Przyznajemy bez bicia: nie nadążyliśmy za medialną wojenką pomiędzy Mirosławem Łaciokiem a Kamilem Adamkiem i jego agentem. Już nawet we własnej skrzynce pocztowej zaczynamy się gubić… „Oświadczenie pierwsze”, „oświadczenie drugie”, „oświadczenie drugie – poszerzone” – przestaliśmy ogarniać, kto w danej chwili jest akurat w natarciu, a kto został zagoniony do narożnika. Gdziekolwiek w internecie wejdziemy, którąkolwiek stronę odwiedzimy, wszędzie jakieś skany, kserokopie, umowy.
Szczerze, zaczyna nas to już trochę bawić.
Nie dalej jak przed tygodniem pan Kaczmarczyk, menedżer Adamka, opowiadał wszem i wobec, że nie zamierza włączać się w te medialne przepychanki Łacioka, że woli działać po cichu – z korzyścią dla swojego klienta. Tymczasem nie dość, że ten nieszczęsny Adamek siedzi dziś na L4, nie mając klubu (w sensie – innego niż Drzewiarz Jasienica), to sam Kaczmarczyk nagle skanuje jedną umowę po drugiej i rozsyła do mediów. W odpowiedzi na zarzuty prezesa klubu z czwartej ligi – jakkolwiek to brzmi.
Zawsze wydawało nam się, że poważny menedżer odpowiada jakimiś konkretnym działaniem – kontraktem, transferem (mógłby na przykład znaleźć wreszcie klub Jeleniowi. JAKIKOLWIEK, ale to tylko taka cicha sugestia) – a nie kopiami dokumentów, które mają dowodzić, kto tu jest bardziej w porządku. Na miejscu samych klubowych prezesów, chyba zaczęliśmy podchodzić do Kaczmarczyka trochę nieufnie – nigdy nie wiadomo, kiedy po raz kolejny postanowi „wyłożyć temat prasie – kawę na ławę”.
Tak nieprawdopodobna szopka zrobiła się wokół tej sprawy, że chyba nawet wszyscy już zapomnieli o kogo trwają te targi. Dobra, chłopak miał udane wejście. Wszyscy traktowali go jak jakąś ciekawostkę, element folkloru, fajną historię, która się sprzeda – a tymczasem on strzelił kilka goli. Ale, do cholery, mówimy o 24-letnim byłym rezerwowym Podbeskidzia Bielsko – Biała. Być może nie jesteśmy jak Franek Smuda, nie wystarczy nam popatrzeć jak piłkarz wchodzi po schodach, żeby uznać czy się nadaje – ale nie postawilibyśmy grosza na to, że ten Adamek na dłuższą metę jest piłkarzem na Ekstraklasę. Może jest, może nie jest – najwyraźniej trenerzy i prezesi też tego do końca nie czują, bo jakoś Kaczmarczyk nie sypie chłopakowi ofertami z rękawa. Nikt nagle nie staje na głowie, żeby mieć go u siebie w zespole.
Bez względu na to, jak ta historia się dalej potoczy, czy Adamka zobaczymy jeszcze w Ekstraklasie, czy – zgodnie ze słowami Łacioka – jego kariera tak szybko się skończy, jak się zaczęła, czekamy na kolejne skany. Do kompletu brakuje nam m.in. kopii zaświadczenia lekarskiego, które zawodnik przedstawił prezesowi Drzewiarza. „Oświadczenie trzecie – obszerne” też powinno nam się jeszcze zmieścić na skrzynce.