Pięć minut Załuski – dla niego sezon zaczął się w połowie stycznia

redakcja

Autor:redakcja

20 stycznia 2013, 13:48 • 2 min czytania

Od dawna mamy z tym facetem spory problem. Z jednej strony, trafił do naprawdę wielkiego klubu, nikt go stamtąd nie wyrzuca, nikt mu nie każe biegać po schodach i rozbierać choinki, w skrócie – wszyscy zadowoleni. Z drugiej jednak, zakres jego obowiązków zaczyna się na przychodzeniu na treningi, a kończy na cotygodniowym siadaniu na ławie. Gdyby, tak jak kiedyś zdarzyło się Karwanowi w Herthcie, regularnie zapominał założyć koszulki pod dres, pewnie nikt by nawet się nie zorientował… Ale teraz فukasz Załuska w Celtiku jest znów potrzebny. Przynajmniej na chwilę.
Wielokrotnie w weekendowych podsumowaniach występów Polaków za granicą żartowaliśmy, że sytuacji Załuski nie ma sensu nawet sprawdzać. Facet w lidze gra od święta, może nawet rzadziej:

Pięć minut Załuski – dla niego sezon zaczął się w połowie stycznia
Reklama

2009/10 – dziesięć meczów
2010/11 – dwa mecze
2011/12 – pięć meczów
2012/13 – jeden mecz

Mamy połowę stycznia, 22. serię spotkań, a Załuska… właśnie w tym sezonie zadebiutował (nie liczymy dwóch występów w Pucharze Szkocji i Pucharze Ligi Szkockiej). Zresztą, gdyby te wszystkie jego ligowe występy pozbierać do kupy, to wyszłoby, że przez ponad trzy i pół roku rozegrał niespełna pół sezonu! Nie zamierzamy się jednak nad Łukaszem pastwić – świadomie się na taką rolę godzi, w końcu ktoś za dobrą kasę też na ławce musi siedzieć.

Reklama

O Załusce piszemy dziś, bo właśnie przeżywa swoje pięć minut: wskoczył w ten weekend do bramki Celtiku i przynajmniej przez chwilę w niej zostanie. Jego koledzy w meczu z Hearts brutalnie się zabawili (zwycięstwo 4:1), zdominowali rywali (66 proc. posiadania piłki) i na bardzo niewiele im pozwolili (dwa strzały, jeden celny). Załuska zdążył jednak gola puścić. – فukasz ma w tym sezonie trochę pecha, bo znów stracił bramkę nie ze swojej winy. Po rykoszecie. W całym meczu spisał się jednak świetnie, dobrze dyrygował defensywą. Wykonał znakomitą robotę – nie ma wątpliwości Neil Lennon, menedżer Celtiku.

Image and video hosting by TinyPic

Tematem numer 1 nie jest w tej chwili jednak występ Załuski, a uraz Frasera Forstera, pierwszego bramkarza. Ten ma problemy z karkiem, a trenerzy wolą nie ryzykować – tym bardziej, że za trzy tygodnie Celtic gra w Lidze Mistrzów z Juventusem. Do tego czasu Forster ma się wykurować, wszyscy w klubie na niego chuchają i dmuchają. A Polak? Choćby stanął w najbliższych meczach na głowie, to pewnie wróci do wcześniej roli. Roli stałego rezerwowego.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama