Małecki o ławce w Turcji: Jeśli nie chodzi o sprawy sportowe, to wiadomo o co chodzi…

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2013, 12:33 • 4 min czytania

„Spektakularne” zimowe zakupy Wisły można powoli uznawać za zakończone. Kulawik przyznaje, że nie ma chociażby nominalnego lewego obrońcy, ale już raczej go nie dostanie, bo kadra została zamknięta i mógłby to zmienić tylko jakiś nagły wypadek. Wyjątkowa okazja. Piłkarz tani – albo lepiej powiedzieć: darmowy – gotowy zgodzić się na niskie zarobki. Przełknąć politykę oszczędności. Potraktować grę w Ekstraklasie jako promocję własnej osoby. Coś jak Emmanuel Sarki.
Kulawik na wszelki wypadek sprawdza Sobolewskiego na środku obrony. Potencjał środka pomocy też lepiej wziąć w duży cudzysłów, a napastnicy – choć wykonali, zdaniem trenera, wzorową pracę podczas obozów – w sparingach nie znaleźli pomysłu, jak trafiać w bramkę. Kulawik musi rzeźbić, choć klub nie raczył dostarczyć mu materiału. Znamienne jest już nawet to, jakie nazwiska padały ostatnio w kontekście wzmocnień Wisły: Król, Robak, Piątek, nieznany nikomu Peralta. Zawodnicy, którzy jeszcze parę lat temu mogliby oglądać ją w telewizji, bo do szatni nikt by ich nie wpuścił. Nie mówiąc o oferowaniu kontraktów.

Małecki o ławce w Turcji: Jeśli nie chodzi o sprawy sportowe, to wiadomo o co chodzi…
Reklama

Jeśli mielibyśmy dziś wytypować jedno nazwisko, największe zimowe wzmocnienie, zaryzykowalibyśmy i powiedzieli: Małecki. Facet, który wyjeżdżał z Krakowa, bo wydawało się, że formuła współpracy dawno się wyczerpała. Wszyscy byli już nim lekko zmęczeni i on sam sprawiał wrażenie, że jak złapie trochę świeżego powietrza w innej lidze, to może kiedyś wróci mądrzejszy i lepszy. To że wrócił po ledwie sześciu miesiącach, to już zupełnie inna historia. Dosyć celnie opisał ją na swoim blogu (choć wówczas tyczyło się to też Klicha) Andrzej Iwan. Pisał tak: – W Ekstraklasie pan piłkarz, z niezłymi umiejętnościami, ale wystarczyło wystawić nos za granicę, by momentalnie zostać sprowadzonym na ziemię. Jedyna nadzieja, że skoro wyjechał jako amator, to przynajmniej wróci jako zawodowiec. Z nową mentalnością i nastawieniem.

Małecki oczywiście zarzeka się, że wraca inny, lepszy, dojrzalszy.

Reklama

– Ostatnie pół roku dało mi do myślenia – mówił dziś rano. – Na spokojnie mogłem przeanalizować swoje zachowanie. Spotkałem w Turcji też wielu bardzo dobrych piłkarzy, widziałem jak grają i jak postępują. Wydoroślałem. Problemy, które miały miejsce, nie wrócą – tak właśnie deklaruje.

Turcja, siłą rzeczy, musiała dać mu mocno po dupie.

Nie uciekniemy od tego, że trafił do przeciętnego zespołu (pewnie lepszego niż Wisła, ale wciąż przeciętnego) i przez pół roku nie podnosił się z ławki. A nawet jeśli się czasem podnosił, to i tak wracał na nią jak bumerang. Dziś przychodzi do Wisły z podkulonym ogonem i setką rozegranych minut przez całą rundę. Takie rzeczy długo wymazuje się z CV, zanim spróbuje się wyjechać z Polski ponownie. Choć akurat Mały na razie nigdzie się nie wybiera. Zaczyna wręcz mówić, że skoro ma jeszcze półtora roku kontraktu, to wypadałoby dać dobry pretekst, żeby ludzie z zarządu zaczęli myśleć o nowym. – Mam nadzieję, że mój pobyt będzie owocny. Z korzyścią dla klubu. Już raz pracowałem z trenerem Kulawikiem, kiedy zostałem odsunięty od pierwszej drużyny i aż byłem zdziwiony jak profesjonalnie wtedy do tego podszedł. Bardzo chciał pomóc. Wiedział jak ze mną rozmawiać. Nasza współpraca na pewno będzie się układała.

Na temat tego, co powodowało, że nie grał w Turcji, też ma własną teorię.

– Pamiętam mecz z Trabzonsporem, kiedy dwóch zawodników pauzowało za żółte kartki. Trener powiedział, że bardzo na mnie liczy. Wygraliśmy 3:0, a przy dwóch bramkach miałem swój udział. Wszyscy byli zadowoleni, że zaliczyłem dobry występ, ale za tydzień i tak nie zagrałem nawet minuty. A przecież o moim podejściu i sprawach pozasportowych nie można było powiedzieć złego słowa.

Pytałem trenera, czy coś robię źle.
– Dlaczego nie gram?
– Musisz jeszcze trenować – tyle odpowiadał.

A jeśli nie chodzi o sprawy sportowe, to wiadomo o co chodzi – tak to dziś kwituje Małecki.

Szczerze, nie wierzymy w szybkie nawrócenia i kupowanie rozumu na targu w Turcji. Ale jednocześnie nie bardzo nas interesuje czy Małecki wydoroślał, czy jest taki jak zawsze. Mamy za to wrażenie, że to, co ma w nogach, to i tak na polską ligę (i słabą Wisłę) wystarczy. Jeszcze się może okazać, że to skrócenie wypożyczenia to najlepszy interes, jaki przy Reymonta zrobili tej zimy.

Najnowsze

Anglia

Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra

Maciej Piętak
1
Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama