Upadek Freddy’ego Adu – wszystko rozegrało się w głowie

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2013, 01:05 • 4 min czytania

Jest 16 stycznia 2004 roku. Kolejny sezon Major League Soccer za pasem, więc wszystkie drużyny MLS przygotowują się do SuperDraftu. W kuluarach już wiadomo, kto może być sensacyjnym numerem 1. Urodzony w Ghanie Fredua Koranteng Adu, znany jako Freddy Adu, został zauważony już rok wcześniej, kiedy podpisywał kontrakt z Nike. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w momencie składania podpisu miał 13 lat, a w dniu draftu skończone 14.
Do 2005 roku najzdolniejszymi młodymi piłkarzami chcącymi zrobić karierę w Stanach opiekował się koncern Nike. Dopiero od 2006 roku, kiedy Project-40 przejął Adidas, ten sam program przemianowano na Generation Adidas. Adu został stypendystą Nike w 2003 roku, co wiązało się ze zgłoszeniem do draftu w 2004 roku. Już wtedy nie mieściło się to w głowie. Dzieciak miał szansę stać się najmłodszym sportowcem od ponad 100 lat, który podpisał profesjonalny kontrakt z profesjonalnym klubem w profesjonalnej lidze. Co więcej – był faworytem draftu, więc już na tygodnie przed wyborem pogodzono się z tym, że 16 stycznia 2004 roku na oczach wszystkich zacznie tworzyć się historia.

Upadek Freddy’ego Adu – wszystko rozegrało się w głowie
Reklama

Adu z numerem 1 wybrali D.C. United. Stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem MLS – 500 tysięcy dolarów rocznie! 3 kwietnia zadebiutował w meczu ligowym, bijąc rekord najmłodszego piłkarza na boisku w historii MLS. Dwa tygodnie później strzelił pierwszą bramkę, stając się najmłodszym strzelcem bramki w krótkiej historii ligi. W reklamówkach Nike “pykał” sobie z Pele, a â€œSports Illustrated” określił go jako zbawiciela amerykańskiej piłki i człowieka, który rozkochał naród w soccerze. Jeżeli dodać do tego, że jako debiutant zagrał we wszystkich (!) meczach sezonu, strzelił pięć bramek, wydatnie przyczyniając się do zdobycia przez D.C. United tytułu mistrzowskiego, można uznać, że na oczach całego piłkarskiego świata narodził się wielki talent. Czy tak się stało?

Reklama

Dziś Freddy ma 23 lata. Skończył sezon w Philadelphii Union, nie wchodząc z kolegami do play-offów. Włodarze klubu zaoferowali mu obniżenie wynagrodzenia, co jednak odebrano jako świadomą próbę pozbycia się Adu. Dziś w MLS ten zawodnik jest postrzegany jako “egocentryczny” i â€œgburowaty”, i to nie tylko jako piłkarz, ale również jako człowiek. Za czasów swojej świetności 14-letni Adu opowiadał w wywiadach, jak jest nękany przez swoich kolegów z zespołu – cały mistrzowski sezon D.C. United nie upłynął pod znakiem wysokiej formy całej drużyny. Skupiano się na dzieciaku, który bije kolejne rekordy. Nielubiany w szatni Adu marzył o wyjeździe do Europy. Dzisiaj sprawa wygląda podobnie – Freddy’ego nie może znieść nie tylko trener John Hackworth, ale również koledzy z Union. Alexi Lalas, były reprezentacyjny obrońca, określił go jako “luksusowy samochód, który jest zwyczajnie niepraktyczny”.

Trzeba zapomnieć o wielce utalentowanym, 14-letnim Adu. Trzeba zapomnieć o określeniach “drugi Pele” czy â€œmesjasz amerykańskiej piłki”. Nie jest już żadnym rekordzistą. Dziś to szeregowy zawodnik jakich wiele. Piłkarz, który nie przechodzi testów w szwajcarskim Sionie. Mimo wyjazdu ze Stanów latem 2007 roku (w wieku 18 lat), Benfica wypożyczała go gdzie się dało – do Monaco, Belenenses, Arisu Saloniki, by w końcu wrzucić Amerykanina do drugiej ligi tureckiej. W Portugalii zaczęły się również jego problemy ze zdrowiem. Po wyleczeniu kontuzji kiepskie występy przeplatał pojedynczymi golami lub asystami. W sierpniu 2011 roku wrócił, już jako syn marnotrawny, do Philadelphii Union prowadzonej przez Piotra Nowaka. Tutaj pogrążył się w przeciętniactwie, pomimo zarabiania horrendalnych 400 tysięcy dolarów na sezon, co dla piłkarza bez kontraktu gwiazdorskiego było płacą bardzo wysoką. Lekceważąca postawa na boisku i gra “na pół gwizdka” nie pomogły. Adu szuka obecnie dziewiątego w klubu w ciągu ostatnich dziewięciu lat. Niesamowity jest sposób, w jaki taki piłkarz rozmienił się na drobne i wędruje od klubu do klubu. Odnosi się wrażenie, że największą rolę odgrywa tutaj nazwisko, które rozbudza wyobraźnię kibiców takiego Belenenses czy Arisu. Zupełnie jakby Freddy Adu już na zawsze miałby pozostać synonimem wybawiciela i cudownego dziecka światowej piłki. Tak jednak nie jest i nie będzie.

Wszystko rozegrało się w głowie tego młodego piłkarza. Reklamówki, kontrakty, wywiady, popularność sprawiły, że Adu nie skupiał się na rozwoju, a bardziej na zapewnieniu sobie stałego przypływu gotówki. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że zaczął zbyt wcześnie i stał się ofiarą systemu panującego w Stanach Zjednoczonych. Programy typu Project-40, a obecnie Generation Adidas dopuszczają możliwość praktycznie bezproblemowego “przepływu” zawodników między szkółką a profesjonalną ligą. Wybitnie zdolny Adu trafił w swój czas, wszedł do draftu, został wybrany i wpadł na głęboką wodę. Jako 14-latek wszedł w świat profesjonalnej piłki, pomijając etap “psychicznego przygotowania” do długiej kariery. Dziś ma 23 lata i wiemy o nim praktycznie wszystko. Za nim 10-letnia przygoda w świetle fleszy, już teraz pełna wzlotów i upadków.

Czy jest nas w stanie czymkolwiek zaskoczyć? Jak na razie się na to nie zanosi, wielka szkoda.

TOBIASZ PINCZEWSKI
pinczevski.wordpress.com

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama