Piast Gliwice przegrał mecz. Nie ma w tym oczywiście nic dziwnego. Ale w tym, że piłkarze, którzy mają pracę przegrali z piłkarzami, którzy nie mają pracy – no, w tym już cokolwiek troszkę dziwnego jest. Najprostsze rozwiązanie nasuwa się samo – zwolnić obecnych, zatrudnić bezrobotnych i przeprowadzać takie wymiany co pół roku…
Jak udowadnia Piast, miałoby to sens. Bo nie dość, że ci hiszpańscy bezrobotni (nazywający się dumnie „Reprezentacją AFE”) potrafią bez regularnego treningu ograć przeciętniaka z polskiej ligi, to jak jeszcze w końcu do niego trafią, mogą być wartością dodaną, a nawet ciągnąć zespół. Właśnie na takich eventach Piast wyłowił w poprzednich sezonach Fernando Cuerdę i Rubena Jurado, o którym chyba można śmiało powiedzieć, że jest najlepszym piłkarzem w Gliwicach. No, może obok Podgórskiego…
Do czego zmierzamy – patrząc na zawodników, którzy grali w tym meczu (m.in. wychowanek Athleticu Bilbao lub były pomocnik Recreativo), nie zdziwimy się, jeśli wkrótce kilka pozostałych klubów pójdzie śladem Piasta i ruszy z wędką na wysypisko. A my potem będziemy czytać o zawodnikach chwalących się, że kumpel siostry brata kumpla grał kiedyś na jednym podwórku z Davidem Villą, a ten dziś namiętnie śledzi wyniki Piasta czy innego Zagłębia.