Polonia na dwa dni przed ligą: jak może wyglądać skład? Co zostało z wyprzedaży?

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2013, 14:53 • 3 min czytania

Jeśli liczyć Baszczyńskiego, Cotrę, Brzyskiego, Dwaliszwilego i Teodorczyka, Polonia straciła zimą połowę podstawowego składu. Na zdrowy rozum, po takiej rewolucji powinna wiosną w szybkim tempie zjeżdżać w okolice środka tabeli, ale jakoś ciągle nie jesteśmy przekonani, że do tego dojdzie. Zawsze w takich momentach przypomina nam się Rafał Grzyb, Piotr Świerczewski albo piłkarze فKS-u. Ci wszyscy, którzy nie mieli prawa dać sobie rady w lidze, bo nie trenowali, bo zamiast kopać piłkę chodzili na aerobik albo biegali gdzieś po parkach, a ostatecznie i tak nie odstawali. To, co zdarzy się w tej lidze jest nie do przewidzenia, więc i potencjał Polonii trudno dziś rozszyfrować. A jednocześnie trudno go przekreślać.
Już pół roku temu wydawało się, że na Konwiktorskiej zostanie kamień na kamieniu. Potem przez chwilę wszyscy robili symulacje, jak może wyglądać skład zespołu po fuzji z KP Katowice. Odkopaliśmy nawet grafikę z Przeglądu Sportowego. Oczywiście, nic z tego nie wyszło – Iwański skończył w Turcji, فobodziński w Legnicy, kilku innych zostało w Katowicach, ale tak prezentowały się pierwsze przymiarki:

Polonia na dwa dni przed ligą: jak może wyglądać skład? Co zostało z wyprzedaży?
Reklama

Znacznie lepiej niż obecnie, ale to tylko dygresja. Ciekawostka.

Reklama

Jak jedenastka Polonii przedstawia się teraz, na dwa dni przed startem ligi, kiedy liczba niewiadomych jest już bliska zeru? Poruszając się w obrębie zawodników, których znamy, wyobrażamy sobie ją mniej więcej w ten sposób:

Przyrowski (Pawełek) – Todorovski (Tosik), Kokoszka (Baran), Morozow (Szymanek), Pazio – Kiełb, Piątek (Yahiya), Hołota, Przybecki, Wszołek – Gołębiewski

W odwodzie zostało jeszcze pary ludzi. W większości takich, o których przydatności nie mamy wielkiego pojęcia, bo albo przyszli z zagranicy – jak Vytautas Luksa – albo zostali wyciągnięci Młodej Ekstraklasy i ponoć dobrze rokują. Tutaj przykładem jest chociażby Gliński. Im dalej od własnej linii obrony, tym jest gorzej, ale na papierze – ciągle jest to zespół, który przy niskich standardach Ekstraklasy może nie przynosić wstydu, nie przegrywać meczu za meczem. Oczywiście, sam fakt, że Daniel Gołębiewski został nie tylko JEDYNYM napastnikiem, a nawet kapitanem drużyny, sugeruje, że ta cała układanka powinna się Stokowcowi posypać jak domek z kart, ale nie takie rzeczy już widzieliśmy.

W bramce dwaj sabotażyści pod przykrywką w miarę uznanych nazwisk, jednak już obrona wygląda dosyć przyzwoicie i nawet wśród rezerwowych pozostaje trenerowi jakaś alternatywa. W pomocy też jest znośnie. Nie dobrze, ale do przyjęcia, chociaż ławka wąska. No i w ataku, wiadomo, osamotniony Gołębiewski, który – jak stwierdził w którymś z wywiadów – pływać za bardzo nie umie, więc z tonącego statku nie ucieka.

Paradoksalnie, jak tylko przymknie oko na pustki w portfelu i dostanie od Stokowca szansę regularnej gry w Ekstraklasie, to nic lepszego na tym etapie „kariery” go nie mogło spotkać. Polonia już w piątek zagra u siebie pierwszy mecz z Lechią i jak znamy życie, to pewnie wcale go nie przegra.

Najnowsze

Anglia

Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia

AbsurDB
0
Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama