Jeśli macie niewiele czasu, by poczytać przed wyjściem do pracy – zacznijcie od Super Expressu. Dwa krótkie – jak to w SE – materiały, ale warte przeczytania. Dzisiejszy tekst numer jeden to rozmowa z prezesem Brescii na temat przyszłości Bartosza Salamona.
FAKT
Waldemar Sobota przymierzany do Lokomotiwu Moskwa.
Tak twierdzi menedżer pomocnika Śląska Marek Citko (39 l.). Do wrocławskiego klubu nie nadeszła jednak żadna oficjalna oferta z Moskwy. – Mieliśmy spotkanie z przedstawicielami Lokomotiwu. W niedalekiej przyszłości klub będzie starał się ustalić warunki transferu. Dla Soboty gra w takim klubie jak Lokomotiw byłaby wielkim krokiem naprzód w jego dalszej karierze. Mamy też kilka propozycji z niemieckiej Bundesligi, ale na razie trudno mówić o jakichkolwiek konkretach – mówi Citko na łamach rosyjskiego dziennika Izwiestia.
Podobno Rosjanie skłonni są zaoferować za Sobotę 2–3 miliony euro. Prawdopodobieństwo transferu pomocnika Śląska obniża fakt, że na bokach pomocy w Lokomotiwie grają: reprezentant Nigerii Victor Obinna (26 l.) oraz 6-krotny reprezentant Rosji Aleksandr Samiedow (29 l.). Moskiewski klub natomiast rzeczywiście (oferta został już złożona) interesuje się liderem środka pola River Plate Buenos Aires i młodzieżowej reprezentacji Argentyny Ezequielem Cirigliano.
Dziennik obwieszcza, że Szczęsny jest bez formy.
Wojciech Szczęsny (23 l.) jest w słabej formie. Puścił dwa gole, niepewnie interweniował w spotkaniu przeciwko Brighton. Przemysław Tytoń (26 l.) siedzi na ławce w PSV. Artur Boruc (33 l.) szaleje między słupkami Southampton i zbiera znakomite recenzje. Całe szczęście, że wraca do kadry, bo dwa miesiące przed meczami eliminacyjnymi do mistrzostw świata w Brazylii, boimy się, jak nigdy, o formę reprezentacyjnych bramkarzy. W meczu o Puchar Anglii z Brighton, Arsenal miał bez problemu wygrać. Kanonierzy wygrali 3:2, ale decydującego gola strzelili pięć minut przed końcem meczu. Piłkarze Arsene Wengera (64 l.) męczyli się w dużej mierze przed Wojciecha Szczęsnego. Polski bramkarz popełnił fatalny błąd przy golu strzelonym przez Ashleya Barnesa (24 l.). Przy dośrodkowaniu wyszedł z bramki, ale został uprzedzony przez zawodnika Brighton. Wcześniej również nie popisał się z interwencją. Choć piłka wpadła do siatki, sędzia odgwizdał spalonego.
RZECZPOSPOLITA
Czy muzułmanie mogą grać w izraelskim klubie?
Pierwszoligowy klub piłkarski Beitar Jerozolima postanowił podpisać kontrakt z dwoma piłkarzami pochodzącymi z Czeczenii. Wywołało to gwałtowne protesty kibiców. Fani Baitara, którego właścicielem jest pochodzący z Ukrainy multimilioner Arkadij Gajdamak, znani są z nacjonalistycznych i rasistowskich zachowań. W 2005 r., po zaledwie kilku tygodniach występowania w barwach Beitaru z powodu rasistowskich ataków z kontraktu zrezygnował Nigeryjczyk Ibrahim Nadalla, również muzułmanin.Podczas sobotniego meczu fani klubu rozpostarli transparent z napisem „Beitar pozostanie zawsze czysty”, wznosili antyislamskie okrzyki i domagali się rezygnacji z planów zatrudnienia w klubie Czeczenów. Zaur Sadajew i Dżabril Kadijew występują w klubie Terek Groznyj.
GAZETA WYBORCZA
Wrocław bez szans na organizację Euro 2020.
Sekretarz generalny UEFA Gianni Infantino zapowiedział, że prawo współorganizacji turnieju otrzyma nie więcej niż jedno miasto z danego kraju. Wybór zostanie dokonany we wrześniu 2014 roku. – Chcielibyśmy, by czas podróży samolotem między kolejnymi meczami nie był dłuższy niż dwie godziny – powiedział prezydent UEFA Michel Platini. 12 miast dostanie po trzy mecze grupowe oraz jeden z fazy pucharowej. Oba półfinały i finał odbędą się na tym samym stadionie. Półfinał ma się odbyć na stadionie o pojemności przynajmniej 70 tys. widzów, ćwierćfinał na 60 tys. widzów, a mecze grupowe i mecze 1/8 finału na stadionie przynajmniej 50-tysięcznym. Platini stwierdził, że możliwe są wyjątki. – Dopuścimy stadiony 30-tysięczne, by o prawo organizacji mogły się także ubiegać także mniejsze kraje. I będę je do tego zachęcał – stwierdził. Uczestnicy Euro 2020 zostaną podzieleni na sześć grup czterozespołowych. W każdej z nich znajdzie się maksymalnie po dwóch współgospodarzy turnieju.
SPORT
Zdrowotny problem Macieja Sadloka i Marka Szyndrowskiego.
– Najbliżej wznowienia treningów jest Maciek, który w czwartek przeszedł zabieg usunięcia „gangliona na guzowatości kości piętowej” – tłumaczy Włodzimierz Duś, fizjoterapeuta „Niebieskich”. W przypadku Maćka istnieje możliwość, że zostanie w domu, gdy my pojedziemy na obóz, ale to najgorszy z możliwych scenariuszy. Wersja bardziej optymistyczna zakłada, że poleci z nami do Turcji i w drugiej części zgrupowania będzie już normalnie trenował – dodaje. Najgorzej na dziś jest z Markiem Szyndrowskim. – Kiepsko to wygląda. Był już na kilku konsultacjach u wszystkich możliwych lekarzy i nikt nie wie, co mu dolega. Dzisiaj jedzie jeszcze do Piekar Śląskich, do doktora Jerzego Grzywocza, który kiedyś pracował przy kadrze narodowej. Marka odczucia mówią o bólu w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Jeśli jego przypadłość nie ustąpi, może się nie znaleźć w ekipie na wyjazd do Turcji. Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach – kończy Włodzimierz Duś.
POLSKA THE TIMES
Ciąg dalszy licytacji o Euro 2020.
Okazuje się, że tylko dwa stadiony w naszym kraju spełniają stawiane wymogi pod względem miejsc na trybunach. To Stadion Narodowy w Warszawie oraz… Stadion Śląski na 55 tys. miejsc. Euro u nas? Byłoby świetnie, powinniśmy się o to starać, ale najpierw skończmy tę inwestycję. To moje największe marzenie – mówi dyrektor Stadionu Śląskiego. – Nie wolno też popełnić błędu sprzed Euro 2012. Aplikacji nie może składać tylko Chorzów. To musi być działanie władz województwa, Chorzowa i miast ościennych. Niezbędne jest też zielone światło z PZPN. – Nie wykluczamy tego, choć przecież ten obiekt ciągle nie jest gotowy – mówi Kazimierz Greń członek zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, cytowany przez portal Sportowe Fakty. – Wrócilibyśmy do dobrych, starych tradycji. Kiedyś na Stadionie Śląskim Polskę dopingowało sto tysięcy kibiców, ale to były inne czasy. Zawsze jednak magia Stadionu Śląskiego była, jest i będzie.
DZIENNIK POLSKI
Rozmowa z Wojciechem Stawowym przed obozem Cracovii w Turcji.
W którym miejscu mającego sto stron podręcznika nauki futbolu jest teraz zespół Cracovii?
– Myślę, że jesteśmy w połowie drogi. Cracovię tworzy grupa zdolnych ludzi, którzy chłoną wiedzę i profesjonalnie podchodzą do obowiązków, robiąc dzięki temu szybkie postępy. Moi piłkarze mają dużo cech wrodzonych, które ułatwiają naukę. To zespół o dużym potencjale technicznym, a taką piłkę chcemy grać. Jesienią była jednak w naszej grze masa błędów zarówno w defensywie, jak i w kreowaniu akcji. Wiosną w większości spotkań będziemy faworytem i będziemy musieli grać atakiem pozycyjnym, a to nie jest łatwy element i temu dużo czasu poświęcimy.
Inni trenerzy zazdroszczą Panu dwóch zagranicznych obozów? Niewiele polskich klubów sobie na to pozwoliło.
– Myślę, że nie. Każdy trener dokonuje własnego wyboru, a nie wierzę, że kluby, które jadą na obozy w Polsce, nie miałyby środków, żeby jechać do Turcji. Nie będę zdradzał szczegółów, ale nas obóz w Turcji kosztuje mniej, niż kosztowałoby w Polsce. Udało nam się wynegocjować bardzo korzystne warunki. To nie kwestia luksusu, tylko racjonalnego myślenia. Jeśli mamy trenować na śniegu, na lodzie, narażając piłkarzy na urazy, a mamy do wyboru zielone boisko w tej samej cenie, to wybieram tę drugą opcję. To brzmi tak, że Cracovia leci do Turcji, Cracovia ma komfort, w Cracovii jest el dorado. W Cracovii jest wszystko w porządku, ale Cracovia jest klubem, który patrzy na każdą złotówkę i szanuje pieniądze, które na klub łoży prezes Filipiak.
SUPER EXPRESS
Rozmowa z Rafałem Wolskim o Fiorentinie.
Czym przekonali cię Włosi?
– Nie przeszkadzało im to, że nie grałem przez pół roku z powodu kontuzji pięty. Na początku była mowa o tym, że po transferze definitywnym od razu zostanę wypożyczony do Legii. Jednak widocznie w klubie uznano, że od razu będę potrzebny. Poza tym ja lubię włoską kuchnię.
Ostatnio kilka lat w Fiorentinie spędził Artur Boruc. Konsultowałeś się z nim przed podpisaniem kontraktu?
– W moim imieniu zrobił to Michał Ł»ewłakow, który jest z nim w kontakcie. Artur jest we Florencji dobrze wspominany. Powiedział, że Fiorentina to dobry klub, w którym warto się sprawdzić.
Ile dajesz sobie czasu na debiut w lidze włoskiej?
– Nie chcę składać deklaracji, że stanie się to za tydzień, dwa czy za miesiąc. Choć może dobrą okazją byłby mecz z Juventusem, z którym gramy już 9 lutego.
Luigi Corioni, prezes Brescii o transferze Salamona.
Podobno Salamonem interesuje się wiele klubów. To plotki czy prawda?
– Prawda. Jeśli chodzi o Włochy, to rozmawiamy z Milanem i Napoli. Pytają też kluby z Anglii, Niemiec i Rosji.
Wcześniej mówiło się, że będziecie go chcieli sprzedać dopiero latem…
– Tak, ale jestem prezesem bez pieniędzy (śmiech). Brescia musi rozmawiać, skoro są chętni. Moim zdaniem Salamon jest wart co najmniej 8 milionów euro, ale wiadomo, jak to jest. Na rynku transferowym każdy zgrywa cwaniaka, czeka do ostatniej chwili, aby zapłacić jak najmniej. Możliwe też, że sprzedamy, na przykład Milanowi, połowę praw do Salamona. We Włoszech to popularny sposób rozliczeń między klubami.
Agentem Salamona jest słynny Mino Raiola. To chyba ułatwi transakcję…
– Raiola to najważniejszy menedżer nie tylko w Europie, ale i na świecie. Tyle że nawet on nie jest w stanie przeskoczyć dziwnego podejścia naszych szkoleniowców. Włoscy trenerzy uważają, że zawodnik staje się dojrzały dopiero w wieku 23-24 lat. To sprawia, że wielu z nich uważa 21-letniego Salamona za zbyt młodego. Niby go chcą, ale nie zabijają się o niego. Nie podoba mi się taka mentalność. Dla mnie albo ktoś jest dobry, albo nie. Bez względu na wiek.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Większy tekst o Jakubie Błaszczykowskim.
– Gole to jedno, ale jeszcze bardziej istotne jest to, jak Kuba gra i jak porusza się po boisku. On jest symbolem naszej gry – powiedział na temat kapitana biało-czerwonych trener Borussii Jürgen Klopp. W spotkaniu otwierającym 19. kolejką Błaszczykowski zachwycił nie tylko dwiema bramkami, które zapewniły mistrzom Niemiec wygraną. Kuba miał aż 90 procent celnych podań, tylko 4 jego zagrania trafiły do przeciwnika, a nie kolegi z zespołu. W dzienniku „Bild” nasz zawodnik dostał za piątkowy występ notę 1, oznaczającą klasę światową. W tym roku w dwóch kolejkach strzelił już trzy gole, a przecież na boisku w obu spotkaniach przebywał nie 180, ale zaledwie 96 minut.
(…)
– Od kilku lat zajmuję się Borussią Dortmund, ale nie pamiętam tak dobrego Błaszczykowskiego. Widać, że dzięki obecnej formie nabrał olbrzymiej pewności siebie, że zupełnie inaczej prezentuje się nie tylko na boisku, ale i przy udzielaniu wywiadów – mówi dziennikarz gazety „Ruhr Nachrichten” z Dortmundu. Słowa dziennikarzy potwierdza też trener BVB Jürgen Klopp. Od początku pracy z Borussią przekonywał, że nasz zawodnik ma olbrzymie możliwości, ale pokazuje je jedynie na treningach. Teraz widać je też w trakcie meczów.
Dwaliszwili chce zostać w Polonii do lata.
– Na razie zawarłem z prezesem porozumienie i czekam, jak wszyscy piłkarze Polonii Warszawa, do 31 stycznia na pieniądze. Jeśli sprawa będzie załatwiona, a na to liczę, i wszystko dobrze się skończy, zostanę w klubie.
A chce pan w ogóle grać w Polonii Warszawa?
- Odpowiedź jest prosta. Chcę tu zostać przynajmniej do lata. Jeżeli problemy finansowe zostaną rozwiązane, tak się stanie. Co będzie później, zobaczymy.
Koledzy z zespołu nie patrzyli na pana krzywo po tym, jak zaczął pan trenować dwa tygodnie później niż oni?
- Nikt mi nie docinał. Koledzy rozumieją sytuację. Jestem profesjonalistą i żyję z grania w piłkę. Pracuje się za pieniądze czy klepanie po plecach? Za darmo nikt tego nie robi. Nie może być tak, że się tylko wymaga, a w zamian nie daje wynagrodzenia. Jakby pan postąpił na moim miejscu? To proste. Nie gram w piłkę dla pieniędzy, tylko dla przyjemności. Kocham ten zawód, ale kontrakt trzeba respektować. Takie są zasady. Byłem zły i wszyscy w drużynie wiedzą z jakiego powodu. Nie trenowałem i było to dla mnie bardzo trudne. Nigdy nie spotkałem się w swoim życiu z czymś takim.