

Na koniec wszystkich zostawiam Was z takim pytaniem. Zakładając, że awansujemy na mundial odbywający się w Brazylii i wylosujemy taką grupę: Hiszpania, Ekwador, Bahrajn. Awansujemy? Ni chuja, będzie pół roku radości po losowaniu, wielkie oczekiwania, a skończy się jak zawsze. Parafrazując Piotra Ćwielonga nasi piłkarze będą mówić, że jest niedziela, 17:00, słońce grzeje. No i oczywiście zabraknie pewności siebie, koncentracji i ducha walki. Obym się mylił.

Marcin Nowicki

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama