Gra na Zachodzie, w najlepszych ligach świata, rządzi się własnymi prawami, to oczywiste. Podczas gdy w Polsce nikt nie potrafił, a może i nie widział takiej konieczności, zmusić Andraża Kirma do nauki polskiego, w Heerenveen za każdą nieobecność na obowiązkowych lekcjach płaci się kary finansowe. Kilka dni temu Bastian Schweinsteiger i Philipp Lahm, piłkarze Bayernu, dostali po kieszeni za to, że założyli na trening skarpetki w nieodpowiednim kolorze… Jesteście ciekawi, jak dokładnie wygląda taryfikator kar, np. w Arsenalu? Dziś „Daily Mail” publikuje treść Prawa Arsene’a Wengera. Czyli to, czego nie mogą robić Szczęsny, Fabiański z całą resztą i ile ich to kosztuje.
Nieobecność na domowym meczu niewybranego do kadry piłkarza – 1000 funtów
Spóźnienie na trening poniżej kwadransa – 250 funtów
Spóźnienie na trening powyżej kwadransa – 500 funtów
Spóźnienie na posiłek – 250 funtów
Spóźnienie na wyjazd – 500 funtów
Zły strój w dniu meczu – 100 funtów
Wejście w codziennym obuwiu w szatni – 100 funtów
Wniesienie gazety do szatni – 100 funtów
Rozmowy telefoniczne w jakimkolwiek miejscu budynku – 500 funtów
Z drobnym jednak zastrzeżeniem, że sms-owanie jest dozwolone… Jak widać, Wenger przede wszystkim ceni sobie punktualność i jeszcze raz punktualność. Bo nawet, jeśli ktoś w ciągu tygodnia nie zdąży zapłacić skarbnikowi (Per Mertesacker), to wysokość kary wzrasta podwójnie.
Przypomina nam się, jak w wywiadzie dla Weszło o zwyczajach w West Ham opowiadał Filip Modelski:
– W physioroomie mieliśmy specjalny regulamin – nie wchodzić w butach, nie wchodzić z telefonem. Fizjoterapeuci ciągle się wkurzali, bo i tak wszyscy łamali zakazy. Ktoś przyszedł z gazetą, miał zapłacić dwieście funtów, ale co to jest dla gościa, który zarabia 100 tysięcy tygodniowo. Musieli coś zmienić, to zrobili duży plakat z czerwoną kartką i przygotowali specjalną kostkę z różnymi zadaniami. Jeżeli ktoś złamie zakaz, rzuca kostką i musi coś zrobić. Raz zostałem dłużej na siłowni, wszyscy już właściwie wyszli, myślałem, że fizjoterapeuci też, a akurat dzwoni kolega. Odebrałem. Gość wyskoczył zza pleców i musiałem rzucać. Następnego dnia przy połowie drużyny musiałem zanurzyć się na piętnaście sekund w zimnej wodzie. Najpierw wszedłem do ciepłej, a potem do zimnej. Różne były zadania – trzeba było chodzić przez cały dzień w koszulce z napisem „I’m cunt” [Jestem pipką] czy dookoła boiska z hantlami dziesięciokilogramowymi. Przyjechał akurat dziennikarz SkySports i patrzył, jak jeden chłopak chodził z hantlami jak debil.
Sama sprawa z Arsenalem jest jednak znacznie zabawniejsza, bo wewnętrzny regulamin wcale nie miał wypłynąć do mediów. Pewien kibic podczas zwykłej wizyty u znajomego, który w klubie jest lekarzem, pstryknął kilkanaście zdjęć, wrzucił je do sieci, a że na jednym widoczne były obowiązuje w klubie zasady… Kuriozalna sytuacja.