Pawłowski wdzięczny za drugą szansę, Grosicki narzeka na wyniki Sivassporu

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2013, 08:55 • 11 min czytania

W prasie codziennej zaczyna dominować reprezentacja. Możemy dziś przeczytać m.in. rozmowy z Jakubem Koseckim, Maciejem Rybusem czy Kamilem Grosickim. Na łamach Super Expressu głos zabiera także ukraiński selekcjoner.

Pawłowski wdzięczny za drugą szansę, Grosicki narzeka na wyniki Sivassporu
Reklama

FAKT

Tekst pt. „Kibice chcą przejąć Polonię”.

Reklama

Polonii Warszawa grozi bankructwo. Firma właściciela klubu, Ireneusza Króla (49 l.), jest w fatalnej kondycji finansowej. Zespół ze stolicy po zakończeniu sezonu może mieć ogromne problemy. Kibice Czarnych Koszul już teraz chcą zapobiec najgorszemu scenariuszowi, dlatego zgłosili do sądu wniosek o rejestrację Stowarzyszenia Polonia Warszawa. Na jego czele ma stanąć Grzegorz Popielarz (55 l.), który kilka lat temu był prezesem KSP. Głównym celem przedstawicieli Stowarzyszenia jest przejęcie klubu z rąk Króla. Organizacja skupia kilkunastu drobnych przedsiębiorców, którzy chcieliby uratować Polonię. Pod kierownictwem obecnego właściciela przyszłość Czarnych Koszul rysuje się w… czarnych barwach. Firmy Króla znajdują się w bardzo poważnych tarapatach i grozi im upadłość. Oczywiście ta sytuacja bezpośrednio przekłada się na klub. Piłkarze nie dostają pensji na czas, a z zespołu odeszli najlepiej opłacani zawodnicy.

Reprezentacja trenuje przed Ukrainą.

Piłkarze reprezentacji Polski rozpoczęli przygotowania do meczu z Ukrainą. Na dzisiejszym treningu zabrakło فukasza Piszczka (28 l.) i Jakuba Błaszczykowskiego (28 l.). – Obaj będą gotowi do gry w piątek – uspokajał selekcjoner Waldemar Fornalik (50 l.). Zawodnicy Borussii Dortmund dostali wolne od sztabu szkoleniowego. Wiadomo, że Piszczek od dłuższego czasu zmaga się z kontuzją biodra i regularnie przyjmuje środki przeciwbólowe. Błaszczykowski po ostatnim meczu ligowym z Freiburgiem był mocno potłuczony. Atmosfera w kadrze jest bardzo bojowa. Drużynę odwiedził prezes PZPN, Zbigniew Boniek (57 l.), który bardzo serdecznie przywitał się z Fornalikiem. Sam trener sprawiał wrażenie rozluźnionego. – Mam jeszcze kilka wątpliwości, jeżeli chodzi o skład na najbliższe spotkanie. Musimy dobrać odpowiednią taktykę i wykonawców z myślą o mocnych stronach rywali – tłumaczył Fornalik.

RZECZPOSPOLITA

Dość obszerny tekst o ukraińskim futbolu.

Coraz lepsza liga, coraz słabsza kadra: taki jest dziś ukraiński futbol. Gdyby miały się mierzyć nie reprezentacje, ale polska ekstraklasa z ukraińską Premier League, zostalibyśmy starci na proch. My nie mieliśmy wiosną w pucharach żadnej drużyny, Ukraina miała cztery. My się ekscytowaliśmy, jak Legia kupuje na promocjach, osłabiając krajowych rywali, u nich przelewały się miliony euro. 35 mln za Williana, sprzedanego z Szachtara Donieck do Anży Machaczkała (to rekord zimowego okna transferowego w Europie), ponad 11 mln euro za przejście Taisona z Metalista Charków do Szachtara. U nas trwają dyskusje ekspertów, czyli liga tej wiosny jest tylko słaba, czy już żenująca. Ukraińcy też się samobiczują: bo wszystkie cztery wspomniane drużyny już odpadły z wiosennej części Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej, a mogłyby jeszcze zdobyć trochę punktów dla ligi, która już jest na siódmym miejscu w Europie, przed m.in. rosyjską, holenderską, turecką. U nas frekwencja bywa ostatnio zawstydzająca. A na Ukrainie ciągle rośnie. I to mimo że Szachtar nadal gra w innej lidze niż reszta i kolejne mistrzostwo ma właściwie zapewnione. Ale już o drugie miejsce, dające prawo startu w Lidze Mistrzów, jest walka na wyniszczenie. Dynamo Kijów ściga się z Dnipro Dniepropietrowsk i z Metalistem Charków.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa z Jakubem Koseckim.

Legia wróciła do dobrej formy?
– Możemy i będziemy grać jeszcze lepiej. Aż nie mogę się doczekać następnych spotkań [derby z Polonią na Konwiktorskiej].

W meczu z Górnikiem z goli cieszyła się cała drużyna. Ale najbaredziej ekspresyjnie ty. Najpierw wskoczyłeś na plecy Markowi Saganowskiemu, a po bramce Danijela Ljuboi podciągnąłeś się na poprzeczce.
– Wszyscy chcieliśmy zamknąć usta krytykom, którzy mówili, że Legia gra słabo. My graliśmy swoją piłkę, ale rywale spisywali się ponad swoje umiejętności. Wypruwali sobie żyły, żeby z nami wygrać. Jestem spokojny przed każdym kolejnym meczem. Chcemy udowodnić, że jesteśmy lepsi i zasługujemy na tytuł. Bo w tej chwili w Polsce żaden inny klub nie zasługuje na niego bardziej.

Początek rundy mieliście słaby – porażka z Koroną i remis z Bełchatowem.
– Trener Urban szybko wybił nam z głowy złe myśli. Dbał o to, by na treningach była fajna atmosfera. To trener, który ściąga presję z piłkarzy i daje im dużo swobody. Przede wszystkim rozmawia z piłkarzami, czym dodaje pewności. Początek wiosny nie był w moim wykonaniu najlepszy, ale z treningu na trening mam poczucie, że forma wraca. Teraz się rozkręciliśmy i rozkręcamy dalej.

Tekst nt. Sylwestra Cacka i jego wczorajszej zapowiedzi w Przeglądzie Sportowym.

Szef Widzewa postraszył na łamach „Przeglądu Sportowego” przeniesieniem klubu z al. Piłsudskiego do innego miasta. Nie podoba mi się to. Ale jestem w stanie to zrozumieć. Bo skoro nie udało się prośbą, to może uda się groźbą? Sylwester Cacek grozi nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni… Powód jest ten co zawsze, czyli działania miasta (a raczej brak działań) w kwestii budowy nowego stadionu przy al. Piłsudskiego. Sprawa wciąż stoi w miejscu. Sylwester Cacek nie jest moim ulubionym bohaterem i wiele razy go krytykowałem. Nie podoba mi się m.in. sposób, w jaki zarządza Widzewem, i to, jakich dobiera współpracowników. W wielu kwestiach po prostu się z nim nie zgadzam, niektóre jego wypowiedzi mnie śmieszą, inne wkurzają (w najnowszym wywiadzie też jest takich kilka). Ale w tej najważniejszej sprawie uważam, że ma rację. Nie chodzi oczywiście o sam pomysł przenosin Widzewa do innego miasta, bo to absurd w najczystszej postaci. Moim zdaniem z kilku powodów nie ma na to szans, więc w ogóle nie biorę tego pod uwagę. Bank, owszem, można przenieść z miasta do miasta, ale drużynę piłkarską, klub, w dodatku z tak bogatą historią i taką rzeszą fanów, jest nie do ruszenia. Korzenie Widzewa wrosły w Łódź tak mocno, że przesadzić go, by żył gdzie indziej, by się rozrastał, po prostu się nie da. Nie przyjmie się na innej ziemi – i już.

SPORT

Wiceprezydent Zabrza: Dobre wyniki przyszły rok za wcześnie

– Górnik to nie jest zespół na mistrza, ale na podium? Myślę, że w gronie takich drużyn jak Śląsk Wrocław, Polonia Warszawa czy nawet Lech Poznań, wydarzyć się może wszystko – mówi Krzysztof Lewandowski. W ostatniej kolejce zabrzanie wysoko przegrali z Legią. Zwycięstwo gospodarzy było w pełni zasłużone. Lewandowski oglądał mecz z loży VIP i ma pewne spostrzeżenia. – W Warszawie siedziałem na trybunach obok pana Waltera i on naprawdę przez 20 minut drugiej połowy drżał o wynik. OK, Legia jest dziś lepsza i wygrała zasłużenie, ale myślę, że mając w tym okresie na boisku Prejuce’a Nakoulmę z jesieni, Górnik był w stanie doprowadzić do remisu. A ta forma – w co wierzę – w końcu wróci – komentuje. – Już mówiłem kilka razy, że dobre wyniki przyszły rok za wcześnie, ale trudno z tego powodu narzekać. Piłkarze niech grają i walczą o podium. Rośnie przez to ich wartość, na pewno ma to wpływ na pozytywnych wizerunek klubu, powinno pomóc przyciągnąć inwestorów i reklamodawców – mówi wiceprezydent miasta.

Jerzy Brzęczek o grze Ruchu Chorzów.

