Groźna choroba niestety się rozprzestrzenia i daje podstawy, by sądzić, że może być zaraźliwa. Ledwie dwa dni minęły od tego, jak niezbyt poważny, regularnie produkujący niesprawdzone plotki włoski serwis internetowy, odtrąbił że AC Milan interesuje się Wszołkiem – i już mamy wysyp „przytakiwaczy” i „przepisywaczy”. Z ubolewaniem stwierdzamy, że do tej pierwszej grupy dołączył oficjalnie Piotr Stokowiec.
Mamy w ekstraklasie kilka rodzajów trenerów. Taki Mariusz Rumak, na przykład, na każdy temat musi mieć swoje oryginalne zdanie, inne niż cała rozsądna część świata, więc jak mu powiesz, że koń ma cztery nogi, to nie zdziw się, jak stwierdzi, że niekoniecznie tak sprawa wygląda. Jednak Stokowiec postanowił specjalnie się nie wymądrzać i w wywiadzie dla Super Expressu po prostu – przytaknął.
Podobno Pawłem Wszołkiem interesuje się AC Milan. Brzmi jak primaaprilisowy żart.
– Dlaczego? Wcale nie jestem zaskoczony… To talent, który zdarza się bardzo rzadko.
Wszołek w Milanie? No jasne, nikt nie jest zaskoczony! Aż samo ciśnie się na usta kołtoniowe „a czemu nie Barcelona?”. W sumie, to trochę jak w tych popularnych zabawach „znajdź niepasujący element” – w środkowej formacji Milanu: Montolivo, Wszołek, Ambrosini, Boateng. Jeden element, nie więcej!
Tak sobie teraz myślimy: a może my właśnie dlatego tak niewiele znaczymy na świecie? Może my po prostu nie mamy oka do piłkarzy? Albo zbyt wielu jest takich, którzy wierzą naprawdę, że „ten Wszołek to facet, który ze swoim talentem może grać w każdej lidze świata”.
Może brakuje punktu odniesienia?
Jest też druga opcja, równie prawdopodobna – Stokowiec uznał, że po prostu nie wypada zaprzeczyć. Jakieś ciche „gdzie, panie, Wszołek do Milanu?” może cisnęło mu się nawet na usta, ale zreflektował się, że tak powiedzieć nie wolno. Ok, nie jest niczym złym bronić piłkarza i okazywać mu wsparcie, dawać sygnały, że ceni się jego osobę – tyle że można to robić z głową albo bez głowy. Mądrze lub głupio.