Polscy piłkarze mogliby się uczyć PR-u od Aleksandru Suworowa. Były już pomocnik Cracovii spędził całą rundę w pierwszej lidze na ławce, ale jakoś dziwnym trafem wyrósł w ostatnich miesiącach na jeden z najbardziej łakomych kąsków rynku… europejskiego. Facet, który zasłynął wyłącznie popchnięciem sędziego (no, i kilkoma wolnymi) zwiedza klub za klubem, ale nazwy, jakie wybiera, naprawdę robią wrażenie.
99% polskich ligowców chętnie zamieniłaby się z Mołdawianinem, bo ten zaliczył po kolei:
– Espanyol Barcelona
– Standard Liege
– PAOK Saloniki.
I co prawda wszędzie błyskawicznie go odpalali – nie mogło być inaczej – to jednak w media szedł przekaz – „Suworow jedną nogą w…”. A skoro gościa zaprasza Espanyol, to przecież nie może być taki słaby! Skoro bierze go Standard, to może warto mu dać szansę? Skoro był w PAOK-u, to na (tu nazwa klubu) powinien wystarczyć.
Stąd apel do was, drodzy panowie piłkarze – zamiast tułać się po obozach dla bezrobotnych, lepiej przekręćcie do agenta Suworowa. Nie mamy pojęcia, co to za facet, ani nawet jak się nazywa, ale trzeba mu oddać, że sprzedałby lód Eskimosom.