Bednarz miał naprawiać cudze błędy, ale zaczął od naprawiania swoich

redakcja

Autor:redakcja

18 stycznia 2013, 20:16 • 1 min czytania

No to można już zgryźliwie stwierdzić, że drugi udany ruch transferowy na koncie Jacka Bednarza. Po skróceniu wypożyczenia nieprzydatnego Quioto, Wiśle udało się rozwiązać kontrakt z jeszcze bardziej szkodliwym Frederiksenem, czyli – i tu niestety dopiero tkwi problem – dwoma „wzmocnieniami”, które latem również wyszły spod ręki dyrektora Bednarza.
Duńczyk zagrał 11 meczów w lidze, popełnił trudną do ogarnięcia liczbę błędów i wyjechał po pół roku. Zaraz więc „mercato” zacznie się od nowa. Wisła znowu będzie szukać kogoś, żeby załatać powstałą dziurę, jak zwykle po omacku, ściągając w końcu jakiegoś obcokrajowca z płyty. W sensie z DVD – i na niej tylko widzianego. Na dziś zostaje bez nominalnego lewego obrońcy. Od biedy tylko z Bunozą.

Bednarz miał naprawiać cudze błędy, ale zaczął od naprawiania swoich
Reklama

Historię, że latem dość tanio do wzięcia był Piotr Brożek już dla świętego spokoju sobie darujemy.

Oczywiście można spojrzeć też na sprawę dokładnie na odwrót: w czasach, kiedy większość klubów ekstraklasy się osłabia, Wisła… rośnie w siłę, pozbywając się szkodliwego elementu. Prawie jak Jagiellonią, której udało się za jednym razem wykurzyć i Gusicia, i Zahorskiego.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama