Okienko transferowe potwierdza: raczej się zwijamy, niż rozwijamy…

redakcja

Autor:redakcja

12 lutego 2013, 11:15 • 7 min czytania

Codziennie nasłuchujemy wieści z frontu, przykładamy szklankę do wielu drzwi, wchodzimy z przyspieszonym biciem serca na 90minut.pl. Przeszukujemy podane przez nich informacje, rozglądamy się po stronach oficjalnych, wyczekujemy w napięciu, prawie jak dzieciak północy w sylwestra, aż na horyzoncie pojawi się jakiś piłkarz. I nic. Tegoroczne okienko transferowe to porażka jakiej nie mieliśmy już od dawna. Postanowiliśmy sprawdzić – kiedy ostatnio było aż tak tragicznie? Kiedy ostatnio oczekując na ligę zastanawialiśmy się, czy w ogóle będzie miał kto w niej grać? Krótkie zestawienie z ostatnich lat nie pozostawia wątpliwości – jak to mawia młodzież i Dariusz Szpakowski w FIFIE – masakracja.
Cofnęliśmy się całkiem porządnie, bo aż do lata 2010 roku, pięć okienek transferowych wstecz. Wyniki zaskoczyły nawet nas, bo szczerze powiedziawszy – ciężko nam sobie wyobrazić, by teraz ktoś wystrzelił w taki sposób jak właśnie dwa sezony temu. Odpuszczając jednak dłuższe wstępy – tak prezentowały się kolejne przebudowania ligi na przestrzeni ostatnich kilku lat.

Okienko transferowe potwierdza: raczej się zwijamy, niż rozwijamy…
Reklama

LATO 2010:

Przyszli: Bruma, Ntibazonkiza, Radomski, Zieńczuk, Smolarek, Kupisz, Kaźmierczak, Marcin Ł»ewłakow, Ł»urawski, Paljić, Rios, Boukhari, Bunoza, Cabral, Antolović, Manu, Mezenga, Kneżević, Vrdoljak, Wichniarek, Rudnevs, Razack.

Reklama

Między klubami: Niedzielan, Cezary Wilk, Kiełb, Tshibamba, Sobiech, Bruno, Tosik, Pietrasiak, Sadlok, Kwiek, Wilczek,

Odeszli: Głowacki, Marcelo, Junior Diaz, Pablo Alvarez, Mucha, Lewandowski, Micanski.

Komentarz: Ruch jak pod kasami dwadzieścia minut przed meczem. Sporo ludzi weszło, inni wychodzą, jeszcze kolejni tłoczą się przy toaletach. Wpadła prawdziwa rzesza piłkarzy (PIفKARZY), wyjechało kilka gwiazd, a i między klubami rotacja kluczowych zawodników była naprawdę spora. Kategorie transferów to naturalnie:

– głośne powroty: Smolarka, Wichniarka, Radomskiego, Kaźmierczaka, Ł»ewłakowa, czy Ł»urawskiego
– gwiazdeczki z zachodu ze sporym potencjałem i naprawdę ciekawymi CV (Boukhari, Rios, Paljić w Wiśle, czy truskawkowy zaciąg Legii z legendą Football Managera, Bruno Mezengą na czele)
– rozmontowanie wiślackiej defensywy i wyrwanie dwóch naprawdę solidnych kłów – Lewandowskiego i Micanskiego.

Okienko było jednak dla ligi naprawdę znakomite, a my sami dziwiliśmy się, że Legia, czy Lech są w stanie dopinać tego rodzaju transfery. Aha, no i był wtedy jeszcze Wojciechowski, który sypnął groszem i skupił w Warszawie elitę krajowych zawodników. Trzeba wziąć poprawkę na to, że każde transferowe lato jest zazwyczaj o wiele lepsze, niż zima, ale i tak transakcje z czerwca i lipca 2010 robiły gigantyczne wrażenie. Oczywiście potem wyszło na jaw, że taki Manu poza bieganiem niewiele wnosi, a Ł»urawski bardziej nadaje się do jarania cygar w wyłożonym drewnem gabinecie, niż strzelania kolejnych goli. Wtedy jednak zacieraliśmy ręce i liczyliśmy na świetny sezon.

ZIMA 2011:

Przyszli: Kokoszka, Janczyk, Moretto, Burkhardt, Jeż, Pareiko, Melikson, Genkov, Siwakow, Jaliens, Kelhar, Hubnik, Murawski, Ubiparip.

Między klubami: Lisowski, Giza, Ślusarski, Poźniak, Wołąkiewicz, Gol,

Odeszli: Robak, Polczak, Grosicki, Paweł Brożek, Piotr Brożek, Pawełek, Iwański, Peszko.

Komentarz: Po wyśmienitym letnim okienku, zimą baliśmy się przede wszystkim odpływu tych, którzy się sprawdzili. Było już wówczas wiadomo, że połowa z tych fenomenalnych transferów okazała się kosmicznym niewypałem, ale byłoby nam bardzo żal, gdyby ktoś wtedy zabrał Rudnevsa chociażby. Ostatecznie zimowe okienko… chyba wyszło na zero. Z jednej strony odeszli Robak, Brożkowie, Grosicki, czy Peszko, ale momentalnie na ich miejsce trafili choćby nowi wiślacy – Melikson i Jaliens, czy jeszcze rokujący wówczas Janczyk, Hubnik, Murawski albo Kokoszka.

Rynek zepsuła nieco Cracovia, która naściągała za gruby szmal chłopaków nieszczególnie nadających się do poważnego futbolu (Struna, Puzigaca, Jarabica), ale reszta ligi robiła całkiem niezłe biznesy. Swoją drogą – do Turcji wyjechała wtedy szóstka piłkarzy, z których naprawdę sprawdził się chyba jedynie Grosicki.

LATO 2011

Przyszli: Junior Diaz, Jovanović, Lamey, Chavez (wykupiony po wypożyczeniu), Iliev, Voskamp, Ljuboja, Michał Ł»ewłakow, Kuciak, Rasiak, Tonew, Cani, Baszczyński, Benson, Kosowski, Van Der Biezen, Saganowski.

Między klubami: Cetnarski, Bruma, Bonin, Sikorski, Jeż, Sernas, Niedzielan, Nykiel

Odeszli: Sandomierski, Tshibamba, Sobiech, Mierzejewski, Lebedyński, Klich.

Komentarz: Kolejne lato i kolejne dobre wiadomości dla ligi. Już drugi raz z rzędu sezon rozpoczynaliśmy z nadziejami, że Ekstraklasa się poprawi. Ściągnięto naprawdę niezłych gości – holenderski zaciąg w postaci van der Biezena, Voskampa i Bensona, do tego Lamey, dobrze rokujące powroty Baszczyńskiego, Saganowskiego, Rasiaka i Ł»ewłakowa.

No i wisienka na torcie. Ljuboja. Facet może nie z tej półki co przewijający się w co i rusz w legijnych opowieściach Morientes, ale na pewno solidny europejski napastnik. Po stronie strat… W sumie niewiele – Sandomierski nie był człowiekiem dla którego oglądało się mecze, a Klich po wyjeździe szybko zaginął. Została trójka – mało, biorąc pod uwagę to co dzieje się choćby w obecnym okienku.

ZIMA 2012

Przyszli: Novo, Blanco, Sandomierski, Dwaliszwili, Baruchyan, Iwański

Między klubami: Bandrowski, Dżalamidze (po wypożyczeniu z Widzewa wykupiony z Zugdidi), Jakub Wilk, Banaś, Hernani

Odeszli: Borysiuk, Rybus, Komorowski.

Komentarz: Dwie petardy po stronach strat, tyle samo po stronie zysków. Legia wypuściła Borysiuka i Rybusa, czyli praktycznie połowę swojego potencjału w pomocy, ale za to ściągnęła Nacho Novo i Ismaela Blanco. Faceci, którzy „trochę” w tej Europie pograli, AEK Ateny i Glasgow Rangers (wtedy) to raczej nie kluby zatrudniające pierwszego z brzegu Adamiaka, a już na pewno nie takie, które pozwoliłyby zagrać przeciętniakom ponad sto meczów. I Novo, i Blanco dawali więc nadzieję, że pójdą ścieżką Ljuboi i wniosą trochę kolorytu do tej smutnej ligi. Te cztery transfery mniej więcej się bilansowały, a „wartość dodaną” stanowili przecież Dwaliszwili, czy powracający Sandomierski.

Niektórzy liczyli nawet na Iwańskiego. Całe okienko ogółem: delikatnie na plus. Nie samym Rybusem człowiek żyje.

LATO 2012

Przyszli: Pawełek, Pernis, Jeleń, Świerczok, Salinas, Suler, Piotr Brozek, Lovrencsics, Ceesay, Janota, Smolarek, Głowacki.

Między klubami: Jeż, Jodłowiec, Sadlok, Kikut, Saganowski, Madera, Bieniuk, Trałka, Modelski, Pazdan.

Odeszli: Celeban, Dudu Paraiba, Makuszewski, W. Pawłowski, Kriwiec, Stilić, Rudnevs, Cionek, Małecki, Biton, Junior Diaz, Bruno.

Komentarz: Koniec hossy na polskim rynku transferowym, początek masowego exodusu każdego, kto był wart jakichkolwiek pieniędzy. Może przesadzamy, ale skoro z ligi wyekspediował się nawet Cionek, to znaczy, że sprzedaż szła praktycznie hurtowo. Tak jak zimą odjęto nam tylko dwóch charakterystycznych, porządnych zawodników (i to obu z Legii), tak latem 2012 wykupiono praktycznie dziewięciu gości, którzy mogli robić różnicę. Z trzech, czy nawet czterech klubów.

Duży ruch na rynku wewnętrznym – Pazdan, Sadlok, czy Trałka wędrowali praktycznie między bezpośrednimi rywalami w walce – jeśli nie o tytuł, to chociaż o europejskie puchary.

Po stronie wzmocnień – znów z dawna wyczekiwane powroty, Jeleń, Brożek, do tego Głowacki czy powrót Świerczoka. Całkiem nieźle spisał się Lech ściągając Lovrencsicsa i Ceesaya, w których pokładano duże nadzieje (zresztą, w kim mieli pokładać, po odejściu Stilicia i Rudnevsa). Generalnie jednak to pierwsze od lat okienko, w którym strat było mimo wszystko więcej, niż zysków. Nawet jeśli Stilić ostatnio głównie snuł się po murawie w poszukiwaniu utraconej kilkanaście miesięcy wcześniej formy, nawet jeśli Rudnevs na koniec przygody z Polską delikatnie się zablokował, i tak wyjazd ich obu (plus Małeckiego, Pawłowskiego etc.) mocno zabolał każdego, kto chce/lubi/musi oglądać polską Ekstraklasę. A okazało się, że już za pół roku nadejdzie…

ZIMA 2013

…a wraz z nią FATALNE wręcz rozdanie piłkarskiego pokera transferowego. Jeśli w 2010 jechaliśmy na karetach, czy fullach, w 2011 i początku 2012 – na streetach i trójkach, tak w sezonie 2012/13 mamy tragiczne blotki i cudem będzie uskładanie z tych kart chociaż dwóch par. Najpierw podsumowanie (choć wierzymy, że jeszcze coś dobrego dla polskiej piłki może się wydarzyć):

Przyszli: Haamalainen, Małecki.

Między klubami: Brzyski, Bereszyński, Baszczyński, Tadrowski.

Odeszli: Sernas, Melikson, Traore, Piech, Wolski, Milik.

Komentarz: Najlepiej byłoby chyba pozostawić to bez komentarza. Legioniści sami przyznawali, że bywały takie okresy, gdy na Łazienkowską chodziło się „na Wolskiego”. W Zabrzu, gdy ujawniono, że za Milika będzie Zahorski, duża część mieszkańców poukrywała się w kopalniach, byle nie musieć tego oglądać. W Lechii za Traore jest Buzała, co też jest zajebistym pomysłem, biorąc pod uwagę, że ten pierwszy strzelił w 13 meczach 9 goli, a drugi w 11 pacnął całe trzy razy. Zastępstwo dla Piecha wzbudza uśmiech politowania, w Wiśle bezbarwnego ostatnio Meliksona zdaniem niektórych mógłby zastąpić Chrapek, ale wątpimy by mógł zbliżyć się do Maora będącego w formie. Nie, to po prostu niemożliwe.

W zamian dostaliśmy Haamalainena oraz Małeckiego, czyli delikatnie rzecz ujmując – transfery nie wprowadziły nas w stan euforycznej ekstazy i niecierpliwego oczekiwania na pierwszy wiosenny gwizdek. Raczej nakazały ponowną analizę, czy przedłużanie umowy z Canal+ to dobry pomysł.

***

Jak byk, wychodzi więc na to, że aktualne okienko stanowi wstyd dla całej ligi, odpływ gwiazd kładzie się cieniem na działalności wszystkich specjalistów od transferów, a sytuacja jest najgorsza od lat. Oczywiście, pewnie gdzie niegdzie się pomyliliśmy, możliwe, że kogoś zapomnieliśmy, ale generalny trend został chyba dobrze podkreślony – nasze transferowe eldorado się skończyło, a to co mamy dziś to zwyczajny sabotaż.

Aha, wiemy, że van der Biezen okazał się być słaby, a Janczyk wyjątkowo zagubiony. TERAZ wiemy. Wtedy jednak myśleliśmy, że wpada do nas nowy van Persie i człowiek, który w dość młodym wieku zjeździł naprawdę niezłe kluby pod każdą szerokością geograficzną. Mylić się jest rzeczą ludzką, więc nie będziemy teraz strugać Nostradamusów, którzy jeszcze przed przyjazdem Kelhara wiedzieli, że Warszawy swoją grą nie porwie.

Najnowsze

Anglia

Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra

Maciej Piętak
1
Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama