Po tym, jak zawiesili buty na kołku tacy barwni golkiperzy jak Rogerio Ceni czy Jorge Campos, gole po strzałach bramkarzy padają bardzo rzadko. Najczęściej są to przypadkowe i jednorazowe wybryki – tak, jak w przypadku Sebastiana Nowaka z Bruk-Betu. Nie ma cudownych uderzeń z rzutów wolnych i tego nam chyba brakuje najbardziej. Bramkarz Miedzi Legnica, Piotr Smołuch kilka dni temu przypomniał nam o tamtych czasach, gdy to właśnie ci w teorii najmniej zainteresowani ofensywą brali sprawę w swoje nogi.
Ciężko nam cokolwiek opowiedzieć o tamtym meczu pomiędzy rezerwami Miedzi a Polonią Leszno. Ot, zwykły sparing silniejszego ze słabszym zespołem, zakończony wysokim triumfem tych pierwszych. Tak moglibyśmy mówić, gdyby nie strzał Smołucha. Rzut wolny z około szesnastego metra, Piotr podchodzi, ładuje bombę pod ladę i gol-marzenie.