Kibice, chcąc nie chcąc, pomogą załatać dziury w budżecie

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2013, 11:24 • 2 min czytania

Polskie kluby znalazły nowy, łatwiejszy niż kiedykolwiek, sposób na napychanie swoich pustych kas. Papierowy bilety dawno przeszły do lamusa. Teraz, jeśli chcesz wejść na stadion, choćbyś miał to zrobić po raz pierwszy i ostatni, w większości przypadków musisz wyrobić indywidualną kartę kibica. Mieszkasz na Śląsku i należysz do wąskiej grupy ludzi, którzy chcieliby chodzić i na Górnika, i na Ruch? Wtedy potrzebujesz już dwóch różnych plakietek.
KK z zasady jest odpłatna, tak więc nie tylko jej wyrobienie, ale i każda kolejna wymiana gwarantuje klubom łatwe zyski. Nie tak dawno masowo pisali do nas kibice Legii, którym stewardzi przy wejściu na trybuny odbierali karty, informując, że muszą wyrobić nowe z powodu niewyraźnego zdjęcia albo braku podobizny właściciela do fotki na plastiku.

Kibice, chcąc nie chcąc, pomogą załatać dziury w budżecie
Reklama

Teraz o wymianie identyfikatorów informuje Wisła Kraków, przypominając, że ich ważność wygasa co dwa lata. To mniej więcej to samo, co przy فazienkowskiej, tylko przy użyciu nieco bardziej subtelnych środków. Oczywiście klub (albo kluby, bo dzieje się to w PRAWIE całej Polsce) będzie zasłaniał się jakąś polityką uaktualniania danych, choć nie bardzo wiemy, jak to się ma do tego, że aby wyrobić nową kartę wystarczy uzupełnić wniosek i zapłacić 10 złotych. Nawet nowe zdjęcie nie jest konieczne, może zostać to z poprzedniej.

Wychodzi na to, że będąc kibicem w Polsce, KK trzeba wymieniać pięć razy częściej niż paszport. Pod warunkiem, że w międzyczasie jej nie zgubisz albo ci jej nie ukradną – wtedy jeszcze częściej. Dwuletni okres ważności gwarantuje stały dopływ do klubowej kasy.

Reklama

Kap, kap, złotówka do złotówki.

Nie wiemy, ile kart kibica do tej pory wydała Wisła. Zakładamy, że kilkadziesiąt tysięcy (Lech czy Legia już dawno przekroczyły setkę), ale wystarczy 10 tysięcy ludzi – niespełna jedna trzecia pojemności stadionu i do klubu wpływa 100 tysięcy złotych. Minus znikome koszty samej produkcji karty. Oczywiście, każdego, kto kupuje bilet na mecz ekstraklasy, będzie stać i na 10 złotych za wyrobienie identyfikatora. Pytanie tylko: po co? Ani on nie będzie lepszy, ani w innej technologii niż poprzedni. Będzie tylko nowy i opłacony.

To trochę jak z kolejnymi modelami koszulek, wypuszczanymi dziś przez największe kluby świata praktycznie co sezon. Zmiana wzoru gwarantuje, że ludzie masowo pobiegną do sklepu i zapłacą za aktualny projekt, którego jeszcze nie mają. Kasa przecież musi się zgadzać. Z tą drobną różnicą, że zakup koszulki to wolny wybór każdego kibica, a karta – niestety bezsensowny obowiązek.

Najnowsze

Anglia

Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia

AbsurDB
0
Wolves nie wygrali w lidze od kwietnia
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama