Smuda chyba nie spodziewał się, że Euro 2012 będzie się za nim ciągnąć jak śmierdzący klocek, w który wdepnął podczas spaceru i dalej nie może sobie ułożyć w głowie, do czego naprawdę doszło. W końcu – niczego by przecież nie zmienił – więc teraz musi opowiadać w każdym wywiadzie, jak to on miał trudno i o ile łatwiej będzie miał jego następca. Dzisiaj na przykład na łamach „Rzeczpospolitej”:
Proszę zwrócić uwagę, że kadra Waldka Fornalika zagrała już więcej meczów o punkty niż moja. My nie mogliśmy odrobić strat, bo nie było kiedy. Trzy mecze w ciągu ośmiu dni i po turnieju.
Cóż, jak to mówią: taka specyfika turnieju. W grupie są tylko TRZY mecze, bo grają w niej cztery drużyny, niestety nie przewidziano rewanżów. Czysta matematyka, dodawanie w zakresie dziesięciu (uczą tego – zdaje się – w pierwszej klasie) i jak dla nas wynika z niego raczej zdanie: „Proszę zwrócić uwagę, że kadra Waldka Fornalika NIE ZAGRAŁA więcej meczów o punkty niż moja”.
Mecze o punkty grane przez Smudę:
Pierwszy – z Grecją
Drugi – z Rosją
Trzeci – Czechami.
I Fornalika:
Pierwszy – z Czarnogórą.
Drugi – z Mołdawią
Trzeci – z Anglią.
Rozumiemy, że trzy mecze to „dystans”, na którym można się zgubić w liczeniu, ale czasem trzeba porozmawiać o faktach, a nie mielić jęzorem, co mi się wydaje… Może lepiej było zakończyć dyskusję odpowiedzią na pierwsze pytanie? Byłoby zwięźle, konkretnie i wreszcie o faktach.
Rz: Jak pan ocenia po kilku miesiącach występ kadry na Euro?
Smuda: – Nie wygraliśmy.
Nie sądziliśmy, że kiedyś to napiszemy: Franiu, pełna zgoda!