Pan piłkarz wyjechał do wielkiego świata i choć tam nikt nie zaryzykował jeszcze wpuszczenia go do bramki, gardzi wszystkim, co związane z polską ligą. Czytając wywiad z nim w dzisiejszym Super Expressie, wypada dojść do wniosku, że w Lechii spotkały go same nieszczęścia. Aż dziw, że jakoś to przetrzymał.
– Zraziłem się do niektórych osób i pewnych realiów polskiej piłki. Nie wrócę ani na wypożyczenie, ani na dłużej (…)W Lechii nikt nie patrzył, że jestem zmęczony po ciężkim meczu. Musiałem nosić sprzęt, bo przecież autokar sam się nie zapakuje (…)W Lechii miałem jeden z niższych, o ile nie najniższy kontrakt. Porównując do pensji innych, to groszowe kwoty. To było niesprawiedliwe, bo byłem długi czas pierwszym bramkarzem i niejednokrotnie ratowałem drużynę przed totalną porażką – mówi.
Wojtusiu, rezygnując z młodzieżówki, a potem skamląc o drugą szansę już raz udowodniłeś, że jak czegoś nie nauczysz się na własnych błędach, to nie nauczysz się prawdopodobnie wcale, ale było już paru takich, którzy się zarzekali, że do Polski nie wrócą nigdy albo nie zagrają w żadnym innym klubie poza swoim ulubionym. Zdaje się jednak, że nie zauważyłeś jeszcze, że tak do końca wcale nie jesteś panem swego losu, więc żebyś za chwilę się nie zdziwił i nie przepraszał po raz drugi, kiedy Zachód z wcale nie będzie się bił o młokosa, który zagrał 16 meczów w polskiej lidze.
Czytamy jeszcze raz i wprost nie możemy uwierzyć jak nasza młoda gwiazdka była traktowana w Lechii. Po meczu musiał nosić piłki, mimo zmęczenia! Hańba. Magazynier do zwolnienia. No i ten groszowy kontrakt, zero docenienia… Jak ktoś mógł nie zauważyć tych 16 meczów w lidze? Ile można czekać na podwyżkę?
Oj Wojtuś, 20 lat na karku. To chyba już ten wiek, żeby powoli dorosnąć.