– Ktoś nieznający realiów klubowych, oceniając ten sezon, powie – kurczę, o co tu chodzi? Co się tam dzieje? To w poprzednim sezonie było podium, było wicemistrzostwo Polski, a teraz jest tylko 14. miejsce i teoretycznie zagrożenie spadkiem? Tymczasem prawda jest taka, że z całym szacunkiem dla poprzedniego sztabu szkoleniowego Ruchu, Waldek Fornalik ze średniego potencjału piłkarskiego wycisnął maksimum – komentuje Brzęczek. Zdaniem szkoleniowca, zespół gra obecnie na tyle, na ile go tak naprawdę stać. – Widać, że niktórzy zawodnicy stanęli pod ścianą – więcej się nie da. „Niebiescy”, przedsezonowy papierowy faworyt, grają tak, jak potrafią. Ja nie jestem aż tak zaskoczony ich wynikami w lidze, ponieważ ten zespół ma potencjał na środek tabeli. Wszystko co osiągnie ponad, będzie dużym plusem drużyny. Dlatego uważam, że to jest przejściowy sezon dla Ruchu i cieszyć się należy, że prawidłowo rozwijają się tacy piłkarze jak Filip Starzyński i Martin Konczkowski. To jest przyszłość chorzowskiego klubu – uważa Brzęczek.

DZIENNIK POLSKI

Wywiad z Tomaszem Kulawikiem.

Jako piłkarz został Pan ikoną Wisły. Po tym, jak kolejny raz zajął się trenowaniem „Białej Gwiazdy”, a zespół przegrał w fatalnym stylu ostatnie mecze w poprzedniej rundzie, nie zadawał Pan sobie pytania, po co mi było to wszystko?
– Nie sztuką jest prowadzić drużynę wtedy, kiedy jej dobrze idzie. Wiadomo, że wtedy każdy mówi, że jest atmosfera i gra. Jako zawodnik też przeżyłem w Wiśle sytuacje kryzysowe, kiedy spadaliśmy z ekstraklasy, a później do niej wracaliśmy. Teraz była taka sytuacja, że drużyna była też w kryzysie, wydaje mi się, że bardziej psychicznym. Trzeba było zawodników wyprowadzić z niego i pokazać im, że można grać dobrą piłkę.

Czuje się Pan wiślackim specjalistą na kryzysowe czasy?
– Nie czuję się nim. Cieszę się, że zawodnicy uwierzyli mi i poszli za moimi sugestiami, tłumaczeniami, po co wykonujemy dane ćwiczenie, kiedy się ono przyda na boisku i dlaczego to robimy. Była sytuacja, że zawodnicy przyszli do mnie na obozie i powiedzieli: „Trenerze, nie wstawalibyśmy wcześnie rano, żeby biegać”. Starałem się ich do tego przekonać i wstawali wszyscy, nawet kontuzjowani, aby tylko pospacerować, tworzyć kolektyw.

Dotarł Pan do zawodników poprzez rozmowę?
– Wolę z nimi rozmawiać i w ten sposób nakłonić ich do pewnych rzeczy, niż kazać im coś zrobić. Nie jesteśmy omnibusami, uczymy się przez całe życie, a najlepszą nauką jest rozmowa. Jak się komuś coś karze zrobić, to robi to po łebkach. A jak się kogoś przekona do tego, aby zaufał temu, co się robi, to odda 100 procent.

SUPER EXPRESS

Wojtek Pawłowski dziękuje Bońkowi za drugą szansę.

Niektórzy wracają na wypożyczenie do kraju, ale ty się zraziłeś do polskiej ligi.Â…
– Zraziłem się do niektórych osób i pewnych realiów polskiej piłki. Nie wrócę ani na wypożyczenie, ani na dłużej. Do pozostania za granicą przekonują mnie też finanse. W Udinese mam stałą pensję. Dochodzą premie za mecze, wypłacane najpóźniej dwa dni po spotkaniu, a nie jak to bywa w Polsce – rok po sezonie. Co chwila słyszę, że któryś polski klub nie wypłaca pieniędzy graczom. Sam jestem tego przykładem, Lechia wciąż się ze mną nie rozliczyła.

To prawda, że w Lechii miałeś groszowy kontrakt? Kilka tysięcy czy kilkaset złotych miesięcznieÂ….
– Ze względu na mój wiek nie każdy traktował mnie jak poważnego zawodnika. U nas młodzi często są od „czarnej roboty”. W Lechii nikt nie patrzył, że jestem zmęczony po ciężkim meczu. Musiałem nosić sprzęt, bo przecież autokar sam się nie zapakuje. We Włoszech to nie do pomyślenia. Jestem od trenowania i grania, a nie od przenoszenia i zanoszenia. W Lechii miałem jeden z niższych, o ile nie najniższy kontrakt. Porównując do pensji innych, to groszowe kwoty. To było niesprawiedliwe, bo byłem długi czas pierwszym bramkarzem i niejednokrotnie ratowałem drużynę przed totalną porażką.

Po wyjeździe do Udinese odmówiłeś gry dla Polski U21…
– To była bardzo nieprzemyślana decyzja, zupełnie niepotrzebna. Dziś mogę tylko powiedzieć, że żałuję i cieszę się, że dostałem z PZPN-u drugą szansę. Wykorzystam ją jak najlepiej.

Dla Super Expressu wypowiada się selekcjoner Ukraińców Mychajło Fomienko.

Lewandowski i Błaszczykowski strzelali ostatnio gole Szachtarowi, a Obraniak – Dynamu Kijów. Chyba Polacy wiedzą, jak trafiać Ukraińców.Â…
– Teraz jeszcze lepiej wiemy, jak niebezpieczny jest Lewandowski i tym bardziej postaramy się go przypilnować.

Ukraina musi sobie radzić bez niedawnych liderów: Szewczenki i Woronina. Kto ich zastąpi?
– Nie wiem, mecz z Polską to pokaże. Prowadzę reprezentację od niedawna, powołałem najlepszych piłkarzy, jakich mamy. Teraz muszą udowodnić, że należy im się miejsce w drużynie. Szewczenko był piłkarzem wybitnym, a tacy nie rodzą się na kamieniu, teraz takiego nie mamy. Nie oznacza to jednak, że reprezentacja będzie mniej skuteczna. Kiedyś gra była ustawiona pod niego, dzisiaj staramy się grać inaczej. Ale szczegółów z wiadomych względów nie zdradzę (śmiech).

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Kamilem Grosickim zarówno o kadrze, jak i o Sivassporze.

Pański Sivasspor nie popisał się, przegrywając z przedostatnim w tabeli Akhisarem.
– Po prostu masakra, co my wyprawiamy. Wygrywamy z Galatasaray, a dostajemy od zespołów z samego dołu. Nie wiem, o co w tym chodzi. Może o uatrakcyjnienie rozgrywek, żeby do końca się coś działo? Przez takie wyniki, jak ten ostatni, można się nieźle władować. Jesteśmy na dziesiątym miejscu, a wystarczy, że noga jeszcze raz nam się omsknie i możemy znaleźć się na miejscu „premiowanym” spadkiem. Będę miał o czym pogadać z Adrianem Mierzejewskim, bo ich Trabzonspor jest jeszcze w gorszej sytuacji od nas.

Pana akurat nie ma co obwiniać z niedzielną przegraną, bo pan nie wystąpił. Dlaczego?
– Mam, a właściwie miałem zbity mięsień nad kolanem. Bolało mnie, więc trener zdecydował, że będzie lepiej, jeśli odpocznę i pojadę na zgrupowanie kadry w pełni sprawny. Szkoleniowiec zachował się ok, na siłę nie wstawiał mnie do składu.

Liczy pan, że z Ukrainą wystąpi pan w podstawowym składzie, jak miało to miejsce w spotkaniu z Anglikami?
– Mocno popracuję na treningach, by pokazać trenerowi, że z moją formą jest w porządku. On zdecyduje, kto zagra, ale ja jestem dobrej myśli.

Kolejna rozmowa o kadrze. Tym razem Maciej Rybus.

Dawno nie widzieliśmy pana w reprezentacji.
– To już siedem miesięcy. Ostatni raz zagrałem z Estonią, w sierpniu poprzedniego roku. Choć ostatnie powołanie przyszło przed spotkaniami z Czarnogórą i Mołdawią. Przyjechałem do Gdańska, ale tylko na badania. Okazało się, że mam poważną kontuzję stawu skokowego i straciłem przez nią trzy miesiące.

Tęsknił pan za reprezentacją?
– Pewnie. Brakowało mi gry w kadrze. Wiem, że nie będzie łatwo po tak długiej przerwie wrócić od razu do podstawowego składu. Dlatego cieszy mnie samo powołanie. Teraz wszystko zależy ode mnie, muszę udowodnić, że nie dostałem go za nazwisko.

Skromny się pan zrobił w tej Rosji.
– Nie. Po prostu wcale nie byłem pewien powołania. Przecież długo nie grałem w piłkę, dlatego nie zdziwiłem się, gdy nie dostałem zaproszenia na towarzyski mecz z Irlandią. Niedawno przypadkowo spotkałem się na lotnisku z trenerem Fornalikiem. Pogadaliśmy, obietnic nie składał. Stwierdził, że cały czas nasłuchuje wieści z Rosji i będzie się przyglądał. Widać, wieści były niezłe, bo powołanie przyszło.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama