Kolejny mecz z serii: „szkoda nawet gadać…”

redakcja

Autor:redakcja

06 lutego 2013, 23:04 • 3 min czytania

W meczu dwóch najgorszych drużyn Euro 2012 Irlandia wygrywa 2:0. Dziękujemy. Możecie wracać do swoich zajęć, bo wszystko, co istotne zawiera się w tym zdaniu. Cała polska piłka. Też to macie: już przez moment coś wam się podoba. Już chcecie chwalić – przez kwadrans myślicie, że jakoś się ta gra układa, ale nie. Wreszcie ktoś musi powiedzieć „koniec”. Pobudka. Puściliśmy nie tą taśmę – macie drugą. Po przerwie będzie jeszcze inna, już na pewno właściwa. Naprawdę, jeśli to miało być przetarcie przed Ukrainą, to już teraz sugerujemy pielgrzymkę do Częstochowy i zbiorowe modły.
Ktoś jest w stanie się doliczyć, ile minut dobrej gry miała dzisiaj kadra Fornalika?

Kolejny mecz z serii: „szkoda nawet gadać…”
Reklama

Piętnaście minut? Dwadzieścia pięć do straty gola? Podobno właśnie do tego momentu „graliśmy fajnie piłką” – tak mówią mądre głowy. Pytanie, czy fajne granie piłką bez jakiegokolwiek zagrożenia bramki, to gra dobra czy jednak słaba? Bo jeśli rozpatrywać efekt, a o to w tej zabawie chodzi, to raczej nie najlepsza. Serio, nie wiemy od czego zacząć – ale to chyba jakiś nasz znak rozpoznawczy: te parę chwil dominacji na boisku (oczywiście bez goli, a nawet celnych strzałów), na początku parę klepek, kilka niezłych interwencji w defensywie, a wszystko i tak zakończone bramką dla rywala. Bramką, jak to się ładnie mówi, całkiem z dupy.

Szczęsny mógłby dziś swobodnie znów powiedzieć o Borucu to samo, co już mówił kiedyś: „Artur bronił, ale te jego interwencje gówno dały”. Zresztą, co tam Boruc. Paradoksalnie, w tym momencie on tu jest najmniej istotny. Ale ten Obraniak choćby, za którego Zenit płaci – no, przecież tak krzyczą media – grubą kasę: okrągłe dziesięć baniek. Jasne, chyba w rublach! Facet w każdym wywiadzie płacze, że jego pozycja w tej drużynie nie jest taka, jak ją sobie wymarzył, ale jakoś jeszcze nie słyszeliśmy, żeby kiedykolwiek się zająknął o tym, że nie taka jakby chciał jest jego postawa na boisku. Dziś znowu był zupełnie do bani.

Reklama

Lewandowski cały czas gra tak, jakby nie zdążył zauważyć, że to nie jest Dortmund i nie ci sami partnerzy. Nie ma Reusa, nie ma Goetze, no i jakoś ciągle nie ma bramek. Zegar tyka – zdaje się, że dobił do ośmiuset minut. Naprawdę, nie znajdziemy w Europie wielu topowych napastników, u których widoczny byłby tak wielki rozdźwięk między tym, co prezentują w klubie, a tym ile są w stanie zrobić dla reprezentacji.

Na początku chcieliśmy o personaliach pomądrzyć się jeszcze trochę, ale przez te dziewięćdziesiąt minut szczerze nam się odechciało. Bo i nad czym się tu niby rozwodzić? Ł»e Boenisch, zamiast na lewej, zagrał dziś na prawej i przez całą pierwszą połowę przekładał piłkę na swoją lepszą nogę (a podobno taki obunożny), a potem wrzucał jakieś nędzne baloniki, które docelowo miały trafiać w pole karne?

Sorry, nie trafiały. A już na pewno nie do konkretnych zawodników.

W całym tym zamieszaniu odrobinę szkoda nam tylko Brozia, którego Fornalik ściągnął awaryjnie. Tłukł się chłopak gdzieś pociągiem, wracając z obozu razem z klubem i nagle dostał telefon, że leci na kadrę. Dziś wychodzi na to, że głównie jednak po to, żeby poznać się z kolegami i posiedzieć na ławie.

Zaraz ktoś powie – Weszło tendencyjne, znowu krytykuje. Nie, to ten zespół jest do bólu tendencyjny w swojej słabości. Niezłe mecze jest w stanie zagrać z rywalami słabymi albo bardzo słabymi – choć i to nie zawsze, jak pokazał dzisiejszy. Ale co? Pierwszy raz to mamy? Pierwszy raz widzieliśmy taką drugą połowę, w której na wysokim poziomie latała tylko piłka, grana według Szpakowskiego „z pominięciem drugiej linii”? Czyli po naszemu – ” długa laga na Lewandowskiego”. Szkoda to dalej ciągnąć, spuśćmy zasłonę milczenia.

Nie ma sensu.

Najnowsze

Anglia

Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra

Maciej Piętak
1
Duży cios dla Manchesteru United. Fernandes długo nie zagra
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama