Gdziekolwiek przyłożyć ucho w okolicach kadry Fornalika, tam słychać jakieś żale na złych i niesprawiedliwych dziennikarzy. Jak zwykle o sprawach, o których ma dość blade pojęcie dyskutuje kapitan Błaszczykowski, ale zaraz za nim idzie dziś Piotr Boenisch, ojciec Sebastiana, który na łamach „Przeglądu Sportowego” obwinia media o regularnej wyrządzanie krzywdy synowi. Sami odnosimy wrażenie, że Boenisch ma ostatnio akurat całkiem niezłą prasę, coraz częściej jest chwalony za grę w Leverkusen i robi się naprawdę słabo, kiedy dyskutuje się z faktami w sposób jaki robi to teraz jego ojciec.
Mówi: – Chłopak przez niemal dwa lata się leczył, nie zarabiał pieniędzy i marzył, by wrócić na boisko. A jak już wrócił, to czytam, że nie sprawdził się gdzieś na testach. A żadnych testów nie było. Sebastian nie mógł pozwolić sobie na testowanie bez ubezpieczenia…
ٹli dziennikarze. Syn przez dwa lata się leczył i nie zarabiał (a kontrakt z Werderem to co? Nagle ktoś mu go anulował?), a później jeszcze kłamliwe pismaki wymyśliły jakieś testy, których nigdy nie było. Czyżby, panie Piotrze? W Stoke to pewnie Sebastian był tylko przejazdem, na urlopie i w międzyczasie zagrał w dwóch sparingach, w których – jak sam opowiadał dziennikarzom – był jednym z najlepszych na boisku, chwalonym przez trenera Tony’ego Pulisa. Nie tak trudno przywołać konkretne wypowiedzi. Chociażby Pulisa, który mówił angielskim mediom: – Boenisch rozegrał wszystkie mecze w reprezentacji Polski podczas Euro. Postanowiliśmy sprowadzić go na ziemię i wystawić go w dwóch spotkaniach, aby zobaczyć, jak sobie radzi. Nie sądzę, by po mistrzostwach Europy zbyt wiele trenował i było to widać podczas gry.
Ale senior Boenisch wie swoje i jedzie dalej, czyniąc kolejne zarzuty: – Niedawno przez dwa dni Sebastian nie trenował z Bayerem, bo bolały go plecy. A w polskich mediach przeczytałem, że wypadł ze składu. Paranoja. To są brutalne faule na moim synu.
Faktycznie, paranoja. Boenisch nie zagrał w Bundeslidze między 24 lutego a 16 marca i psim obowiązkiem dziennikarza było poinformować, że WYPADŁ ZE SKŁADU. Chwilowo czy na dłużej – nieistotne. Wypadł, nie grał, tyle. Nie było w tym żadnego naginania faktów.
Ale nie, przecież jego tylko przez dwa dni bolały plecy.