W Pogoni Szczecin głupota goni głupotę – i tak od lat. Gdyby się zastanowić, w którym klubie trwa permanentny burdel, to Pogoń niewiele ustępowałaby Polonii Warszawa. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy drużynę prowadził Marcin Sasal, Ryszard Tarasiewicz i Artur Skowronek. Ł»aden z nich nie skompromitował się na tyle, by zasłużyć na zwolnienie, ale każdy został pogoniony. Sasal wyleciał, gdy Pogoń była do spółki z Termaliką liderem pierwszej ligi, Tarasiewicz nie mógł się dogadać z działaczami po wywalczeniu awansu do ekstraklasy, a Skowronek dostał kopa w dupę w chwili, gdy Pogoń – jako beniaminek – ma w zasadzie pewne utrzymanie.
Dodatkowo na ostatniego durnia wyszedł prezes klubu, Jarosław Mroczek. W piątkowym „Przeglądzie Sportowym” wypowiedział się tak: Zwolnienie Skowronka nie wchodzi w rachubę. Staramy się czerpać wzory postępowania z dużo lepiej zorganizowanych europejskich klubów. Tam trenerzy pracują długimi latami Innego trenera potrzebowaliśmy w niższych ligach, innego w pierwszej lidze, a jeszcze innego wówczas, gdy za wszelką cenę musieliśmy awansować do ekstraklasy. Stąd w klubie była spora rotacja szkoleniowców. Skowronek na pewno nie przyszedł do nas na pół roku. Jestem przekonany, że nie grozi nam spadek i nerwowe posunięcia nie są wskazane.
Prezes powiedział więc coś dość mądrego, ale niestety okazało się, że nikt go tam – mimo niby poważnej funkcji – poważnie nie traktuje. Jeszcze tego samego dnia powinien się podać do dymisji. Chyba że to z zawodu figurant.
Dlaczego Pogoń zwolniła Skowronka? Jaką krzywdę zrobił tej drużynie młody trener?
Ano krzywdy nie zrobił żadnej. Owszem, początek rundy wiosennej jest słaby, ale zawsze w trakcie sezonu pojawiają się gorsze momenty. Sęk w tym, że po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna szczecinianie mają niezwykły komfort – mogą budować miesiącami zespół, z myślą o następnych rozgrywkach. Mają dobrą (tak, tak) sytuację w tabeli i mieli też młodego, pełnego zapału trenera, który przez niespełna rok zdążył poznać piłkarzy: na kim można polegać, na kim nie, kto ma jakie wady, jakie zalety, kto ma podły charakter, a kto skoczy za drużyną w ogień. Pierwszy sezon dla szkoleniowca powinien być tak naprawdę sezonem zapoznawczym. U nas jest zazwyczaj sezonem jedynym.
Teraz po Skowronku drużynę weźmie ktoś inny i zacznie od początku „poznawać” zespół. Zanim pozna, to go zwolnią. W związku z tym żaden szkoleniowiec nie zdąży nawet powyrywać chwastów i przez lata w drużynie może przebujać się największa piłkarska menda. To jak w szkole – jeśli nauczyciele się często zmieniają, to nawet największy głąb jest w stanie przy odrobinie szczęścia zdawać z klasy do klasy.
Skowronek mógł spokojnie pracować przez marzec, kwiecień, maj, czerwiec i lipiec, by w sierpniu przedstawić Pogoń już bardziej autorską. Złożoną z takich piłkarzy, jakich on chce i grających w taktyce, jaką on obiera. Każdy trener potrzebuje czasu i wolnej ręki. Pogoń nie daje ani jednego, ani drugiego.
Najbardziej cenieni w ostatnich latach w ekstraklasie byli Fornalik oraz Nawałka. Obaj pracowali w swoich klubach po kilka sezonów. Teraz pytanie – czy oni są tacy dobrzy i dlatego pracowali długo, czy może pracowali długo i dlatego wyszli na takich dobrych? Nie w zmienianiu rzecz, ale w tym, by zatrudnić na kluczowym stanowisku człowieka, który może opracowywać koncepcję długofalową (a nie tylko zastanawiać się, jak rzuty rożne wykonuje najbliższy przeciwnik).
Skowronka już nie ma. Za chwilę ambicje działaczy Pogoni będzie musiał zaspokoić inny trener. Dostanie drużynę bez ANI JEDNEGO napastnika, z największą gwiazdą w postaci grubego 40-latka i… z tylko jedną pozycją, obsadzoną przez dwóch dobrych zawodników – z pozycją bramkarza. Niestety, bramkarz może grać jeden. Zamiast zwalniać trenerów, nich działacze sami się zastanowią: jak można być tak głupim, by mając dobrego golkipera ściągnąć jeszcze jednego, jednocześnie zapomnieć o jakimkolwiek snajperze?