Jarosław Fojut we wrotach Arktyki i powrotu do poważnej piłki

redakcja

Autor:redakcja

13 lutego 2013, 09:28 • 8 min czytania

Jarka Fojuta specjalnie wam przedstawiać nie trzeba. O tym, że wylądował w okolicach Bieguna Północnego też już pewnie wiecie. Ł»eby się specjalnie nie rozwodzić, przeczytajcie więc rozmowę o tym, jak mu się tam żyje i zobaczcie zdjęcia, które sam zrobił telefonem…
– Można powiedzieć, że wylądowałeś na cztery łapy? Tak to przynajmniej wygląda z naszej perspektywy, a jak z twojej?
– Nie wiem jak to wygląda z boku… To znaczy teraz już wiem, bo mi powiedziałeś, ale trzeba przyznać, że na pewno tak. Nie spodziewałem się złapać takiego klubu w tej fazie rehabilitacji. Klubu, który będzie sobie tak dobrze zdawał sprawę jak jest i wiedział, w jakiej jestem sytuacji. Sami przedstawili mi wizję współpracy, powiedzieli jak to wszystko widzą, więc to jest najważniejsze. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak szybko to ogarnę.

Jarosław Fojut we wrotach Arktyki i powrotu do poważnej piłki
Reklama

– Jak ostatnim razem rozmawialiśmy, miałeś dużo mniejsze oczekiwania co do swojego powrotu. Chciałeś się gdzieś zahaczyć, nawet nie byłeś pewny czy w ekstraklasie. Mówiłeś tak przez skromność czy faktycznie sam jesteś zaskoczony tym transferem?
– Im dłużej się nie gra w piłkę, tym bardziej człowiek traci pewność siebie. Nie potrafi realnie spojrzeć na swoją wartość. Po kilku miesiącach bez klubu tak po prostu myślałem, że lepsze byłoby granie gdziekolwiek niż siedzenie w domu. Taki wtedy miałem plan, ale bardzo się cieszę, że akurat ten mi nie wypalił i wyskoczyła ta opcja z Norwegią.

– Spora też pewnie w tym zasługa twojego menedżera? Wydaje się, że to ktoś ogarnięty.
– Zdecydowanie. Wiesz – załatwił mi kontrakt z Celtikiem i mimo że potem to nie wypaliło z wiadomych względów, to jednak sam fakt już o czymś świadczy. Nie ma się co nawet oszukiwać, on tutaj zrobił dużą robotę. Cieszę się, że trafiłem w końcu na osobę, której mogę powierzyć swoją karierę.

Reklama

– Kiedy się pojawił temat Tromsoe i jak przerodził się w konkrety?
– Pod koniec listopada było już jakieś zainteresowanie. Wtedy zacząłem studiować wszystkie tematy, czytać o lidze norweskiej. Rozmawiałem z Piotrkiem Leciejewskim, bo akurat mamy wspólnego znajomego, pytałem jak to wygląda w Norwegii. Przeszukałem cały internet w celu znalezienia jakichś wiadomości na temat Tromsoe. No i 12. grudnia pojechaliśmy tam na kilka dni z menedżerem, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda z bliska. Obejrzeliśmy ośrodek treningowy, stadion i miasteczko. Negocjowaliśmy w tym czasie również kontrakt. Mimo że było tam cały czas ciemno, to mi się spodobało. A może właśnie dlatego mi się spodobało? W każdym razie byłem już nastawiony, żeby tam iść. Nie tyle dlatego, że klub mnie chciał, że fajnie, że super, że mimo iż nadal mam kontuzję, to wreszcie będę miał stałe pieniądze. Bardziej spodobało mi się pod kątem tych rzeczy, których mało jest w Polsce. Tego profesjonalizmu w czystym wydaniu. Bo dla mnie nie jest profesjonalizmem to, że ktoś o 22.00 pójdzie spać i nie napije się piwa, ale bardziej jego mentalność i podejście do sprawy. I oni tutaj to mają. Po wszystkich pracownikach klubu widać, że mają jeden wielki, wspólny cel, do którego razem dążą. To mnie uderzyło. Przypomina mi to trochę podejście jakie było w Anglii. To chyba największy powód, dla którego tutaj zostałem. Jednak podczas tamtej wizyty nie porozumieliśmy się co do warunków kontraktu. Wróciłem do domu i do świąt byliśmy już dogadani.

– Wizyta tam cię tak ostatecznie przekonała czy lepszych opcji i tak już nie było?
– Nie ma się co oszukiwać – to był najbardziej zainteresowany klub. Zaprosił mnie do siebie, na drugi koniec Europy, na biegun. Pokazali, że im zależy. Mieliśmy świetne warunki podczas pobytu. Mi również zależało na tym, żeby tam pójść. Piłka tak przecież wygląda, że ktoś idzie tam, gdzie go naprawdę chcą.

– Nie zniechęcił cię ten dość specyficzny klimat?
– Jak się dowiedziałem, że to jest obszar podbiegunowy, to zacząłem się zastanawiać nad tymi nocami. Pamiętam, że kiedyś Sebek Mila mi opowiadał jak to jest. Myślałem jak to będzie się do tego przyzwyczaić. Okazało się, że to nie jest dla mnie aż taki problem. Poza tym, nie przyszedłem tu przecież na dziesięć lat. Podpisałem kontrakt na 2,5 roku. Jestem tu już miesiąc. Jak przyjechałem, to cały czas było ciemno. Teraz robi się jasno o 8.00, a ściemnia o 16.00. Podobno jak za trzy tygodnie wrócimy z Turcji, to ciemno ma się robić dopiero o 21.00. A w czerwcu ma być cały czas jasno.

Image and video hosting by TinyPic

– Oni w ogóle widzieli jak ty grasz, skoro tam ciągle tak ciemno?
– Widzieli wiele meczów… na DVD. Na pewno też to, że miałem podpisany kontrakt z Celtikiem miało duże znaczenie. Zresztą… Oni podpisując ze mną umowę – tak nawet pisze tutejsza prasa – twierdzą, że poczynili inwestycję. Wkładają pieniądze, żeby później mnie drożej sprzedać, choć ja osobiście się tak nie nastawiam.

– Takie rozwiązanie byłoby chyba korzystne dla obu stron?
– Wiadomo. Najlepsze to byłoby takie rozwiązanie, żeby mnie sprzedali do Anglii za pięć milionów funtów i żebym podpisał tam kontrakt na cztery lata. To by było świetne! Nie podchodzę tak jednak do sprawy. Raczej skupiam się na tym, że mam umowę z Tromsoe przed dwa i pół roku. Jak wyjdzie, to wyjdzie. Jak nie, to nie – trudno.

– Przeczytałem, że Tromsoe to „Wrota Arktyki”. Może dla ciebie będą wrotami do Premier League?
– Nie miałbym nic przeciwko. Akurat liga norweska jest mocno obserwowana przez skautów z całej Europy. Jest jakoś tam zbliżona do angielskiej pod względem przygotowania fizycznego. Natomiast jeśli chodzi o jakość, to wiadomo, że żadna drużyna z Norwegii nie dałaby rady grać w Premiership. Oni jednak zdają sobie doskonale z tego sprawę i to też mi się podoba w ich mentalności, że znają swoje miejsce w szeregu.

Image and video hosting by TinyPic

– Rozumiem, że samemu klubowi bliżej jednak do Boltonu niż do tego z czym miałeś do czynienia w Polsce?
– Zdecydowanie. Jeśli chodzi o podejście do piłkarzy. Podejście piłkarzy do treningów. Podejście pracowników do wykonywanych zajęć. Pełen profesjonalizm. Aczkolwiek jest wiele rzeczy takich typowych podobno dla Norwegów. Niby profesjonalne podejście, ale z drugiej strony, żeby coś zrobić… Tak jak ja czy ty byś zrobił w ciągu dziesięciu minut, to im to zajmie godzinę. Zrobią to, tak, oczywiście, bardzo starannie. Nie są jednak jakoś specjalnie ogarnięci, jeśli chodzi o takie sprawy. Ciekawą rzeczą jest też na pewno to, że sam sobie piorę w domu rzeczy treningowe.

– Ł»artujesz?
– Nie, nie. Można oczywiście prać w klubie. Jest taki koleś, który to wszystko pierze. Masz takie specjalne worki, w które wkładasz swój sprzęt. On to pierze i potem wrzuca ten worek do twoich rzeczy. Następnego dnia przychodzisz, worek wyciągasz i tam masz te rzeczy tak jak wrzuciłeś. Wyciągasz i idziesz na trening. Zobaczyłem jak getry wyglądają po taki praniu, to uznałem, że on chyba w 90 stopniach je gotuje, więc wziąłem i zacząłem nosić sprzęt do chaty i sam piorę. Mam tu dużo czasu na wszystko, także nie ma problemu.

Image and video hosting by TinyPic

– Jeden trening dziennie?
– Cały czas mam dwa. Dzisiaj zaczynam kurs języka norweskiego.

– O proszę!
– No, więcej się zacznie dziać. Akurat się zaczyna i to jeszcze taki polsko-norweski, więc elegancko. Będę miał więcej czasu spędzanego poza domem, bo takie siedzenie w chacie to zabija godziny.

– A życie poza piłką? Jak wygląda?
– Jest inne, jest inne. Przede wszystkim te ceny tutaj są niesamowite. Bardzo drogie są, przede wszystkim, spożywcze rzeczy. Warzywa, owoce, mięso. Jest takie mega uderzenie pod tym względem. Byłem przygotowany, że będzie drożej. W Anglii też było i jakoś się musiałem przyzwyczaić, ale tutaj to masakra.

– Może trzeba ci podesłać jakieś konserwy?
– No, rodzina już wysyła (śmiech)

– Za to chyba nie powinno być problemów z wypłacaniem pensji?
– Bankowo nie. Oficjalnie podpisałem kontrakt 14. stycznia, a 15. już miałem wypłatę na koncie w Polsce. Jeśli o to chodzi, to naprawdę spoko. Są wypłacalni.

– Pomogli ci tam wszystko ogarnąć czy sam musiałeś szukać mieszkania?
– Akurat z mieszkaniem to klub mi pomógł. W Tromsoe jest taki przypadek, że tutaj bardzo trudno znaleźć mieszkanie do wynajęcia. Nie ma tutaj jakichś bloków czy czegoś. Trochę to zajęło czasu, ale w końcu mam mieszkanie przy takim domu. I tak się tutaj właśnie ogarniam powolutku i sobie żyję. W piątek z jednym z trenerów, który zresztą grał z Sebkiem kiedyś w Austrii Wiedeń, poleciałem jeszcze wyżej na północ, ok. 700 kilometrów od Tromsoe. Trzy razy podchodziliśmy do lądowania i nie wylądowaliśmy. Jak wróciliśmy, to mi powiedzieli, że tam wylądować to jest takie 50/50… Ogólnie bardzo ładne miasteczko. Dużo turystów. Dość ciekawie. Mają chyba 45 pubów, takich miejsc gdzie możesz browar wypić. Wszystko blisko. Śmiać mi się tylko czasami chce, co oni nazywają korkiem na drodze.

– W drużynie nie ma zbyt wielu obcokrajowców. Jak cię przyjęli?
– Głównie Skandynawowie. Jest jeden Czech, jest jeden Szwajcar, jeden Senegalczyk. Ogólnie bardzo dobrze. Jeśli chodzi o przyjęcie do drużyny, to od razu, pierwszego dnia czułem się zajebiście. Jest bardzo rodzinnie, wszyscy pomocni. Nie miałem większych problemów z adaptacją.

Image and video hosting by TinyPic

Taki miś stoi przed wejściem do szatni gości…

– Jak byś porównał ligę norweską do naszej ekstraklasy?
– Nie jestem w stanie porównać. Raz, bo nie widziałem żadnego meczu ligi norweskiej. Dwa, dopiero co wchodzę w treningi z drużyną. A trzy, jak widziałem mecz Widzewa z Tromsoe, to wiesz – zespoły w dwóch zupełnie innych fazach przygotowań. Poza tym wiesz, jakby to Pepe Ćwielong powiedział: była siedemnasta, słoneczko, Hiszpania, La Manga…

– Powiedz coś jeszcze o swojej sytuacji. Jak zdrowie, jak forma?
– Jestem już na ostatniej prostej. W sobotę jedziemy na zgrupowanie do Turcji i mam nadzieję, że już w następnym tygodniu zacznę normalnie trenować z drużyną. Zdrowie ogólnie bardzo dobre. Wszystko idzie tak jak powinno, nie za szybko nie za wolno.

– Jak już dojdziesz do pełnej dyspozycji, to będzie pierwszy skład?
– Nie widzę innej opcji.

Najnowsze

Anglia

Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra

Maciej Piętak
1
Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama