Kamil Grosicki: – Czasem sobie myślę, że tak niewiele brakowało, abym trafił do Galatasaray…

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2013, 15:33 • 5 min czytania

O niedoszłym transferze do Galatasaray, kuszącej ofercie z Kasimpasy, kiepskiej formie w Sivassporze i przyszłości Arkadiusza Piecha w tureckiej piłce – o tym wszystkim porozmawialiśmy dzisiaj z Kamilem Grosickim. Zapraszamy do lektury.
Spekulacje transferowe wpływają na ciebie negatywnie, prawda?
Powiem szczerze, że różnie… Od dwóch lat jestem w Sivas i chciałbym coś zmienić, ale w tym okienku raczej na pewno pozostanę w klubie. Nie myślę w tej chwili o transferze, ale rzeczywiście jestem odrobinę rozczarowany, tym bardziej, że do klubu wpłynęła jedna konkretna oferta, która jednak nie została zaakceptowana. Poza nią nie było żadnych konkretów, tylko wstępne zainteresowanie, które kończyło się na rozmowach.

Kamil Grosicki: – Czasem sobie myślę, że tak niewiele brakowało, abym trafił do Galatasaray…
Reklama

Ten sezon jest jednak w twoim wykonaniu przeciętny. Dwa gole i dwie asysty. W poprzednim było zdecydowanie lepiej.
Oczywiście. Z tego też wynika mniejsze zainteresowanie. W poprzednim sezonie grałem bardzo dobrze i zgłaszały się największe kluby. Wystarczyło, żebym utrzymał formę i możliwe, że doszłoby do naprawdę dużego transferu. Ale pojawiły się wahania i te tematy upadły. Nie mam pojęcia, czym to wszystko jest spowodowane. Trzeba myśleć, jak to poprawić.

W połowie ubiegłego roku miały miejsce dwa przykre momenty w twojej karierze – Euro i niedoszły transfer do Galatasaray. Może to wpłynęło na ciebie negatywnie?
Cóżâ€¦ Euro miało wypaść inaczej. Zarówno w wykonaniu moim, jak i drużyny. Spodziewałem się, że odegram kluczową rolę, a wszyscy pamiętamy, jak się skończyło. Dostałem szansę z Czechami, wypadłem blado i to na pewno wpłynęło na mój transfer, bo z tego, co wiem, Sivasspor prowadził w czerwcu konkretne rozmowy z Galatasaray i choć menedżer mi nie potwierdził, że wpłynęła konkretna oferta, to jednak Fatih Terim rozmawiał o tym z moim trenerem. Ale przyszedł mecz z Czechami i wszystko upadło. Dziś wszyscy widzimy, w jakim miejscu jest Galatasaray i jakie robią transfery. Czasem sobie myślę, że tak niewiele brakowało, a mógłbym tam być… Ale co mogę zrobić – wszystko zależało przecież ode mnie. Cały rok 2012 był dla mnie jakiś ciężki. Rundę jesienną 2011/12 miałem naprawdę dobrą, a potem trochę zgasłem. Gdybym utrzymał formę przez Euro, to do transferu pewnie by doszło. A tak, to Galatasaray wzięło za osiem milionów Marokańczyka Amrabata, który – z tego, co wszyscy mi mówili – miał słabsze statystyki ode mnie. Ale to on wywalczył transfer, a nie ja, więc nie ma co gdybać.

Reklama

Patrząc na ostatnie transfery Galaty masz czego żałować…
Wiadomo, że gdy przychodziłem do Sivas, marzyłem, że kiedyś trafię do klubu z wielkiej trójki. W tym roku kończę 25 lat i wszystko jeszcze przede mną. Ta runda może być decydująca i liczę, że znowu ktoś poważny się mną zainteresuje. A transfery Galatasaray? Już teraz widzimy, jakie pieniądze wchodzą tam w grę i za chwilę do Turcji będą ściągać może nie większe, ale na pewno podobne nazwiska.

Przed rokiem powiedziałeś, że „świetnie się czujesz w Sivassporze i nie mówisz tego politycznie”. Teraz to by było mydlenie oczu, prawda?
Tak, tak. Rozmawiałem z działaczami i kiedy ostatnio przyszła oferta z Kasimpasy, to mówiłem, że chciałbym odejść. Prezesi się nie zgodzili, bo propozycja nie była dla nich dobra, ale wiedzą, że chciałbym spróbować czegoś nowego.

To był najgorszy moment w twojej przygodzie z turecką piłką?
Na pewno. Rozpoczynał się okres przygotowawczy, menedżer przedstawił mi bardzo atrakcyjne warunki kontraktu. Nawet nie musieliśmy negocjować, bo nie było po co. Człowiek zaczął sobie wszystko układać w głowie i liczył, że klub nie będzie robił problemów, ale wyszło, jak wyszło. Szkoda, bo Kasimpasa jest na piątym miejscu ze stratą dwóch punktów do drugiego. Mają perspektywiczny zespół, chcą grać w pucharach i idą w dobrym kierunku. po drugie – chodziło mi też o miasto, bo Kasimpasa gra w Stambule. W końcu syn mojej żony mógłby zapisać się do amerykańskiej szkoły, bo w Sivas takiej nie ma i mielibyśmy gdzie wyjść. A tak, to na razie przylatują do mnie co dwa-trzy tygodnie tam i z powrotem.

Zastanawiam się, czy twoje słabe statystyki nie wynikają w pewnym stopniu ze słabości napastników. Ich też – mówiąc delikatnie – liczby nie bronią.
Akurat w tej rundzie jakoś wszyscy zawodzimy, bo w poprzednim sezonie byliśmy trzecią drużyną pod względem liczby bramek. Michael Eneramo miał szesnaście, ja siedem i wiele asyst, dwóch innych kolegów po osiem. Wtedy ofensywa wyglądała bardzo dobrze, teraz jest gorzej, ale przed nami cała runda. Przyszedł Arek Piech i pewnie coś postrzela. Sam mu mówiłem jeszcze przed transferem, żeby się nie zastanawiał, tylko jak najszybciej wyjeżdżał, bo nie każdy dostaje taką szansę. Mamy tutaj wszystko pod nosem, porządne boiska treningowe, tylko miasto… No, nie jest to jakieś wielkie halo. Na razie spotykamy się na kolacjach w moim domu, bo po pierwsze nie ma gdzie wyjść, a po drugie żona Arka jeszcze nie przyleciała.

To zawodnik, który pasuje do ligi tureckiej?
Na treningach wygląda na razie bardzo dobrze, wszyscy go chwalą i na pewno wkrótce dostanie szansę od pierwszej minuty. Ciężko go porównywać np. do Eneramo, bo tamten jest silny, koń i dobrze się zastawia, natomiast Arek bazuje na szybkości. Zwykle gramy 4-2-3-1, więc ma szansę powalczyć o skład, tym bardziej, że może też próbować na bokach.

Na koniec słówko o reprezentacji, w której paradoksalnie masz dużo lepszą sytuację niż przed rokiem, gdy błyszczałeś w lidze tureckiej.
Na pewno. I to jest największy plus tego roku. Przed jesiennymi meczami nie liczyłem nawet na powołanie, bo słabo grałem w klubie, czasem nawet nie łapałem się do składu. Trener Fornalik dał mi jednak szansę z RPA, potem z Anglią i wszystko obróciło się we właściwą stronę. Ale i tak odczuwam niedosyt, bo zaliczyłem w kadrze dwadzieścia meczów, a tylko trzy dobre – zresztą te ostatnie – i nawet nie strzeliłem żadnego gola. A w pozostałych wyglądało to tak, jakbym kupony odcinał. Czas w końcu udowodnić swoją wartość. I w reprezentacji, i w klubie.

Ć

Najnowsze

Francja

Francuska federacja oszczędziła prezydenta OM. Związek sędziów wściekły

Maciej Bartkowiak
0
Francuska federacja oszczędziła prezydenta OM. Związek sędziów wściekły
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama